2. Rozdział 8

1.7K 76 8
                                    

Ariel 

Widziałam jak twarz Gabriela robi się biała jak ściana. Chciałam uciekać jak najdalej i pluć sobie w brodę, za to, że powiedziałam mu wszystko. 

- D...Dobra, to ja... - jąkając wskazałam palcem na drzwi za sobą i wstałam z łóżka spuszczając wzrok z męża - Idę do dzieciaków je przyszykować na wizytę nauczycielek. 

- Poczekaj - niespodziewanie złapał mnie za rękę i zatrzymał w miejscu. Użył nieco więcej siły aby pchnąć mnie na swoje kolana. Odruchowo, tylko po to by nie spaść oplotłam jego kark dłońmi i przełknęłam ślinę - Dlaczego uciekasz? - zapytał oplatając kosmyk moich włosów wokoło palca. 

- Gabrielu, ja...

- Kiedyś jeszcze jak byłem z Wirginią sądziłem, że to właśnie była miłość, że to co czułem przy niej jest prawdziwe, a nie wymuszone, ale myliłem się... Przez wiele, wiele lat byłem zamkniętym w sobie kutasem który zranił własne dzieci a przy okazji ciebie, która nie zrobiła mi zupełnie nic. Zapomniałem co to jest czuć cokolwiek, dopiero przy tobie - zatrzymał się na chwilę biorąc ciężki oddech - Ariel dałaś mi nowe życie i pomogłaś odnaleźć tego samego faceta który został w przeszłości jako samotny ojciec, ze złamanym sercem. Wiesz, że Wirginia naćpała mnie, żebym wsunął jej chociaż obrączkę na palec? 

Boże... Znienawidziłam denatkę jeszcze bardziej. Chciałam zniszczyć coś, po prostu pozbyć się tego jak najszybciej i demolować wszystko po kolei. 

Jak tak można? Gabriel przeszedł przez piekło... a najgorsze było to, że zrobiła mu to osoba która niegdyś była dla niego wszystkim. 

- Co? - zdołałam tylko tyle z siebie wydusić. 

- Kiedyś byłem na tyle wycofany, że powiedzenie komukolwiek o tym, że jestem ojcem który wychowuje sam dwójkę dzieci to hańba. Odsuwałem się od nich bo przypominali mi o tym bestialstwie które zrobiła mi... ta kobieta. Najgorzej było z Bleer. Wirginia pod przymusem chciała by pojawiła się na świecie, kiedy tak się stało nie było mnie wcale w domu, i o mały włos nie straciłem córki która płakała w łóżeczku przez wiele godzin. Parker, to on jest jej bohaterem dzięki któremu ma zaślepiony obraz mnie jak i życia. 

- Boże - złapałam jego twarz między dłonie, w szarych oczach zamiast pustki widziałam ból, tęsknotę i zbierające się łzy, to było dla mnie za wiele - Gabrielu, dałeś radę. Ty też jesteś bohaterem - uśmiechnęłam się subtelnie i pocałowałam go w czoło odgarniając zbłąkane włosy z czoła blondyna. 

- Jesteś niesamowita, Ariel. Jesteś tu, bo mnie uratowałaś, to dzięki tobie zobaczyłem ile straciłem - przytulił mnie mocno do siebie - Teraz jestem pewien, że to ty jesteś moją przyszłością, i to do ciebie czuje coś prawdziwego, coś dzięki czemu zatracam rozumy. 

Tkwiliśmy w uścisku przez kilka chwil. Chciałam trzymać go najdłużej jak się dało, żeby tylko czuć to cudowne ciepło z jego ciała. Nie chciałam go nawet puszczać, ponieważ wtedy do mnie dotarło, że zakochałam się w nim do szaleństwa...

Gabriel Moretti, mój mąż, ojciec, oraz moja zguba... dla którego mogłam zrobić wszystko. 

*** 

- I jak? - zapytałam Parkera który zdjął przez głowę koszulkę i powędrował do łazienki przy jadalni. Ja mieszałam w garnku zupę, ale musiałam się hamować, żeby nie zwymiotować. To było okropne uczucie... 

- Okropnie - chłopak wrócił i znużony oparł się o wyspę kuchenną, po czym wspiął się na stołek i schował twarz w dłoniach - Ale czuje, że wyjdę na tym lepiej, i jak wrócę do szkoły w centrum na ostatni rok przed studiami będę czuł się o dużo pewniej. 

- Hm... - obróciłam się do niego z drewnianą łyżką przy ustach - Również sądzę, że to dobry pomysł. Jesteś pewien, że wybranie kierunku dalszego kształcenia już na tym poziomie jest słuszne? Gabriel wspominał, że chciałbyś kontynuować biznes. 

- Tak - odpowiedział unosząc głowę na mnie - Najprostsze, i zarazem bardzo dochodowe, a to się liczy najbardziej. 

Parker Moretti może i miał czternaście lat myślał bardzo przyszłościowo. Był bardzo dojrzały, a to wydawało mi się, że jest moją dumą. 

- Jesteś bardzo mądry, i jestem bardzo z ciebie dumna, wiesz? - podeszłam do niego i zmierzwiłam mu włosy - Twój tata też jest uniesiony z powodu tak odpowiedzialnego syna. 

- Ariel... - zaczął lekko zmieszany - Razem z Bleer chcieliśmy zapytać cię o to wcześniej, ale czy... możemy mówić do ciebie, mamo? 

Moje serce owiała nieograniczona radość, a miłość do nich wzrosła ponad wszystko. 

- Tak - wzruszona przytuliła go do siebie - W takim razie jesteś moim, synem? - oraz zaczął mi się zamazywać. 

- Dziękuję, mamo. 

***

Późnym wieczorem, po dniu który był dla mnie bardzo męczący zapaliłam światło w jadalni, nie było tam nikogo, ale moje zachcianki wygrywały ze zdrowym rozsądkiem. Usiadłam przy stole i rozwiązałam poły szlafroka. Jak zaczarowana zajadałam się czekoladowymi lodami nie zważając nawet na to, że w rezydencji nie było mojego męża mimo późnej godziny. 

Dopiero trzask drzwiami wejściowymi uświadomił mnie, że Gabriela nie było od rana!

Emocje stłumiły mój lęk o niego, ale nie zdawałam sobie sprawy, że sytuacja w jakiej się znaleźliśmy była poważniejsza niż mi się to zdawało. 

Ku zaskoczeniu progu nie przeszedł Gabriel tylko... jakaś kobieta. Była olśniewająca, miała długie blond włosy, skórzane spodnie opinające jej zgrabne nogi, wysokie szpilki, ciemny top który eksponował jej piersi, oraz... broń którą celowała prosto we mnie. 

Zamarłam. 

- Witam moją zastępczynie. Cyrk się skończył, możesz pakować manatki i spierdalać do Mediolanu. 

Wpatrywałam się w nią jakbym widziała ducha. 

- Aj, możesz mnie nie kojarzyć. Faktycznie - podeszła powoli do mnie - Wirginia Moretti. Nawet nie wiesz jak bardzo mi miło... 

Ariel. La mia speranza |18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz