Epilog

2.8K 104 9
                                    

Gabriel 

Kilka miesięcy później...

Otworzyłem szare królestwo Miracle i trzymając w objęciach małe ciałko córki pochyliłem się, żeby pocałować ją w czoło. Miałem w ramionach mały cud... dlatego tak nazwaliśmy ją z Ariel. 

- Księżniczko, to twój pokój - uśmiechnąłem się podchodząc do białego łóżeczka. Maluch przez ten cały czas spał, jej małe dłonie zaciśnięte były w piąstki co było dla mnie zbyt urocze. 

Zostawiłem lekko uchylone drzwi, by w razie czego słyszeć jeśli się obudzi i powędrowałem do reszty domowników którzy zaczarowani oczekiwali mnie w salonie. Ariel była napastowana przez swoje kuzynki, a ja przez mężów kobiet, jej wujostwo i przyjaciół. 

- Nie wiem czy dla was to odpowiednia chwila, żeby wręcz demolować mi mój dom, ale uwierzcie mi, że dla nas nie jest to przyjemne - zabrałem głos sucho wpatrując się w nieproszonych gości. 

- Oj przestań, stary chuju. Nie zawsze po czterdziestce ma się jeszcze jedno dziecko - Raphael poklepał mnie wymownie po barku szczerząc się jak głupi. Na karmę nie musiałem dłużej czekać niż kilka chwil, ponieważ jego bliźniaki już nieźle zapierdalały na dwóch nogach, przez co Christopher wpadł prosto w łydki swojego ojca niczym rozpędzona wyścigówka. Diaz upadł na podłogę znokautowany, a w tej chwili ich pies który był ich kompanem podczas podróży, Honey również dołączyła do jakże uroczej zabawy. 

- A masz, za swoje dupku - uśmiechnąłem się szarmancko i puściłem oczko brunetowi który nie mógł wydostać się spod sideł własnych dzieci i psa. 

- No jak dzieci, jak dzieci... - moja teściowa pokręciła zrezygnowana głową, zapewne chciała uciekać stąd jak najdalej i wrócić dopiero, gdy będzie mogła sama zostać z wnuczką. 

- Kochanie - Ariel w białej sukience podeszła do mnie, widać było dalej to zmęczenie na jej pięknej twarzy dlatego chciałem wygonić ich wszystkich z domu. Oparła się o mój bok i zadarła wysoko głowę prze co nasze spojrzenia się skrzyżowały - Chcę cię gdzieś zaprowadzić. 

Ariel 

Ciągnęłam Gabriela przez ogród, żeby dotrzeć do miejsca, gdzie chciałam z nim coś zrobić. Na całe szczęście ze stolika nie zwiało nic, a kwiaty dalej stały w wazonie. 

- Po co tu jesteśmy? Oni tam zdemolują nam... - pokazał dom za nami. 

- Zobacz - wzięłam teczkę i podałam mu ją. 

- Co to takiego? - zapytał zmieszany - Ariel czy coś się stało? 

- Zobacz - ponagliłam go. 

Kiedy wyjął nowy akt ślubu zza moich pleców rozległy się piski i wrzaski. To ja stałam za sprowadzeniem tu całej rodziny tylko po to, żeby odnowić przysięgę małżeńską z Gabrielem. 

Dla każdego istnieje szansa, byłam tego doskonałym przykładem. 

KONIEC 

Ariel. La mia speranza |18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz