Rozdział 28

1.9K 80 6
                                    

Ariel

Usta Gabriela przywarły do moich jak pijawki. Działając pod impulsem opadłam klatką piersiową na niego, i potarłam dłonią przeciągłą bliznę na szczęce. Mruknęłam niespodziewanie, gdy wsunął swój język do środka, i zaczął pieścić moje podniebienie. Pchnął moje wiotkie ciało na materac, i dopiero, gdy opadłam na miękkość dotarło do mnie co się działo. Momentalnie otrzeźwiałam. 

- Gabrielu - wydyszałam ciężko odsuwając się delikatnie, od opuchniętych warg męża. 

Jego oczy lśniły niczym gwiazdy na tle nocnego nieba, wyglądał jakby czekał na to, aż pozwolę mu na kontynuację. Wiedziałam, że wykonanie nawet jednego ruchu w jego stronę mogło oznaczać, że zgadzam się na to co mogło zdarzyć się później, ale...

No właśnie. Czy ja tego właśnie chciałam? W mojej głowie toczyła się prawdziwa burza. Wszystko mieszało się ze sobą tworząc dziwnego rodzaju wir zamętu, z którego miałam chyba tylko jedno wyjście. 

- Nigdy nie robiłam tego, i... - przerwał mi muskając moje usta. Potarł dłonią policzek jakby chciał dodać mi otuchy. 

- I właśnie dlatego cię wybrałem - wyszeptał opierając czoło o moje - właśnie dlatego jesteś moją panią Moretti - dokończył chrypiąc. 

Poczułam jak motyle w brzuchu niemal pędzą, aby wydostać się na zewnątrz. Mięśnie ugięły się i pozwoliłam na to, by dotknął mnie przez materiał kremowych fig. Wcześniej tylko robił to Bryson, i to z zaskoczenia. 

Jęknęłam głucho odchylając głowę do tyłu. Zamknęłam powieki oddając się rozkoszom, które płynęły z tego zbliżenia. Gabriel hamował się, czułam to, ale to dobrze. Czułam również jak skrupulatnie obserwuje mój ruch, kiedy palcami sunie coraz to wyżej. 

- Gabrielu... - wydyszałam, a mięśnie mojej kobiecości powoli zaczynały się podejrzanie zaciskać. Choć nawet nie wykonał zbyt wiele, byłam za słaba - Nie baw się mną, zrób to, po prostu zrób to. 

- Nie zrobię czegoś czego potem będziesz żałować. Nie chcę, byś patrzyła na mnie potem krzywo, krzywda to ostatnie co chcę ci zrobić w tym momencie. Już i tak przez wiele przeszłaś, prawda? Obydwoje jesteśmy zniszczeni. 

Mlasnęłam domagając się czegoś więcej, dlatego nim zszedł ze mnie pociągnęłam go za ramię zderzając się z szarym spojrzeniem męża. Był podniecony, stwierdziłam to po wybrzuszeniu w spodniach, jak i mgle w oczach. 

- Chcę cię. Gabrielu zrób to ze mną, odbierz mi dziewictwo. 

***

Ciepły oddech muskał moją łechtaczkę w chwili, kiedy głowa Gabriela nurkowała między moimi nogami. Zagryzałam wargę wyginając plecy w łuk. Pragnęłam zacisnąć palce na jego końcach jasnych włosów i docisnąć go do siebie bardziej. Stałam się zachłannym owocem który chciał, aby właściciel jego dopił każdy sok, do ostatniej kropli. 

- Ależ jesteś pyszna - oblizał się wsuwając delikatnie w mój środek palec - Ciasna, i tylko moja - zawisł nade mną całując. Zgłuszył tym mój jęk który wydostał się spomiędzy warg. Kciukiem kręcił kółeczka dociskając do mojego pączka. Nigdy w życiu nie czułam takiego ognia jak w tamtej chwili. 

Pchnął mnie lekko wysuwając ze mnie palce. Uchyliłam wcześniej zamknięte oczy, i zaskoczona zaczęłam szybciej oddychać. Mimo wszystko z moją dolegliwością, jakikolwiek wysiłek wiązał się z przyspieszoną akcją serca. 

- Ariel? Co się dzieje? - zapytał nagle jakby otrzeźwiały. 

- N...Nic, po prostu muszę zaczerpnąć świeżego powietrza. 

Poczułam się jak ostatnia kretynka, chciałam zapaść się pod ziemię, a uczucie, że nie potrafię zaspokoić własnego męża zaczęło ponownie we mnie uderzać. 

Złapałam za pościel i okręciłam się nią. Łapczywie chłonęłam powietrze nie mogąc spojrzeć mu w oczy.

- Rozumiem - podreptał za mną na balkon, a silne dłonie zacisnęły się na moich biodrach - Ariel, spójrz na mnie - na samym początku nawet nie zareagowałam - Spójrz na mnie, wiesz, że nie lubię powtarzać. 

- Przepraszam - wyszeptałam załamującym się głosem - Przepraszam, że nie jestem taka jak Alice. 

Zamarł za moimi plecami, a jedynie świst wiatru wydawał jakikolwiek dźwięk. 

- Słucham?! - niemal ryknął - Dlaczego, kurwa mać porównujesz się do rasowych dziwek?! Ariel, powiedz mi dlaczego?!

- Bo widziałam... - zatrzymałam się w połowie hamując się. Rumieniec wkradł się na moje policzki - piekł mnie potwornie. Chyba dobrze, że wtedy znajdowaliśmy się na zewnątrz. 

- Co widziałaś? Ariel? 

Drgając złapałam kolejny raz powietrza w płuca, i zaciskając palce na barierce wyznałam wreszcie:

- Widziałam was, widziałam cię jak i ją kiedy uprawialiście seks. Myślałam, że wiesz o mojej wadzie serca, i dlatego nie chciałeś ze mną tego zrobić. Teraz chyba...

- Ariel - jego głos był, dziwny? Nie mogłam tego dokładnie określić - Posłuchaj mnie. Powiem to pierwszy i ostatni raz. Nie zmienię wielu rzeczy. Owszem pieprzyłem Alice, ponieważ była pod ręką. Nie zważałem na swoje dzieci które przy tym krzywdziłem. Dołączyłaś potem również i ty. Jesteś jak taki, może mój Anioł? Powoli otwierasz mi oczy, które miałem zamknięte przez tak długo. Rozumiesz? Nie zastąpi mi ciebie jakaś pierdolona Alice, Sralice... Jesteś osobą której moja rodzina potrzebowała, i wiem to już, że ten na górze, wiedział, że mój koniec jest już bliski i dlatego jesteś tu z nami. Chcę was chronić, i mimo, że nie byłem i nie będę ojcem jak i mężem roku, to chcę chociaż spróbować być taki jak kiedyś.

- Kto cię tak skrzywdził, Gabrielu? - nie czułam nawet kiedy łzy spływały po moich policzkach, a wiatr rozwiewał włosy na boki - Powiedz mi, kto ci to zrobił? Kto zniszczył tak cudowną osobę?

- Wirginia, odebrała mi wszystko co kiedyś było dla mnie numerem jeden. Razem ze sobą posłała do grobu kochającego do szpiku kości Parkera ojca, jak i uczciwego faceta który chciał uwolnić się od rządów mafii. 

Chciałam przeklinać jego żonę tak długo, aż sprowadziłabym jej duszę na ziemię. Chciałam rozerwać ją w pół i puścić daleko w ocean. 

- Nie przeszkadza mi to, że jesteś chora. Wiem, że źle to zabrzmi, ale mamy Parkera i Bleer. Wiem, że może dla ciebie to nie jest tak...

- Pokochałam ich, Gabriel. Są dla mnie bardzo ważni, chce dla nich jak najlepiej, i pragnę uratować ciebie dla nas wszystkich. Skoro kochałeś ich kiedyś, kochasz ich również teraz. Tego uczucia nie da się zaprzepaścić, tym bardziej do własnych dzieci. Otwórz się, pozwól Bleer narysować sobie na dłoni krzywe serduszko różowym markerem, a Parkerowi pozwól mówić swobodnie o wynikach meczu koszykówki. 

Widziałam jak mięsień jego policzka drgnął, wpatrywał się bez emocji w księżyc który oświetlał naszego twarze. Dotknęłam niepewnie jego nagiego bicepsa i przytuliłam się nie oczekując żadnej reakcji. 

- Pomogę ci, chociaż tyle zrobię.

- Nie masz żadnego prawa skreślać się przez wadę. Nie wybrałaś dla siebie takiego losu, a ja jako mąż muszę to zaakceptować. Nie muszę wpychać w ciebie fiuta, choć to bardzo trudne, aby napawać się tym jak rozkosznie wyglądasz pode mną. 

- Chciałabym to zrobić, naprawdę, ale kiedy jestem już o krok, moje serce jest jak dziki dzwon. Boje się, że w pewnym momencie się uduszę. 

- Zabiorę was gdzieś jutro, dobrze? - niespodziewanie uniósł moją brodę palcami wyżej - To miejsce jest dla mnie ważne, i to cholernie ważne. 

- Dobrze - wtuliłam się w jego dłoń. 

- Chodźmy spać. Czeka nas jutro długa droga... 

Nie wiedziałam, że ta długa droga będzie, aż tak kręta.

*** 

Jak ja za wami tęskniłam! Kochani wracamy! Gabryś znowu w akcji.  Dobrej nocy <3

Ariel. La mia speranza |18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz