Rozdział 29

1.9K 73 2
                                    

Ariel 

Kucnęłam przed Bleer i sięgnęłam po słomiany kapelusz który kupiłam jej jak i sobie z samego rana, kiedy jeszcze dzieciaki spały, a Gabriel nakreślał mi plan wycieczki. Wyskoczyłam jak tylko otworzono sklepy w galerii handlowej i zrobiłam niezłe zakupy. 

- Szkoda, że nie ma różowej kokardki, tylko niebieską - wykrzywiła wargi zasmucona. 

- Można ją zmienić, wiesz? A tak całkiem przypadkiem w moje dłonie wpadła mała kokardka - wyjęłam z kieszeni białych jeansów różowy skrawek na co dziewczynka wyszczerzyła szeroko oczy w zdumieniu. 

Przypięłam ją do jej kapelusza i obróciłam w stronę lustra. Wyglądała przepięknie w białej sukience. Jej cera podkreślona była jeszcze bardziej przez złote sprężynki, i jasne oczy.  

- Tatusiu zobacz! - pisnęła biegnąć w przeciwną stronę czym wytrąciła mnie ze skupienia. Wyprostowałam się poprawiając letnią bluzkę. Przeniosłam spojrzeniem po meblach i w końcu natrafiłam na szare oczy które czułam jakby wypalały we mnie dziurę - Ariel kupiła mi kapelusik z kokardką! I to różową! 

Przełamywał się, a oznaką tego było uniesienie lekko pełnych warg ku górze. Myślałam, że moje brwi wystrzelą w prosto w niebo, kiedy złapał ją za rękę i pociągnął do siebie. Parker z resztą też był w jawnym szoku. 

Spojrzał na mnie, a potem ja na niego. Podniosłam lekko dłoń pokazując gestem, że jest wszystko w porządku. Szczerze? Było o niebo lepiej!

- Parker weźmiesz do samochodu wszystko co jest w holu? Ja zajmę się czymś innym? - zapytał swobodnie jakby zupełnie nie było między nimi tego co wcześniej; zimno jak i brak jakiekolwiek czułości zmieniło się w coś co było zaskakująco łagodne. 

- O...Okej - zmieszany chłopak podwiną rękawy lnianej, białej koszuli ukazując bliznę. Z tyłu głowy coś mówiło mi, że zrobił to celowo, aby zagrać na nosie ojcu - Do którego samochodu mam to zanieść? - zapytał mając już w dłoni koszyk jak i błękitny koc który zresztą tak samo rano zakupiłam. 

W salonie każdy milczał, w oczach Gabriela widziałam pewnego rodzaju łagodność której mu brakowało przez ten cały czas, i miałam nawet wrażenie, że chciał coś dodać, ale odparł sucho:

- Ochroniarz czeka przy aucie. 

Parker wywrócił oczami i jakby na mus udał się do wyjścia. 

- Ariel - usłyszałam szept przy nodze - Wiesz, że Parker ma dziewczynę? - Bleer mówiła piskliwym szeptem! Chciałam zanieść się śmiechem widząc minę męża który pobladł - Ale tatuś nie może o tym wiedzieć, dobrze? 

Szkoda, że Gabriel wszystko doskonale słyszał stojąc za jej plecami. Pokiwałam jedynie głową, nie komentując tego. Złapałam za jej dłoń i czym prędzej ewakuowałam na zewnątrz do brata. Sama musiałam się jeszcze przebrać. 

- Wyglądasz jakbyś zaraz miał zejść na zawał, wiesz? - uniosłam lekko drwiąc brwi. Złapałam za poły koszulki i delikatnie ją podniosłam odsłaniając fałdki na brzuchu czując jak się we mnie wpatruje. Przecież przystawił mnie pod ścianą, i KAZAŁ się przy sobie przebierać... odgoniłam okropne myśli i lekko drżąc pozbyłam się materiału z klatki piersiowej. 

- Kochanie, on ma dziewczynę! On ma trzynaście lat, i on... O Boże! Myślisz, że oni się już całowali? 

Kochanie... mój żołądek zrobił fikołka, nogi zmiękły. Nie potrafiłam wykonać nawet jednego ruchu, i pominęłam nawet fakt, że z jego przemianą szło coś na pozór drugiej osoby, pomijając mnie z okresem. Gabriel mający truskawkowe dni, to nawet nigdy nie przeszło mi przez myśl, no do tamtej chwili. 

- Ekhem - odchrząknęłam biorąc do ręki zwiewną sukienkę we wzór drobnych kwiatków - Parker ma trzynaście lat, a wyglądem już może nieźle grzeszyć, więc... - zatrzymałam się w połowie zdania, widząc jego reakcję.

- Ariel, miałaś mnie pocieszyć, a nie gorzej dobijać! - uniósł wysoko dłonie. 

Wywróciłam oczami, i nasunęłam na siebie sukienkę. Zdjęłam spodnie i wyszłam z nich, kiedy opadły na kostki. Poprawiłam loki opadające na moje plecy i niepewnie zbliżyłam się do niego. Zapałałam za kołnierz szarej w prążki koszuli i przełknęłam głośno ślinę. 

- Musisz zwolnić. Dopiero niedawno zmieniłeś swój światopogląd. To wygląda niedorzecznie, kiedy nagle chcesz ingerować w jego życie, skoro przez poprzedni okres go odpychałeś. Wiem, brzmi to okropnie, i boleśnie, ale taka jest prawda. Nie możesz nagle wejść w jego świat, stawiać nowe warunki, i robić z siebie człowieka którego nie miał nigdy okazji poznać. Parker ma trzynaście lat, a inteligencją świadczy lepiej niż niejeden dorosły. Jest w kłębku, ponieważ Bleer mimo wcześniejszych spraw, miała cię na pierwszym miejscu, a to on czuł się samotny, i musiał grać przed nią, aby była szczęśliwa. Pamiętaj, małe kroki, a wynik... wynik będzie najlepszy, lepszy niż jeśli zderzyłbyś się z nim od razu. 

Jego szare oczy zaszły mgłą, a usta się lekko rozchyliły. Chyba docierał do niego sens moich słów. Stanęłam na palcach i cmoknęłam delikatnie zarośnięty policzek, po czym wzięłam kapelusz i małą torebkę. Wyszłam z rezydencji i dopiero wiatr uświadomił mnie, że moje policzki płonęły najszczerszym ogniem. 

***

- Daleko jeszcze? - Bleer kolejny raz - nawet nie liczyłam już ilości zadanych tych samych pytań - zapytała jęcząc i kopiąc w tył fotela ojca. 

Kątem oka zauważyłam, że Gabriel zaciska niebezpiecznie dłonie na kierownicy SUV-a, i już chciałam się odezwać, żeby ustabilizować sytuację, ale on mnie uprzedził. Spojrzał na dziewczynkę we wstecznym lusterku i odparł spokojnie:

- Dziesięć minut, maksymalnie i będziemy na miejscu. 

- Jesteśmy za Bogotą - włączył się do rozmowy znudzony Parker - Nie rozumiem po co jedziemy już ponad dwie godziny, skoro takie same miejsca są jakieś pięć kilometrów od nas. 

Gabriel puścił to mimo uszu i skręcił w piaszczystą drogę. Mijaliśmy zieleń, a ja z wielkim zaciekawieniem wywnioskowałam, gdy byliśmy bliżej celu na nawigacji, że znajdowało się tu kilka domków bliźniaczych, a po drugiej stronie plaża i ocean. 

Nie spodziewałam się po nim takiej niespodzianki, sądziłem, że weźmie nas do jakiegoś dziwnego miejsca w którym będzie roiło się od niebezpieczeństwa, a tu proszę. Odległy do przybrzeżnych domków dom przed którym zaparkował i widać, że zmęczony opuścił pojazd jako pierwszy. 

- Czy to tu...

- Ten dom jest sąsiedni do domu który kupił Raphael. Zainwestowaliśmy we dwóch już kilka lat temu, ale żaden z nas nie miał nawet po co tu przyjeżdżać. Wydaje mi się, że teraz jest idealny moment by to zmienić. 

- Wow! - Bleer odpięła prędko pas i wyskoczyła jakby ktoś ją gonił - Tu jest super! - pisnęła kucając, by dotknąć jasny piasek który wysypany był pod białą elewacją. 

- Bleer! - Parker ją skarcił - Ubrudzisz się zaraz cała, a wiesz, że nie wziąłem ci nic - syknął cicho - Chcesz chodzić cała brudna? 

- Spokojnie - mój mąż podszedł do swoich dzieci powoli i dotknął delikatnie ramienia chłopca - W domu macie swoje pokoje wypełnione wszystkim co trzeba. Brudźcie się do woli. 

- Słyszysz?! Ale super! 

- Chodź - Gabriel puścił mi oczko i otworzył drewniane drzwi ze sporą ilością szkła przepuszczając mnie jako pierwszą - Tu jest kuchnia - pokazał od razu na prawo - tu salon połączony z jadalnią, a na górze cztery sypialnie, każda z łazienką - w skrócie pokazywał zakątki. 

- Ile tu będziemy? - coś mnie tknęły, żeby zapytać. 

- Dwa dni, maks trzy. 

Coś czułam, że nie będzie tu sielanki na którą się zapowiadało. Nie myliłam się. 


Ariel. La mia speranza |18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz