2. Rozdział 3

1.7K 81 3
                                    

Ariel 

- Parkerze Moretti, synu Gabriela Moretti chodź tu natychmiast do mnie! 

Po słowach które zostały przeze mnie wypowiedziane w kuchni niemal natychmiast zawitała blond czupryna. 

Parker nie wyglądał jak typowy czternastolatek. Już jak na ten wiek miał zarys mięśni, i kwadratową szczękę której chyba pozazdrościć mu mógł każdy nastolatek. Dałabym mu co najwyżej szesnaście lat. 

Odgarnął dłuższą krzywkę z góry i oparł się o blat wiedząc już chyba dlaczego go wezwałam. 

Odłożyłam ścierkę i założyłam ręce na klatce piersiowej oczekując, że sam rozpocznie rozmowę. Niestety, uciekający wzrok świadczył tylko o jednym. 

- Masz mi coś do powiedzenia, Parker? - zadałam jasne pytanie. 

- Em... - potarł kark - Nie - przez to, że jego głos przytłoczony był chrypą upewniłam się tylko, że coś przeskrobał, a telefon od nauczycielki był do odpowiedniej osoby. Nie wiem jak mogłabym wybronić Parkera z rąk Gabriela, gdyby wtedy odebrał właśnie on. 

- Dlaczego pobiłeś jakiegoś chłopaka? Nie wspomnę już o tym, że połamałeś mu nos, i o mały włos nie wykręciłeś ręki - uniosłam palec wysoko dodając większej grozy wypowiedzi. 

- Nie zrobiłem tego - syknął mrużąc lekko oczy - A w sumie? Nawet jeśli, tak to co? Miałem pozwolić żeby gnębił bezbronną dziewczynę? 

- Dziewczynę, tak? - uniosłam brwi - Parker, nie musiałeś interweniować sam! Od tego są nauczyciele!

- Ale oni gówno z tym robią. Pierd... - zatrzymał się hamując w ostatniej chwili - Ariel, oni nie robią nic z tym faktem. Sandra nie raz zgłaszała już do dyrekcji to, że Alberto ją gnębi i nasyła na nią swoich kumpli, a jedyne co jej powiedzieli to tylko: To minie. W końcu nie wytrzymałem i zrobiłem to co reszta mogła zrobić wcześniej. 

- Agresja nie jest czymś co może rozwiązać problem. Ona wręcz przeciwnie, nakręca spiralę jeszcze bardziej - starałam się brzmieć na opanowaną, w środku natomiast płonęłam z powodu lęku o chłopca. 

Po pierwsze, Parker nie chodził razem z Bleer do szkoły gdzie znajdowały się dzieciaki ze zwykłym domów. Było tam mnóstwo nadzianych i rozpieszczonych berbeci którzy gnębili nawet o to, że ktoś nosił koszulkę Gucci z poprzedniego sezonu. Brak wyrozumiałości i czysta hipokryzja, ale rozumiałam Gabriela, ponieważ tylko na to mógł im pozwolić z powodu tego czym się zajmował. Natomiast... wiedziałam, że nasunięcie mu pomysłu związanego z nauką w domu może coś wskórać. 

- Nie wspomnę o tym Gabrielowi tylko i wyłącznie z powodu tego, że nie chcę byś miał jeszcze więcej kłopotów. Jutro pojadę z tobą do szkoły i porozmawiam z rodzicami tego...

- Alberto - podpowiedział mi od niechcenia. 

- O no właśnie, Alberto - pstryknęłam palcami - A teraz zmykaj do siebie. Odpocznij po treningu, zawołam cię na kolację kiedy będzie gotowa - westchnęłam. 

W odpowiedzi dostałam uśmiech. Był pełen wdzięczności. 

Mimo, że nie byli moi... czułam się jak ich rodzona matka, i pokochałam dwójkę jak własne. 

***

- Wysiadka - wyjęłam kluczyki ze stacyjki i odprowadziłam spojrzeniem sześciolatkę która nim ja i Parker wyszliśmy z auta już biegła w stronę bocznego wejścia - Załatwię to, naprawdę - zapewniłam go. 

- Nie wiem po co ta szopka - wywrócił oczami poprawiając na ramieniu sportową torbę - I tak Alberto nie odpuści i póki się na mnie nie odegra nie da spokoju mi jak i Sandrze. 

Ariel. La mia speranza |18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz