Gabriel
W świecie w którym żyłem non stop coś się działo. Dzień bez niebezpieczeństw to prawdziwe święto, dla mnie jak i Raphaela który w dzień kiedy mieliśmy przesłuchać dostawców siedział w swoim gabinecie jakby miał robaki w tyłku! Ciągle się kręcił na krześle i mrużył gniewnie powieki.
- Kiego chuja się tak dąsasz?! - nie wytrzymałem i spojrzałem na niego smętnie.
- Riley dziś wymiotowała znowu rano. Dalej nie chce zrobić tego, pierdolonego testu, a we mnie się wszystko gotuje! - uderzył dłońmi o biurko.
- Spokojnie, bracie - parsknąłem - Sama nie wytrzyma i czym prędzej pójdzie do lekarza, zobaczysz, albo któraś z jej kuzynek zacznie na nią nalegać. Z twoich opowieści wnioskuję, że mają na nią spory wpływ.
- Niby tak, ale ta moja cwana bestia robi wszystko, aby mijać ich, i nawet nie odbiera telefonów wymieniając się z nimi tylko wiadomościami.
- Kochaniutcy! O czym tak szepczecie? - stłumiłem prychnięcie i zająłem się przeglądaniem papierów - Kochanie - Riley niemal zawarczała na swojego narzeczonego.
Jak dobrze, że Ariel była normalna... w takich chwilach zacząłem doceniać to jeszcze bardziej.
- Kochanie, ale... ja powiem ci wszystko, tylko teraz póki jest Gabriel na miejscu muszę załatwić z nim wiele spraw - Raphael pociągnął wkurzoną brunetkę do jej gabinetu. Gdyby nie uparty charakter Garcii pewnie zamknąłby ją w domu i kazał bawić się z Honey. Ten pies był jak właścicielka. Latał po całej firmie jak pojebany, bo Riley nie chciała zostawić go samego w ich apartamencie, nawet z opieką!
Słyszałem tylko ich stłumione głosy, a po chwili nawet i jęki. Wrócił wielki Alvaro poprawiając spodnie w kroku i rozsiadł się jakby nigdy nic.
- To na czym stanęliśmy?
- Tobie chyba co innego stanęło, drugi raz - dałem kąśliwy komentarz na który nie odpowiedział - Zobacz, to on był kapitanem w czasie rejsu - podsunąłem mu pod nos papier gdzie widniało imię i nazwisko gracza który mógł być powiązany z tym całym gównem które się rozpętało.
- Sądzisz, że mógł wiedzieć coś na temat zaginionego towaru? Łącznie straty wyniosły mnie ponad dwa miliony, a to nie sam koniec. Musisz zliczyć broń do końca.
- Wizyta? - zapytałem bez ceregieli.
- Ta - odpowiedział chwytając marynarkę z oparcia krzesła.
***
- Się dorobił - Raphael wypluł papierosa z buzi i przydeptał go butem - Wchodzimy od razu czy kulturka?
- No ba - poprawiłem poły szarej marynarki - Mam nadzieję, że przez te dwa dni trafiłem na dobry trop - wykrzywiłem wargi kierując się kamiennym chodnikiem, lekko zgarbionym do wejścia domostwa niejakiego kapitana Ediego Lamberta. Żegluga jako jedyny kierował takimi transportami mając jak wielu twierdziło mnóstwo doświadczenia.
Zapukałem w drewniane drzwi obserwując dokładnie teren. Wszystko wyglądało naturalnie, i nawet gdyby coś nie miał drogi ucieczki. Dom był parterowy, a ogrodu zdawało się nie być.
- Dzień dobry? - kobieta z siwymi włosami ubrana w gustowną garsonkę nas przywitała - W czym mogę panom pomóc?
- Szukamy Ediego Lamberta, żegluga.
- Męża nie ma - odparła od razu prostując się - I nie wiem kiedy będzie - z jej przyjaznego wyrazu twarzy nie zostało zupełnie nic, jakby temat mężczyzny ją brzydził.
- Wie pani może gdzie go znajdziemy? Mamy bardzo pilną sprawę.
- Nie. Edi zniknął kilka dni temu, zapewne albo jest na długim rejsie, albo zalał się w barze i wylądował na komisariacie. No a może znalazł sobie kolejną kochankę i zabrał ją na egzotyczne wakacje na Bali - założyła ręce pod piersiami i uniosła z kpiną brwi.
- Zniknął? A był tu po przypłynięciu z Kambodży?
- Z Kambodży? - jasno zaskoczona obróciła się - Wejdźcie - zaprosiła nas gestem do środka. Sama poszła w stronę otwartej kuchni, a my usiedliśmy na skórzanej kanapie - Tutaj jest cały grafik, mojego już prawie byłego męża. Rejs opada, ponieważ zawsze brał go w podróż. Tym razem nie zabrał nic. A w jego zapiskach nie ma nic o Kambodży.
- Kiedy dokładnie zaginął?- Raphael wziął od niej i otworzył na samym środku. Wypala mała karta, z kodem Morse'a. Zacząłem ją obracać w palcach.
- Jakieś pięć dni temu. Wrócił i powiedział, że musi gdzieś tylko pilnie wyjść. Miałam to gdzieś, i następnego dnia nawet nie dziwiło mnie to, że gdzieś przepadł.
- A to? Dostał to od kogoś czy...
- Jeszcze nim wrócił zjawił się u nas jakiś facet. Zostawił to dla niego pod wycieraczką, kiedy szłam z zakupami natknęłam się na niego.
- A coś charakterystycznego? - zadałem kluczowe pytanie.
- Miał czarną czapkę, i skórzaną kurtkę z napisem z tyłu. Chyba Devil's nigtht? Coś pod to.
Jeszcze ich tu brakowało! Myślałem, że się przesłyszałem, ale nie.
- Dziękujemy za ten informacje, jest to bardzo ważne - Diaz mimo wkurwienia zachowywał kamienny wyraz twarzy.
- Proszę mi powiedzieć jedno - zatrzymała nas kiedy już chcieliśmy wyjść z jej domu - Czy jestem w jakimś niebezpieczeństwie? Już kiedyś przerabiałam etap w którym musiałam pilnować każdego kroku.
Zacisnąłem wargi w wąską linie, zostawiając Raphaela na pastwę losu. Wiedziałem, że gdybym sam zaczął jej to wszystko tłumaczyć, wpadłbym jak śliwka w kompot.
- Niech się Pani nie obawia. To nic takiego. Do widzenia.
***
- Jones, pierdolony Mikael - przyjaciel popijał ciągle whisky ze szklanki nie mogąc zrozumieć dlaczego gang ze Stanów Zjednoczonych i to motocyklistów zapragnął wdepnąć w jego ścieżkę.
- Nie zrobimy już nic, musimy czekać znowu na jego ruch.
- Mam czekać, aż zapierdoli mi pół towarów?! Niedoczekanie! - wrzasnął zaciskając palce na szkle, aż knykcie pobielały.
- Nie wkroczysz też na ich teren i nie zaczniesz rzezi, wiesz jak ostatnio się to, kurwa skończyło!
- W dupie mam już to wszystko, wiesz?! Ryzykujemy razem życiem naszej rodziny! Rozumiesz? Chcesz przerabiać to drugi raz, kurwa pytam się, chcesz?!
Wirginie zabił jeden z nich. Pieprzyła się w klubie z prawą ręką Mikaela, a kiedy ona zaparła się, że nie chce sama ode mnie odejść po prostu ją zapierdolił na łóżku w jakiejś obskurnej sypialni. O wszystkim dowiedziałem się dopiero trzy dni po jej zabójstwie.
- Chcesz stracić dzieciaki i Ariel!? Mi się jakoś nie widzi stracić Riley.
CZYTASZ
Ariel. La mia speranza |18+
RomanceCzwarta część serii: La nostre speranze. Ariel Ranches Garcia jest dziewczyną która potrzebuje bliskości. Jest uzależniona od czynienia dobra drugiemu człowiekowi. Zrobi wszystko by zadowolić drugą osobę, nawet kosztem swojej duszy. Na jej drodze...