Ariel
Sypialnie wypełniała głucha cisza. Uchylając powieki, miałam z tyłu głowy, że Gabriel już dawno temu wyszedł, ale chciałam się mylić. Jednak... kładąc dłoń po drugiej stronie, tam gdzie zasnął poprzedniego dnia natknęłam się tylko na zmierzwioną pościel.
Westchnęłam głośno wspominając to co się stało kilka godzin wcześniej. Idealne, wyrzeźbione ciało mojego męża tuż nade mną, i ten dziwny, lekko rozrywający ból, który dawał mi mnóstwo przyjemności. Uśmiechnęłam się mimo woli i przeciągnęłam się w jedwabiu.
Straciłam dziewictwo, i stałam się już kobietą, tak całkowicie.
Wychyliłam się z łóżka, i złapałam w swoje dłonie kosmetyczkę. Wyjęłam z niej tabletki które musiałam brać od chwili, kiedy rozpoczęłam leczenie. Poniekąd zmusiła mnie do tego mama, i w trakcie kolacji, gdy dowiedziałam się o tej okropnej diagnozie zadzwoniła do mojego lekarza i kazała mu wypisać mi receptę. Facet nie był zaskoczony, znał moją rodzicielkę i nawet śmiał się na wizycie kontrolnej, że miał już papierek gotowy do druku. Jedne spowalniały mi lekko akcję serca, drugie pomagały utrzymać mi odpowiednią kondycję jajników.
Miałam głupie nadzieje, że jeszcze kiedyś wszystko będzie dobrze.
Połknęłam kapsułki, popiłam je wodą ustawioną na stoliku nocnym i naga udałam się do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, i w głowie przywołałam moją wymianę zdań z Gabrielem, kiedy wspomniał o bieliźnie, gdy rozrywał kremowe figi.
Zagryzłam wargę dość mocno, i z delikatnym uśmiechem założyłam luźne, białe dresy, i stanik sportowy sięgający do połowy brzucha. Spięłam rude kosmyki w luźny kok i wsunęłam klapki na stopy. Musiałam zejść na dół, i zobaczyć co robiły dzieciaki.
Ku zaskoczeniu, już kiedy stanęłam stopą w salonie dotarł do mnie rozpaczliwy, ale za to znajomy jęk należący tylko do jednej osoby.
- Raphael, chce burgera! W tym momencie! - Riley piszczała już w nerwach.
Zachichotałam wyłaniając się zza ściany dzielącej mnie od nich. Zauważyłam, że z kuzynką był tam Parker, Gabriel, Raphael, oraz była z nimi jeszcze śpiąca na stojąco Bleer z pluszakiem. Kuzynka wyglądała promiennie, i nie dałabym wiary, że rozwija się w niej dwójka zabijaków Diaz.
- Oszaleje zaraz! - jej narzeczony wyrzucił ręce do góry - Riley w samochodzie mam cały zapas McDonalda!
- To idź po niego, a nie! Na co czekasz? Mam ci tyłek skopać? - zdjęła już ze stopy swoje sandały i już chciała rzucić w biedaka, kiedy ja wkroczyłam do akcji.
- Riley na litość! Uspokój się! Raphael zaraz sam odejdzie w Pireneje i nie da ci nawet okruszka z burgera! - mój komentarz wywołał śmiech Parkera który bawił się chyba z nas wszystkich tam najlepiej.
- I ty, ruda przeciwko mnie? - wychrypiała bliska płaczu spoglądając na mnie swoimi szklankami.
- Oj, uspokój się - powtórzyłam podchodząc do niej. Wzięłam ją w swoje ramiona i zaczęłam głaskać jej plecy - Zrobię ci jakieś ziółka na uspokojenie, wzięłam je ze sobą.
- Dzięki - otarła policzki i z wielkim oburzeniem rzuciła torebkę na kanapę. Usiadła na niej jak królowa i nie zwracała żadnej uwagi na Raphaela.
- Ariel! Spać mi się chce!
O mój Boże, myślałam, że chyba zaraz oszaleję. Spojrzałam błagalnie na męża który miał dziwny błysk w swoich szarych oczach. Natychmiast oblałam się szkarłatem, a kiedy posłał mi coś na pozór uwodzicielskiego uśmiechu chciałam uciekać jak najdalej.
- Parker? Weźmiesz Bleer do pokoju? Ariel zostanie z Riley, a ja muszę iść z Raphaelem coś omówić - zwrócił się spokojnym tonem do syna, który tylko wywrócił oczami i złapał za rękę siostrę ciągnąc ją na górę schodami.
- Kochanie... - Diaz niczym pokorny baranek podbiegł do brunetki i zaczął ją bajerować, a ja wymknęłam się do kuchni, gdzie napadł mnie mój mąż!
- Wrócę bardzo późno, ale jeśli Riley będzie coś odpieprzać dzwonić natychmiast - położył na moich biodrach dłonie i zaczął perwersyjnie macać moje pośladki. Znieruchomiałam, a moje gardło stało się pieprzoną Saharą.
Oblizał usta i pochylił się w moją stronę, najpierw złożył delikatny pocałunek na mojej skroni, a tuż po zaczął sunąć miękkimi wargami po moim policzku, aż do zagłębienia w szyi. Odchyliłam zachwycona głowę do tyłu kompletnie zapominając o tym, że moja kuzynka znajdowała się niedaleko. Złapałam Gabriela za barki i stłumiłam mlaśnięcie.
- Od samego rana chciałem zrobić to z tobą kolejny raz, ale spałaś, śpiochu - dał mi kuksańca w biodro. Szorstka ręka wsunęła się zwinnie pod mój dres. Zachłysnęłam się czując opuszki na lepkich już fałdkach - Mokra - wiedziałam, że uśmiechał się szatańsko w moje włosy po czym wsunął delikatnie jeden palec. Zaczął nim powoli poruszać, a nasze usta złączył w namiętny pocałunek, aby zagłuszyć dźwięki wydostające się z mojego gardła.
***
- Wiesz co tu się dzieje? - Riley mając stopy na stoliku który znajdował się na werandzie, gdzie tłem był zachód słońca, i ocean wpychała w siebie kolejną porcję lodów z ciasteczkami - Nie ma ich już ponad sześć godzin, a to wskazuje wyraźnie, że coś się odpierdala - nie patyczkowała się w słowach.
Zerknęłam na Bleer która kopała coś w piasku przy wodzie, w stroju kąpielowym z rękawkami, jej brat mimo, że miał się nią zajmować widziałam, że myślami był gdzieś indziej, i zamiast na nią spoglądać stukał w ekran telefonu z szerokim uśmiechem.
- Nie wiem - skłamałam wzruszając ramionami - Może coś się stało na magazynach? - zapytałam niby wyluzowana, choć w środku czułam się jakby coś się stało.
- No nie wiem - mruknęła wpatrując się w łyżeczkę - Mam dziwne przeczucia.
Nim odpowiedziałam drzwi domku otworzyły się z hukiem, i wszedł przez nie zakrwawiony Raphael. Ledwo trzymał się na nogach, a z jego warg płynęły ścieżki mazi. Zamarłam.
- Zaskoczyli nas, nie mieliśmy szans - zaczął dukać, a moje serce momentalnie się zatrzymało - Gabriel, on chyba...
Nie usłyszałam już nic więcej, ponieważ przed oczami pojawiły mi się mroczki.
CZYTASZ
Ariel. La mia speranza |18+
RomanceCzwarta część serii: La nostre speranze. Ariel Ranches Garcia jest dziewczyną która potrzebuje bliskości. Jest uzależniona od czynienia dobra drugiemu człowiekowi. Zrobi wszystko by zadowolić drugą osobę, nawet kosztem swojej duszy. Na jej drodze...