2. Rozdział 6

1.7K 75 8
                                    

Gabriel 

- Jak się miewa produkcja? Badałeś się? Może masz zespół uśpionych plemników? Wiesz jeden z moich braci mimo zapału na seks ze swoją żonką spłodził tak naprawdę tylko jedno dziecko - Fabiano rozłożył się na moim fotelu przy biurku zakładając ręce za głowę. Zacisnąłem dłonie w pięści i wywróciłem oczami. 

- Fabiano, powiedz mi co nagadał ci mój teść, że mimo mojego sprzeciwu wysłał tu kogoś - pochyliłem się nad nim opierając łokciami o blat mebla. 

- Oj... - brunet obrócił się na krześle mając w uścisku cygaro - Przyleciałem tu, żeby mieć oko na to co się dzieje. Mosculio dostał pierdolca po tym jak dostał jej zdjęcia, i to jeszcze porwane z wiadomością, że następnym razem zobaczy ją na żywo w takiej formie - przybrał już poważny wyraz twarzy - Ariel jest moją chrześnicą, i nie mam zamiaru iść na jej pogrzeb. To ona ma przyjść na mój, zrozumiano?! 

Jego mięsień na policzku drgnął. Świadczyło to o tym, że nie żartował. Fabiano naprawdę obawiał się o moją żonę. 

***

- Kotku... - przejechałem dłonią po barku żony. Mruknęła rozkosznie otwierając swoje zielone oczy. Widziałem w nich iskierki, które dały mi pewność, że miałem jeszcze sporo czasu na igraszki. Odsłoniłem jej piękne ciało i zawisłem nad nią łącząc nasze wargi w głębokim pocałunku. 

Ariel była idealna. Ostatnimi czasy się zmieniła i to bardzo, ale nie miałem nic przeciwko temu, że do naszego małżeństwa dodała pazura. Miałem wrażenie, że byłem już gotowy, i nawet nie zauważyłem chwili, kiedy wkradła się do mojego serca na dobre. 

- Gabrielu - wydyszała pocierając moje plecy smukłymi dłońmi. Poczułem lekkie pieczenie osuwając się niżej, by dotrzeć do lśniącej cipki. Zassałem jej fałdki słysząc jak cichutko pojękuje. Zacisnęła palce na moich włosach niemal wciskając mi łechtaczkę w nos. Parsknąłem chuchając w pulsującą szparkę - Z...zaraz dojdę - wygięła się w łuk. Włożyłem w nią dwa palce ugniatając pączek. 

- Pyszna - oblizałem usta, a ona zacisnęła się na moich knykciach jak prawdziwe imadło.

Blada twarz Ariel miała uroczy rumieniec, a jej opuchnięte wargi wyglądały jeszcze bardziej kusząco niż, gdy się obudziła. Nasunąłem się na nią ustawiając penisa między udami rudej i zagryzłem jej dolną partię ust. Westchnęła, kiedy mój fiut sam wręcz się w nią wszedł. Była taka mokra...

Całowałem ją, i wielbiłem póki sam nie osiągnąłem spełnienia. Liczyłem w duchu, że w końcu nam się uda i już za niedługo będę miał śmiało twierdzić, że będę spodziewał się trzeciego potomka. 

Leżeliśmy chwilę bez ruchu, dopiero składając pocałunek na czole małżonka uchyliła zmęczone powieki i uśmiechnęła się pocierając mój policzek. Widziałem w tych szmaragdowych źrenicach szczęście, a to było najważniejsze. Chociaż na chwilę mogliśmy zapomnieć o tym całym gównie które nas otoczyło. 

- Za godzinę mam kontrolę - wyszeptała. 

- Jadę z tobą - ucałowałem jej dłoń - Chcę usłyszeć w razie czego co robię źle - parsknąłem. 

- Gabriel, ty nie robisz nic źle, zrozum. To nie jest zależne od nas. Nawet jeśli teraz się nie udało, to trudno, będziemy starać się dalej - wzruszyła ramionami. 

Nie chciałem, aby wymsknęło mi się coś z ust, ale byłem bliski klęski. Chciałem dać jej dziecko nie tylko dlatego, żeby na świecie chodziła nasza mała kopia, ale również dlatego, ponieważ wiedziałem jak tego pragnie, a tylko tak mogłem odkupić swoje winy, za to co jej zrobiłem na samym początku. 

Dzięki temu, że Bleer polubiła Fabiano mogłem w spokoju opuścić rezydencję bez obaw, że coś się stanie. Miałem wątpliwości co do postawy obrońcy Parkera, i wiedziałem, że prędzej czy później będę musiał porozmawiać z nim o dalszym kontynuowaniu nauki. Miałem co do tego plan, ale musiałem z nim go omówić. 

- Stresujesz się? - zapytała Ariel, kiedy usiadła obok mnie na tylnych siedzeniach. 

- Nie - odparłem krótko stukając w ekran telefonu. Musiałem wyjaśnić pewną sprawę z Raphaelem, i obawiałem się, że już niedługo będę musiał lecieć do Hiszpanii, mimo tego bagna. 

***

- Um... - lekarka spojrzała na mnie z ukosa uśmiechając się podejrzanie - Widzę, że nie stoicie w miejscu - przejechała czymś między nogami Ariel, a ja poczułem się, kurwa zazdrosny! Mimo, że to była kobieta. 

Moja żona oblała się rumieńcem i spuściła wzrok na swoje paznokcie, zaś ja nie miałem zamiaru nawet zaprzeczać. 

- Owszem. Produkcja nie stoi w miejscu, może jak na to uda się trojaczki od razu. 

Miałem wrażenie, że ginekolog zaraz wybuchnie gromkim śmiechem, mi zaś nie było do śmiechu. Chciałem jak najszybciej się dowiedzieć czy nasza szansa nie została zaprzepaszczona. 

- Mam bardzo dobre informacje! - jej entuzjazm nagromadził we mnie jeszcze większe nadzieje - Udało wam się. Ariel jesteś w piątym tygodniu ciąży. 

O rzesz, kurwa. 

***

Wybaczcie, że tak krótki i mniej rozbudowany, ale... dopadła mnie choróbsko. 

Ariel. La mia speranza |18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz