Mia leżała na łóżku i wcale nie miała ochoty wstawać. Było takie wygodne. Tak dobrze jej się leżało. Zdecydowanie była zbyt wczesna godzina, żeby wstać i normalnie funkcjonować cały dzień... Tyle że za czterdzieści minut miała lekcje i pewnie powinna na nie iść. Przeklęła w myślach, wtulając głowę w poduszkę. A gdyby tak nie poszła? Stałoby się coś? Raczej nie...
Jej rozmyślania przerwał dźwięk SMS'a. Spojrzała na ekran z zaskoczeniem. Kto mógł do niej pisać, skoro nawet nie było jeszcze ósmej? Miała nadzieję, że Dean nie znalazł sobie nowego hobby w postaci budzenia jej rano... A jednak to był Dylan.
Od Dylan: Wpadnij do mnie jak będziesz miała chwilę. Musimy pogadać.
Cóż za miłe zaskoczenie. Cooper uczy się korzystać z telefonu. Swoją drogą, nawet w wiadomościach potrafił być trochę gburowaty, tak jak na żywo. Bardzo ciekawe o czym on chciał rozmawiać. Jak znowu wciśnie jej jakiś nudny tekst, to z pewnością go zamorduje. Wtedy dopiero będą mieli interesujący temat. Niezadowolona uczennica Madison morduje prowadzącego szkolną gazetkę.
Koniec żartów, stwierdziła w myślach. O dziwo, miała tego dnia całkiem niezły humor, chociaż ciągle nie poczyniła żadnych postępów. Przynajmniej jej relacja z Cooperem uległa poprawie. Od tamtej rozmowy nie wracali do tematu. Skupiali się jedynie na gazetce i Nicole. Tak być powinno.
Od Mia: O czym? To pilne? W sumie i tak nie mam ochoty iść na lekcję. Mogę przyjść do bazy operacyjnej nawet teraz.
Nie zastanawiając się długo, wysłała wiadomość. Starała się znaleźć w głowie plan lekcji, żeby domyślić się co miała jako pierwsze. Wydawało jej się, że matematykę. Tym bardziej nie miała ochoty na nią iść. Tak rano? Przecież to istna tortura.
Od Dylan: Baza operacyjna? Serio? Tak nazywasz naszą miejscówkę?
Ciemnowłosa uśmiechnęła się na widok słowa "nasza". Czuła jakby serce jej zrobiło fikołka. Z czasem Dylan coraz bardziej traktował gazetkę jako coś wspólnego. No i już nie była w jego mniemaniu intruzem, który wparował do redakcji. To prawda, niestety, ale ciągle czuła coś do bruneta. Może nawet coraz bardziej jej się podobał. W każdym razie w jego obecności potrafiła się kontrolować i starannie ukrywała swoje uczucia. W końcu sama stwierdziła, że ich związek byłby kiepskim pomysłem. Musiała się tego trzymać.
Od Mia: Nie słyszałam, żebyś miał lepszą propozycję. Swoją drogą, nie odpowiedziałeś na moje pytanie. O czym chcesz rozmawiać? Mam przyjść za jakiś kwadrans?
Odpowiedź przyszła wyjątkowo szybko.
Od Dylan: Później się dowiesz. Idziesz na lekcje. Nawet nie myśl o tym, żeby je dzisiaj ominąć, jasne?
Sanchez przewróciła oczami. Ten gość nawet przez wiadomości potrafił być gburem. Chyba już do tego przywykła. Nie wkurzała się na niego jak na początku. Mógł sobie pisać co tylko miał ochotę, a ona i tak zrobi co będzie uważać za stosowne.
- Piszesz z Dylanem, co?- zagadnęła ją Thalia, gdy już zaczynała pisać ripostę. Przerwała i spojrzała na przyjaciółkę z przymrużonymi oczami. Skąd ona to wiedziała? Zresztą już dawno się pogodziły. Tamta ostatnia sprzeczka nie była ważna.
- Dlaczego tak myślisz?- odpowiedziała ostrożnie ciemnowłosa.
Tym razem to Thalia przewróciła oczami, posyłając jej znudzone spojrzenie.
- Za kogo ty mnie masz? Mam oczy i nie jestem ślepa. Widzę jak uśmiechasz się na widok wiadomości od Dylana. Nie reagujesz w ten sposób na nikogo innego... I nie reagowałaś w ten sposób nigdy wcześniej. To oczywiste.
CZYTASZ
Dyrektor
HorrorPięćdziesiąt tysięcy dolarów i stypendium w dowolnie wybranym collegu tylko za wykonanie sześciu zadań. Banalne prawda? Tak przynajmniej wydawało się trzynastu licealistom... Do czasu aż nie uświadomili sobie, że w tej morderczej grze stawiają na sz...