Rozdział 11

30 5 0
                                    

Nicole siedziała w pomieszczeniu pełniącym funkcję poczekalni przed gabinetem dyrektora. Zabawne było to, że ona wcale nie chciała tutaj siedzieć i czekać aż ten stary dziad wpuści ją do środka. Nie miała pojęcia kim jest dyrektor, ale to musiał być ktoś o szalenie nudnym życiu, skoro zdecydował się rządzić szkołą, nawet tak elitarną jak Madison.

- Naprawdę muszę tutaj czekać?- spytała z nadzieją blondynka, posyłając sekretarce dyrektora swoje najbardziej niewinne spojrzenie.

W gruncie rzeczy nie zrobiła nic wielkiego. Tylko głośno wyraziła swoje niezadowolenie i stwierdziła, że profesor Brandon nie nadaje się do nauczania. Opinia nie była ani trochę złośliwa, tylko obiektywna i szczera. Właściwie to chciała tej nauczycielce pomóc. Jej życie zawodowe z daleka od Madison będzie znacznie lepsze. W każdym razie profesorka nie odebrała tego w ten sposób. Od razu wysłała ją do dyrektora i tak oto się tutaj znalazła.

- Nie rób maślanych oczu i tak nie mogę cię puścić. Poczekasz tutaj grzecznie aż dyrektor Bright skończy załatwiać ważne sprawy. Jestem pewna, że za chwilę cię zawoła- odparła sekretarka. Kobieta po czterdziestce, trochę gruba i jeszcze ubierająca się w ochydne biurowe ubrania. Ołówkowe spódnice za kolano, koszmarna długość, i idealnie wyprasowane koszule. Nicole nie znosiła takiego dress code'u. Jeśli kiedykolwiek będzie musiała się tak ubierać, chętnie się zastrzeli.

Blondynka przewróciła teatralnie oczami, opierając podbródek na pięści. Sekretarka mówiła do niej takim tonem jakby była dzieckiem z niecierpliwością czekającym na zapracowanego rodzica. Przecież ona wcale nie prosiła się o to spotkanie i jeszcze musiała czekać, co doprowadzało ją do szału.

Z nudy utkwiła wzrok w szybie. Obserwowała perfekcyjnie zieloną trawę na terenie szkoły, nieliczne osoby przechadzające się na zewnątrz oraz leniwie przesuwające się po niebie chmury. Widok był senny i nudny. Po chwili zmarszczyła brwi. Wydawało jej się czy przed budynkiem starała Melissa, gwałtownie gestykulując? Wzywała helikopter na ratunek czy co?

Dopiero, gdy skupiła na niej wzrok, Nicole zauważyła, że przyjaciółka wykonywała powtarzające się ruchy centralnie w kierunku okna sekretariatu. Czy to możliwe, że przyszła jej na ratunek? Byłoby świetnie.

Chwilę jej to zajęło, bo nie miała pojęcia co Melissa jej chciała przekazać. Na pewno widziała "n" jak Nicole. To tylko potwierdziło, że miała dla niej jakąś wiadomość. Później Mel udawała, że rozmawia przez telefon. Przykładała telefon do ucha i nieco nienaturalnie ruszała ustami. Na koniec biegała w miejscu. Skąd miała wytrząsnąć telefon?

Nagle rozległ się głośny dzwonek. Sekretarka od razu sięgnęła po telefon i odebrała go, witając rozmówcę do przesady uprzejmym, przymilnym tonem. Tymczasem blondynka zerwała się z miejsca i biegiem puściła się w kierunku wyjścia. Sekretarka coś tam za nią krzyczała, mierząc ją morderczym spojrzeniem. Jednak Nicole nie zatrzymała się do czasu aż zniknęła jej z pola widzenia.

Już z dużo lepszym humorem skierowała się do głównego wejścia. Podejrzewała, że właśnie tam czeka na nią Melissa. Musiała jej podziękować. Ta akcja była genialna! Sekretarka nawet nie zapytała jej o imię i nazwisko, więc nie będzie wiedziała kto uciekł. Jedynie Brandon mogła mieć jakieś obiekcje, ale skąd miałaby wiedzieć, że nie rozmawiała z dyrektorem? No właśnie, nie miała o tym pojęcia i blondynka zamierzała zadbać, żeby tak pozostało.

- Uratowałaś mi życie, Mel!- powiedziała Nicole na widok przyjaciółki.- Jestem twoją dłużniczką. Co mogę dla ciebie zrobić?

- Nie wygłupiaj się- rzuciła Melissa, która obecnie była blondynką. To znaczy, jakiś czas temu rozjaśniła włosy, ale już dość widoczne były ciemne odrosty.- Po to masz przyjaciół, ale skoro pytasz mam pewien pomysł. Nie tylko ja brałam w tym udział i mogłabyś...

DyrektorOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz