Rozdział 18

1.8K 73 17
                                    


Ariel


Przez cały dzień chodziłam skołowana, nie potrafiłam przestać myśleć o tym, że Bryson, który jak sądzi cała reszta nie żyje, tak naprawdę ma się niemal świetnie, oraz zamieszkuje w jakiejś melinie w samym centrum Nowego Jorku. 

Zachłysnęłam się gwałtownie powietrzem, kiedy w moje oczy rzuciło się coś bardzo dziwnego. Gabriel chodził po ogrodzie trzymając za rękę małą Bleer. Co jeszcze bardziej dziwnego uśmiechał się, słabo, ale to robił. Nie znałam go na tyle, by wywnioskować, czy robił to celowo dla zmyłki, czy może drgnęło w nim coś... 

Doskonale wiedziałam, że coś go od nich odpycha. Parker otworzył się przede mną i w czasie, gdy omijałam ich "ojca" jak ognia opowiedział mi niemal o każdej historii, oczywiście o każdej o której pamiętał. Doszłam do jednoznacznego wniosku: Gabriel nie pałał nawet gramem miłości w ich stronę, mimo, że sam je stworzył! To było cholernie okrutne... nawet jak na niego. 

Potarłam ramiona wzdychając przeciągle. Znalazłam się w najgorszym możliwym miejscu. Sytuacja z Brysonem dobiła mnie jeszcze bardziej..., a przez fakt, że nie mogłam wyżalić się nikomu odczuwałam to stokroć bardziej niż wcześniej. Kiedy po raz pierwszy miałam z nim styczność, niemal od razu powiedziałam całą prawdę Jose, ponieważ uważałam to za jedyne rozsądne rozwiązanie, przecież w tamtej chwili była mu obiecana. 

Aktualna sytuacja zdawała się być jeszcze gorsza niż wcześniej...

Bryson namieszał, i miałam obawę, że zrobi to jeszcze dobitniej. 

Obróciłam się odrywając spojrzenie od dwójki która zbliżyła się do mojej osoby i odeszłam sama jak najdalej nie chcąc konfrontacji z Gabrielem. Uciekałam, ale wiedziałam, że czym prędzej znajdę się pod ścianą, i rozmowa z nim będzie nieunikniona. 

Wróciłam do sypialni którą dzieliłam z nim. Zatrzasnęłam cicho drzwi i usiadłam na samym rogu łoża małżeńskiego. Na całe szczęście, takowe tam było. Przez wielkość mogłam pozwolić sobie na pewnego rodzaju odizolowanie w trakcie snu. 

Mój telefon leżący na stoliku nocnym drgnął. Przełknęłam ślinę i sięgnęłam po niego. Mimo lęku chciałam sprawdzić od kogo dostałam wiadomość. 

OD: NIEZNAJOMY 
Dziś. To samo miejsce. Ta sama godzina. 
Wiesz od kogo. 

Skąd miał mój nowy numer telefonu? Właściwie również zadawałam sobie pytanie: Jakim cudem wtargnął kilka dni wcześniej na posesję tak bardzo strzeżoną? 

Wzięłam głęboki oddech, i wiedząc, że sama nie dotrę do prawdy powędrowałam do małej garderoby, zmieniłam luźną sukienkę na ciemne rurki, czarny top, oraz skórzaną kurtkę. Związałam włosy w wysoki koński kucyk i jak nigdy musnęłam swoją twarz mocniej makijażem. 

Stojąc przed lustrem wspomniałam pewną sytuację, kiedy nie ryzykowałam niczym i postanowiłam być kimś innym. To był okres, gdy Santiano miał problemy z Indianą. Pamiętna sytuacja w klubie nie była czymś co robiłam na co dzień. W tym przypadku, musiałam zastosować stronę siebie która nie pokazywała mnie prawdziwej. 

Niestety trafiłam na porę obiadową. Chciałam zaskoczyć Brysona i zjawić się tam niezapowiedziana. Musiałam uzyskać odpowiedź! 

Przemknęłam przy ścianie, ale wtedy ktoś złapał mnie za łokieć. Okazało się, że to był ochroniarz mojego ojca który zjawił się z samego rana razem z resztą. Nowy Jork był moim drugim domem... moim i mojej rodziny. 

Ariel. La mia speranza |18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz