Ariel
Wiatr wyginał drzewa w jednym kierunku, przy akompaniamencie świstu. Mimo zawieruchy walczyłam usadowiona pod wysoką rośliną, aby moje kartki gdzie miałam rozplanowane poszczególne dni gdzieś nie uleciały, jednak na marne. Wszystko powiało przed siebie, nie dając mi możliwości złapania papieru w locie.
Moje myśli uciekły...
Zacisnęłam boleśnie palce na zeszycie, nie zorientowałam się kiedy knykcie pobielały a charakterystyczne pieczenie przez rozgrzanie skórzanej okładki przywróciło mnie do zdrowego myślenia.
- Ariel! - głos ciotki Georgii rozbrzmiał z oddali.
Odgarnęłam lecące na twarz włosy i zerknęłam na nią. Stała zaniepokojona w przejściu tarasowym trzymając w ręku miskę pełną jabłek.
- Wszyscy cię szukają - dotarł do mnie jej spokojny ton, kiedy stanęła naprzeciwko wysuwając w moją stronę owoc. Niepewnie przyjęłam go i wgryzłam się w sam środek - Mosculio postawił pół swoich ludzi na nogi, a ty tu tak spokojnie siedzisz - zachichotała kręcąc głową.
- Mój ojciec naprawdę to zrobił? - zaskoczona uniosłam głowę na kobietę w ciemnozielonej garsonce ze złotą broszką - sądziłam, że mogę - mruknęłam pod nosem zbierając wszystko na kupkę - w takim razie, wracam - wstałam z drewnianego krzesła i już chciałam odejść, ale kobieca dłoń nie pozwoliła mi na to.
- Ariel, wszyscy widzą, że coś jest nie tak.
- Słucham? - zaskoczona zapytałam - ciociu, po czym wnioskujesz, że coś jest nie tak? - chciałam się dowiedzieć, może właśnie to była chwila, kiedy mogłam dowiedzieć się czegoś co mogło mi dać jakiś znak.
Niestety, gdy Georgia uchyliła wargi krzyk ojca zakłócił jej powiedzenia cokolwiek.
- Ariel! Na litość boską! Gdzieś ty się podziewała? - dopadł do mnie przytulając z całej siły - dlaczego nie powiedziałaś Gerardowi, że wychodzisz do ogrodu? - założył pukiel moich rudych włosów za ucho i spojrzał zaniepokojony - wiesz, że wieje bardzo silny wiatr, a to drzewo jest już wiekowe?
- Wiem, tatku - wtuliłam się w jego dłoń okazując tym skruchę - przepraszam.
- Zmykaj do domu, jest bardzo zimno - ponaglił mnie delikatnie się uśmiechając - idźcie również, zguba się znalazła - te słowa skierował do ochrony która mając przerażenie na twarzy stała za jego plecami. Dopiero jak do nich dotarło co powiedział odetchnęli z ulgą i odeszli.
Wyminęłam ciotkę, ojca, i poszłam powolnym krokiem do rezydenci w Nowym Jorku, aby nie narobić większego zamieszania. Zdjęłam z siebie szary sweterek czując zapach jedzenia. Mimowolnie skrzywiłam się wiedząc, że ciotki przygotowały coś składające się tylko z warzyw.
- Obiad gotowy!
***
- Wyniki badań - Gerard podał mi sporej wielkości kopertę. Odłożyłam książkę na bok i ją otworzyłam - zawołać kogoś?
- Nie - odchrząknęłam - chce zostać sama - zapewniłam unosząc delikatnie kącik ust, aby go przekonać.
Skinął jedynie i zniknął za drzwiami które po chwili zamknęłam na zamek. Drżałam, ponieważ to od tego co znajdowało się w kopercie zależała cała reszta. Nie byłam lekarzem, jednak ten, gdy wykonywała badania dał jasne wskazówki jak interpretować wynik. Czy jest on na moją korzyść, czy jednak nie.
Natomiast przeglądałam wszystko cały czas i nie rozumiałam kompletnie nic. Zupełnie jakby znalazła się w jakimś omamie w którym toczy się mój los. Mój mózg się wyłączył czytając lekarskie formułki.
- Ariel! - pukanie do drzwi nawet nie zwróciło na mnie jakiejś szczególnej uwagi - otwórz te drzwi! - damski tembr przebijał się przez drewno, ale ja dalej nie ruszyłam nawet, by otworzyć osobie stojące za - Ariel! Otwieraj! - to była moja mama, tak sądziłam.
Przełknęłam ślinę i schowałam dokumentację pod poduszkę. Wygładziłam jasne jeansy i dopiero wtedy zebrałam się, by otworzyć. Kiedy to zrobiłam natrafiłam na gniewne spojrzenie Rachel.
- Kochanie, Gerard powiadomił mnie o tym, że przyszły wyniki badań z kliniki. Zbieraj się, pojedziemy na konsultację.
- Mamusiu! - Rash wyrosła za jej pleców - mogę z wami? - dziewczynka która wyglądała jak młodsza ja zrobiła do niej maślane oczka.
- Słoneczko, zostań z Marco - pogłaskała czule jej policzki - muszę załatwić coś bardzo ważnego z Ariel.
- Ale... Marco powiedział, że zamknie mnie w pokoju - wydęła małe usta w grymasie - a ja nie chcę być tam sama, bo jest pod moim łóżkiem jakiś duch - wzdrygnęła się.
- Oj - zaśmiałam się kucając obok - Rash, a może chcesz zostać u mnie? Mam dalej te twoje książki, może i Freddie z Jose przyjdzie.
- No dobrze - wskoczyła na materac i zaczęła zmieniać pozycję kołdry, oraz poduszek. Koperta opadła na deski, więc schyliłam się po nią i zakleiłam, by nikt prócz mnie wcześniej nie widział tego co tam się znajdowało.
Czuje oko matki skanowało każdy mój ruch.
- Kochanie, jeśli okaże się, że... - zamilkła na chwilę - to nie skreśli cię pod żadnym pozorem. Nie mamy wpływu na wiele wydarzeń.
- W takim razie, jedziemy? - Gerard znienacka znalazł się obok matki - dzwoniłem jak pani Ranches kazała, o której panienka się zjawi, to doktor bez problemu ją przyjmie.
- Dziękuję, Gerardzie - rodzicielka uśmiechnęła się do niego - Ariel, w takim razie zbieramy się.
To była chyba pierwsza chwila, kiedy chciałam zostać zupełnie sama, i jedyna znać wynik. Zaskakujące, a jednak. Bałam się tego, że jeśli okażę się bezpłodna ojciec mnie skreśli i odda w najgorsze ręce jakiegoś drania.
Otuliłam się czarnym płaszczem. Zasunęłam wysokie, skórzane kozaki i przełożyłam przez głowę torebkę, do której wsadziłam pakunek. Czekałam na matkę pełna nadziei, że jednak wszystko będzie dobrze.
- Bardzo mi przykro, ale... - młody mężczyzna przeciągnął spoglądając na mnie ze smutkiem w oczach - dziecko w pani przypadku, to naprawdę będzie cud. Jeśli się pani zdecyduje, czeka panią bardzo długa droga.
Nigdy nie płakałam. Nigdy. Tak też było i w tym przypadku. Dołującą wiadomość przyjęłam jako twarda Ariel, ale w środku? W środku byłam jak wywrócony do góry nogami wieżowiec którego nie dało się już naprostować.
- Gerard - zwróciłam się do szofera - dowiesz się do kiedy doktor Green jest w Nowym Jorku? Chciałabym się z nim spotkać.
- Dobrze, jak tylko zatrzymamy się przed restauracją wykonam do niego telefon.
Opadłam na miękkie siedzenia, a dłoń matki zacisnęła się na mojej.
- Kochanie, nie wszystko jest stracone.
Chciałam żeby tak było.
CZYTASZ
Ariel. La mia speranza |18+
RomanceCzwarta część serii: La nostre speranze. Ariel Ranches Garcia jest dziewczyną która potrzebuje bliskości. Jest uzależniona od czynienia dobra drugiemu człowiekowi. Zrobi wszystko by zadowolić drugą osobę, nawet kosztem swojej duszy. Na jej drodze...