2. Rozdział 5

1.8K 68 2
                                    

Ariel 

- Wujku?! - pisnęłam odskakując od Gabriela jak poparzona. Otarłam usta wpatrując się w zadowolonego Fabiano który w swojej ulubionej stylizacji - kremowej bluzie, oraz ciemnych spodniach i białych sportowych butach - stał oparty o ścianę z lubieżnym uśmiechem - Co ty tu robisz? 

- No właśnie, Fabiano. Co ty tu robisz? - wściekły blondyn zacisnął mocno szczęki. Odruchowo złapałam go za bark. 

- Aj. To nie zadzwoniłem - zmieszał się pocierając kark - Zapomniałem najwidoczniej was poinformować, iż zostaję w Bogocie, i chciałem przenocować kilka nocy u was moi drodzy. No skarbeńku - jęknął patrząc na mnie - Swojego ukochanego, najprzystojniejszego, cudownego wujka nie przenocujesz? - zrobił te swoje maślane oczy na które nabierał nawet Freddiego! 

- Wujku, mogłeś zadzwonić nawet znajdując się przed rezydencją - mimo wszystko próbowałam ukryć lekko uniesione kąciki ust. 

- Oj no, młoda - puścił do mnie oczko - Stary łachmanie, nie dąsaj się - pchnął lekko Gabriela - Przy okazji będę miał oko na to jak idzie produkcja. No halo! - rozłożył ręce na boki - Gdzie moi kolejni kompani? Ja tu czekam od roku, i nic!

- Jezu Chryste - mój mąż potarł zmęczony twarz - Fabiano spierdalaj, proszę. Masz, idź - wyjął z kieszeni klucz - To jest klucz do pokoju na drugim końcu. 

- No dzieciaki, już mnie nie ma - zasalutował i ku zaskoczeniu pociągnął bagaż którego wcześniej nie zauważyłam za sobą. 

Dlaczego miałam wrażenie, że jego wizyta jest tu w zupełnie innym celu niż zwykły wypad singla?

***

- No bąble! - Fabiano klasnął w dłonie kiedy jedliśmy śniadanie. 

Zamknęłam powieki masując pulsujące skronie. 

Strasznie bolała mnie głowa, ponieważ przez pół nocy słuchałam tłumaczeń Gabriela, i mimo, że prosiłam go, abyśmy dokończyli to rano on upierał się, że nie da mi zasnąć póki nie powie wszystkiego.

Szkoda wielka, że obudził się dopiero po fakcie! 

- Fabi, a pograsz ze mną w Chińczyka? - Bleer uśmiechnęła się słodko do stryja. Oblizał wargi i pochylił się w stronę dziewczynki. 

- Oj i nie tylko w to! Jestem dziś pełen energii, i młody możemy zagrać mecz - kiwnął głową do oburzonego Parkera który grzebał w jajecznicy - Co jest? - zaskoczony jego brakiem reakcji uniósł ciemne, gęste brwi do góry. 

- Długo tu będziesz? - wysiliłam z siebie przyjemny ton zmieniając temat. To nie była odpowiednia chwila na roztrząsanie dramatów które wydarzyły się w przeciągu dwóch dni. 

- A, no tak myślę, że z tydzień? Nie wiem jak mi się plany ułożą. 

- A właściwie, to co cię tu sprowadza? - wzięłam w dłonie kubek z kawą - Z tego co pamiętam, stryju nigdy nie lubiłeś Bogoty. Właściwie omijałeś Kolumbię szerokim łukiem. 

- Na starość zmieniam poglądy - odpowiedział zbyt szybko, by nie było to podejrzane - Właściwie to skąd ten wywiad? Odwiedziłem Chrześnicę. Czy to coś złego? 

- No... - przeciągnęłam delikatnie skubiąc dolną wargę - Niby nie. 

Zerknęłam z ukosa na Gabriela. Wpatrywał się we mnie szarymi oczami jakby usiłował znaleźć na coś odpowiedź. Poprawiłam się instynktownie na krześle przekręcając głowę wprost na niego. Był daleko gdzieś myślami, ponieważ nawet nie odwrócił się, gdy go nakryłam. 

Podsunęłam się lekko do niego i położyłam dłoń na udzie. 

Ocknął się i roztargniony nie wiedział gdzie zawiesić swoją uwagę. Złapał mnie mocno za rękę i zacisnął na niej palce miażdżąc moje kostki. Był na coś zły, musiałam dowiedzieć się o co chodziło. 

Po południu dzieciaki demolowały ogród z Fabiano, a ja mimo złego samopoczucia powędrowałam za mężem do jego gabinetu. Zamknęłam drzwi i stanęłam przed nim z bojowym nastawieniem. 

- Nie dostałem dzisiaj niczego, więc...

- Dlaczego czuje, że coś znowu przede mną ukrywasz, co? - zadałam bardzo proste pytanie - Czy już nie wystarczy ci to, że nasz związek aktualnie składa się z samych kłamstw?

- Ariel, nie zaczynaj znowu. Już i tak dzięki temu ściągnęliśmy na siebie kontrolę twojego wuja. 

Czyli dobrze czułam. Fabiano pojawił się na naszym terenie, ponieważ miał w tym jakiś konkretny cel. 

- Wiesz, co? Chyba najlepsze co teraz mogę zrobić to wylecieć do Mediolanu. Wezmę Bleer ze sobą. Póki nie zrozumiesz, że ciągłe kłamstwa prowadzą tylko do upadku, wolę nie wchodzić ci w drogę. 

Już byłam przy wyjściu, kiedy zatrzymał mnie jego głos:

- Twój ojciec przestał mi ufać. Chciał, abym zrezygnował z ciebie, ponieważ on również dostał anonimy grożące mu. Fabiano przyleciał tu po to, aby pilnować tego co się dzieje, i w razie czego działać. Mimo, że ma swoje lata, to łeb dalej na karku. 

- Kiedy rozmawiałeś z moim ojcem? - zaskoczona obróciłam się. 

Sama z Mosculio nie miałam kontaktu od jakiegoś miesiąca. Sądziłam, że może to i lepiej, gdyż ojciec zawsze jak dzwonił pytał o absurdy. Zazwyczaj pytał o to jak się miewam, i czy wzięłam leki. Nie pytał o to czy mi dobrze, czy czegoś mi potrzeba. Chyba sądził, że pod dachem Moretti mam wszystkiego pod dostatkiem. 

- Kilka dni po dostaniu pierwszego anonimu - westchnął zaciskając nasadę nosa - Jones jest prawdziwym psychopatą, i zapewne liczy, że sam w końcu się poddam i pozwolę mu zrobić to co kiedyś zrobił Wirginii. W tym przypadku się, kurwa mać myli. Zniszczę go, ale potrzebuję pomocy. 

- Gabrielu - podeszłam do niego - Damy sobie radę - kucnęłam przed nim łapiąc jego bladą twarz w dłonie - Tylko musisz być ze mną szczery. Mam dość już tych kłamstw. To, że kłamstwo zaślepia mnie tworząc niemal idealny obraz nie oznacza, że jeśli dowiem się prawdy będzie tak samo. Uwierz mi, że jest sto razy gorzej jeśli odkrywasz tę okrutną prawdę - potarłam kciukiem jego policzek z blizną. 

- Wybaczysz mi? - wychrypiał - Nie chciałem cię ranić. Po prostu chciałem tylko, abyś była szczęśliwa i skupiła się na tym, by na świecie pojawił się nasz dzidziuś - uśmiechnął się smutno opierając czoło o moje. 

Tkwiliśmy w takiej pozycji kilka sekund, nim zapytał:

- Byłaś na kontroli? Minęło już trochę czasu, a uprawialiśmy seks już nawet przed tym jak lekarka upewniła nas, że jest ogromna szansa. 

- Niedługo idę - zagryzłam mocno wargę - Jeśli chcesz, możesz iść ze mną - przejechałam palcem po jego muskularnym udzie uśmiechając się zalotnie. Dotarłam aż do rozporka, który dzięki mojemu dotykowi niebezpiecznie się uniósł. 

- Kotku - mruknął obniżając się na fotelu. 

- Nie mów nic, tylko daj mi to zrobić - złapałam za klamrę paska i jednym ruchem rozpięłam zamek pozwalając, by ściągnął spodnie z tyłka. Pod czarnymi bokserkami krył się przedmiot którego wtedy było mi trzeba. 

Spędzając coraz więcej chwil z Gabrielem, chodziło o te dobre i te złe uświadomiłam sobie wiele rzeczy o których kiedyś nie miałam bladego pojęcia. Jedną z nich było to, że seks z tym facetem jest boski i nie chciałam nikogo innego na jego miejsce. 

Wyjęłam sterczącego penisa z bokserek i chwyciłam go u nasady. Przejechałam językiem po całej długości słysząc aprobatę z ust męża w uszach. Napaliłam się jeszcze bardziej i zassałam gładką skórę ugniatając jądra. Czułam się nakręcona przez nacisk jego dłoni na moich włosach. Zaczęłam się krztusić, gdy odbijał się od ścianek mojego gardła, ale nie przeszkadzało mi to. 

Chciałam doprowadzić go na skraj, i zacząć wszystko od nowa. Bez kłamstw. 

Ariel. La mia speranza |18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz