2. Rozdział 10

1.7K 90 2
                                    

Ariel 

Obudziłam się z otępiałym bólem głowy który promieniował we wszystkie strony mojej czaszki. Syknęłam siadając na miękkim łóżku i zaczęłam masować skronie licząc, że to jakkolwiek uśmierzy dolegliwość. Rozejrzałam się dookoła, w moje oczy niemal od razu rzuciła się postać znajdująca się na balkonie. Szerokie barki, i jasne włosy świadczyły o tym, że był to Gabriel. Miał wsunięte dłonie w kieszenie spodni, i wpatrywał się w widok przed sobą. 

Osunęłam się delikatnie tylko po to by znaleźć się już chwilę po przy jego boku. Dotknęłam napiętych mięśni przez koszulę czując jak powoli się rozluźnia. 

- Jak się czujesz? - zapytał ochrypłym głosem. Miałam wrażenie, że nie chciał, bym słyszała po jego tonie zmartwienie, nie udało się, a wspomnienia z poprzedniego dnia spadły na mnie niczym bomba. 

Moja warga zaczęła drgać, a do oczu napłynęły mi łzy. To była Wirginia, stała przede mną i groziła mi jak i Gabrielowi. To było naprawdę. Spuściłam wzrok na zieleń nie chcąc, aby widział moją rozpacz. 

- Kochanie - westchnął unosząc moją brodę palcami, musnął kciukiem dolną partię ust przez co poczułam dreszcz ciągnący się przez plecy aż do stóp - Obiecuję, że po moim powrocie wszystko się ułoży, i nic nie będzie zagrażało tobie, dzieciakom, oraz mi - pochylił się całując mnie w czoło. 

Złapałam go za dłonie i uśmiechnęłam się blado zamykając powieki dzięki rozkoszy płynącej z tego zbliżenia. Uwielbiałam, gdy pieścił mnie delikatnymi pocałunkami. 

- Gabrielu, co masz na myśli mówiąc, po powrocie? - zapytałam szeptem. 

- Muszę lecieć do Los Angeles. Wychodzi na to, że to nie Jason stał za tym co się działo. Za tym wszystkim stała Wirginia wykorzystując znajomość z nim do własnych celów. Tę wojnę może rozwiązać tylko i wyłącznie rozmowa z Mikaelem. 

- Jakim cudem ona to zrobiła? Przecież to bestialstwo. Nie dość, że ukartowała to wszystko i przez tyle lat się ukrywała to jeszcze chciała mnie zabić - przełknęłam falę rozpaczy na samo przypomnienie sobie tego co miała w zamiarze zrobić. 

- Jej cel był prosty, przez Jane była lekko opóźniona i spokojnie mogła działać na swoją korzyść. Muszę to wyjaśnić i wrócić do was, w końcu zaczynając to czego pragniemy obydwoje od tak dawna. 

- Obiecaj, że wrócisz... proszę. 

***

Oczekiwałam jakiejś wiadomości od Gabriela, ale nie dostałam takowej mimo, że od jego wylotu minęło ponad dwa dni. Sama chciałam zabrać się z nim, ale może to i lepiej, że nie naraził mnie na tak silny stres, w domu miałam dzieciaki, w Los Angeles pewnie byłabym sama i miała gorsze przeczucia. 

Zgrzytałam zębami przeglądając katalog z dziecięcymi ubrankami. To jakkolwiek odwróciło moją uwagę od rozmyślenia na temat tego co robił w tamtej chwili Gabriel z dala ode mnie. 

- Mamo... - jęk Bleer rozbrzmiał za moimi plecami, a ja na jej stwierdzenie uśmiechnęłam się radośnie czując w sobie eksplodujące stado motyli - Dlaczego oglądasz małe ubrania? Nie zmieszczę się w nie - usiadła obok mnie na kanapie i skrzywiła się widząc małe spodenki z cekinami dla dziewczynki. 

Chyba przyszedł czas, żeby powiedzieć im o ciąży. Odłożyłam gazetę na stolik kawowy i odchrząknęłam:

- Kochanie, bo widzisz... 

Do salonu wpadł zdyszany Parker który ocierał czoło skrawkiem koszulki. Zmęczony opadł tuż przy siostrze i zmarszczył brwi. Wyglądał jakby coś go trapiło. Chciałam porozmawiać o tym z nim później. 

- Muszę wam coś powiedzieć. Dobrze się składa, że jesteście tu we dwoje - usiadłam po turecku wpatrując się w ich ciekawskie twarze - Czekaliśmy z waszym tatą na odpowiedni czas, ale nie będę już przed wami tego ukrywać, bo nie ma sensu - zaczęłam wymachiwać dłońmi przed sobą - Będziecie mieli rodzeństwo. 

Zamilkli we dwoje mając otwarte buzie. Czułam się zmieszana oczekując na ich reakcję. 

- To dlatego ojciec chodził cały w skowronkach przez ostatni czas - Parker badawczo mi się przyjrzał - Ale nie widać tego po tobie, czyli, że to sam początek, tak?

- Mhm - tylko mruknięcie zdołałam z siebie wydusić. 

- A pokażesz brzuch?! - Bleer entuzjastycznie klasnęła w dłonie i podskoczyła uradowana na swoim miejscu. 

- Em... jeszcze nic nie widać, skarbie - pogłaskałam ją po główce czule - ale... jeśli coś już zacznie się pokazywać pokażę ci z wielką chęcią. 

- To super! 

- Czyli, że się cieszycie? - zapytałam nieśmiało. 

- Tak! - odpowiedzieli obydwoje na raz. 

Moje serce zalało nieograniczone ciepło, oraz miłość do nich. Tak cholernie cieszyłam się z tego, że ich tuż przy sobie. Podsunęłam się do nich i przytuliłam do siebie najmocniej jak tylko mogłam. 

- Mogę się dołączyć? 

Niespodziewanie za mną usiadła ciężka postać i oplotła mnie ramionami w pasie przez co bezpieczeństwo otuliło mnie bezgranicznie. 

Gabriel wrócił. Był przy nas i tak miało zostać już do samego końca...

Ariel. La mia speranza |18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz