Ariel
Bo kiedy się zadręczasz, ja odczuwam to stokroć bardziej.
- Jesteś pewna? - Octavio wydawał się być w jakimś stopniu przybity moim wyznaniem. Przetarł twarz dłońmi i zamknął powieki.
- Skoro lekarz potwierdził to, tak. Jestem pewna - odpowiedziałam wzdychając - jednak nie uważam, że to koniec świata - podkuliłam pod sobą nogi i upiłam łyk gorącej herbaty.
- Rozumiem, że chcesz być twarda, ale bezpłodność to ciężki orzech do zgryzienia.
- Nie dla mnie - przyznałam smętnie - tak na marginesie, nie jestem bezpłodna. Sytuacja jest zupełnie inna jak się może wydawać. Posiadanie, w przyszłości dziecka nie jest dla mnie czymś skreślonym, natomiast gdybym je chciała, musiałabym się bardzo postarać i wdrożyć odpowiednie leczenie.
- Nie rozumiem - kuzyn wstał z fotela i okrążył prawie cały salon. Z jego mimiki twarzy nie mogłam wyczytać zupełnie nic - nie rozumiem, kurwa dlaczego musiało trafić na ciebie - uderzył dłońmi o ścianę, a przez niespodziewany huk podskoczyłam delikatnie się kuląc.
- Nie zmienimy przeznaczenia - przełknęłam ślinę odstawiając drżącymi dłońmi kubek na szklany stolik - Octavio, skoro ja nie mam z tym problemu, wy również go nie miejsce.
Nie zniosę tego, że przeze mnie czulibyście się zagubieni, a poczucie winy zażarłoby mnie do ostatniej kostki w stopie.
- Jesteś zbyt dobra jak na ten świat - powiedział pusto wpatrując się w zawieruchę za oknem - za, kurwa dobra.
- Octavio, wiesz tylko ty i moi rodzice. Możesz nie wspominać o tym dziewczynom, i reszcie? Nie chcę współczujących min. Wiem doskonale, że nawet jakbym ich upomniała, robiliby to dalej - zapytałam licząc, że nie powie o tym nikomu.
Zamieszanie które by nastąpiło zmiotłoby mnie z planszy kolejny raz.
- Póki sama nie powiesz prawdy, nie będę w to ingerował. Jednak sądzę, że powiedzenie tego będzie dobrym wyjściem, z resztą najlepszym jeśli chodzi tu o stosunki w naszej rodzinie. Obawiam się, że jeśli dowiedzą się przypadkiem będą mieli za złe, że nie powiedziałaś im tego wprost.
- W... wiem, znaczy rozumiem co masz na myśli - zapewniłam jąkając się - ale tym będę martwić się w przyszłości. Teraz nie chcę by cokolwiek uległo zmianie.
- Ariel - Octavio podszedł do mnie szybko i kucnął łapiąc za dłonie - jesteś mi najbliższą kobietą, prócz matki i babci. Z tobą przeżyłem pół swojego życia, i traktuje cię jak siostrę, a nie kuzynkę. Jeśli będzie cię coś trapić, będziesz czegoś chciała masz mi od razu o tym powiedzieć, zrozumiałaś?
- Dziękuję - uśmiechnęłam się ciepło w stronę bruneta - uważam to jednak za zbędne.
***
Podczas kolacji nie czułam się swobodnie. Chciałam skłamać w związku ze swoim złym samopoczuciem, ale zdawałam sobie sprawę, że byłoby to nie fair względem rodziców.
- Z babcią jest coraz gorzej - głos zabrał wuj Michael zwracając na siebie całą uwagę rodziny - musimy przygotować się na to, że niespodziewanie może jej między nami zabraknąć, nawet jutrzejszego dnia. W związku z tym zadecydowałem by na dobre oddać rządy w Nowym Jorku Octavio który jest już na to gotowy - uścisnął dłoń syna - sam muszę odpocząć od tego całego zamętu który się pojawił.
- O czym mówisz? - brwi stryja Fabiano wystrzeliły ku górze - znowu jakiś chuj chce z nami wojny? - parsknął wkładając do ust widelec z nabitym kurczakiem.
- Można tak powiedzieć. Wasz ojciec - pokazał na mnie i Santiano; na kolacji zjawiliśmy się tylko my, z naszego rodzeństwa - aktualnie podpisuje papiery w Kolumbii z Kaanem. Z tego co wiem, Burak dopilnował wszystko, ale to nie jest powodem podpisania unii z Turcją. Już od pewnego czasu dostrzegliśmy ubytki w towarze który wspólnie transportowaliśmy do Europy. Ostatnie wydarzenia, gdzie kokaina niemal sama powiała z wiatrem do morza w trakcie transportu ewidentnie dały nam znak, że to nie był przypadek.
- Kolejne porachunki z motocyklistami? - Santiano zacisnął szczęki tuląc do siebie swoją córkę.
- Nie będziemy spekulować niczego, póki nie jestem pewien - Michael poklepał syna po barku i uśmiechnął się delikatnie do niego. Dwie kopie wpatrywały się w siebie zacięcie - Octavio, liczę na ciebie.
- Ojcze, daje ci słowo, że pod moją ręką nasze nazwisko w dalszym ciągu będzie siało postrach.
Nie interesowałam się tym co działo się przy stole. Myślami tak naprawdę byłam gdzieś indziej, gdzieś gdzie nikt prócz mnie nie miał dostępu. Zaćmiona część mojej głowy nawet nie zapamiętała tego o czym mówił wuj. Puściłam to obok uszu nie chcąc się zamartwiać jakimiś porachunkami.
Po skończonym posiłku każdy rozszedł się do swoich pokoi. Kiedy mijałam sypialnię babci i dziadka postanowiłam zajrzeć do kobiety. Coś nie dawało mi spokoju. Odczuwałam narastający niepokój.
Zapukałam trzy razy, tak jak zawsze miałam to w zwyczaju. Odpowiedziała mi głucha cisza przez co zaniepokoiłam się jeszcze bardziej. Nacisnęłam na klamkę, drzwi się uchyliły, a kiedy przekroczyłam próg ich sypialni znalazłam się w głuchym pomieszczeniu gdzie nic nie wydawało dźwięku.
Babcia wyglądała jakby spała, zbyt normalny widok. Zaś dziadek... jego laska którą zawsze miał przy sobie była złamana w pół, leżała na deskach, a spod niej wystawała kartka. Złapałam ją między palce i kucnęłam przed również śpiącym Treyvonem.
Skoro twoje serce już przestało bić, moje również już nie ma po co.
Znieruchomiałam. Czas stanął w miejscu, a niekontrolowany szloch wydobył się z mojego gardła. Jak jakaś poparzona zaczęłam trząść dziadkiem, by wydusił z siebie jakiś dźwięk, ale na nic. Dotknęłam jego zimnej dłoni, którą złączoną miał z ciałem babci.
Obydwoje odeszli...
- Ariel! Kochanie gdzie jesteś?
Nie potrafiłam powiedzieć nic. Wpatrywałam się w denatów starając się zapanować nad drgawkami które tępo przyćmiły zdrowy umysł.
- Ariel! - to była mama. Tylko to zdołałam zauważyć przed tym jak zaczęłam głośno wyć tuląc się do dwójki leżącej na łóżku - Kochanie, co ty robisz u dzi... - przerwała kiedy weszła do środka - Boże! - krzyknęła przerażona - Czy... czy oni...
- Mamo. Oni nie żyją! - załkałam beznadziejnie wycieńczona opadając z sił.
***
Przyznam się, że uroniłam łezkę...
CZYTASZ
Ariel. La mia speranza |18+
RomanceCzwarta część serii: La nostre speranze. Ariel Ranches Garcia jest dziewczyną która potrzebuje bliskości. Jest uzależniona od czynienia dobra drugiemu człowiekowi. Zrobi wszystko by zadowolić drugą osobę, nawet kosztem swojej duszy. Na jej drodze...