Rozdział 40 cz.1

27 5 0
                                    

Rudowłosa nawet nie zbliżyła się do łóżka. Całą noc spędziła na rozmowach z innymi uczestnikami. Lubiła ich i choć nie zawsze podzielała ich zdanie, potrafiła zaakceptować te różnice. Wiedziała, że gdyby mieli szansę wrócić do swojego życia, na pewno by się jeszcze nie raz spotkali. Rzecz jasna, to było niemożliwe.

Nie wiedziała czemu, ale była zmęczona. Sen pojawił się w momencie, gdy najmniej go potrzebowała. Nie potrafiłaby zliczyć ile nocy w swoim życiu przeleżała w łóżku, nie mogąc zasnąć. Problemy ze snem zaczęły ją dręczyć jakoś po zaginięciu Luke'a. Nie potrafiła przestać o nim myśleć. Co się z nim działo, gdzie był... I tyle było ze spania, bo później jej mózg nie reagował. Zupełnie jakby uparł się, żeby ją torturować i nie pozwolić jej zasnąć. Wbrew pozorom, sen był czasami przyjemny. Kończył dzień, sprawiał, że na kilka wszystkie myśli odchodziły, zostawiając ją w spokoju i w końcu mogła odpocząć.

Tej nocy, gdy wcale go nie chciała, akurat przyszedł. Zdusiła senność kawą, a nawet dwoma. Do tej pory nigdy nie piła kawy w środku nocy, ale wyjątkowe sytuacje wymagają szczególnych środków. Było całkiem w porządku do czasu... W pewnym momencie Zack poklepał ją po ramieniu, niby przypadkiem. Jednak wiedziała, że to nie przypadek. Wcześniej ustalili taki sygnał. Rzuciła mu błagalne spojrzenie, ledwo zauważalnie kręcąc przecząco głową.

- Będzie dobrze- szepnął jej ciemnowłosy na ucho, uśmiechając się do niej lekko, pokrzepiająco. Nie wierzyła mu. To co chciał zrobić... To było szaleństwo. Zdecydowanie w negatywnym tego słowa znaczeniu.

Wbrew ich ustaleniom, poszła za nim, kiedy niby kręcił się po domku, ale tak naprawdę zbliżał się do drzwi. Nie mogła go zatrzymać. To znaczy w pewnym stopniu mogła, ale to by oznaczało zniweczenie jego szans na przeżycie. Nawet jeśli powiedziałaby głośno co chciał zrobić... Pewnie i tak by wyszedł. Nie mogła narazić go na większe niebezpieczeństwo.

- Pamiętasz co ci obiecałem?- spytał Zack, mierzwiąc swoje przydługie ciemne włosy dłonią.

Jeszcze się zobaczymy Pam, niemal usłyszała w głowie jego słowa z wcześniej. Dużą część wieczoru spędziła na rozmowie również z nim, chociaż właściwie siedzieli w większej grupie.

- Tak. Trzymaj się- mruknęła rudowłosa, starając się nie dać po sobie znać, że to było pożegnanie. Właśnie żegnała się z przyjacielem, bo właśnie tak o nim myślała, mimo tego że znali się kilka dni. Chciała go przytulić, ale zdobyła się jedynie na skinięcie głową. Nie mogła zrobić nic więcej.

Niemal wstrzymała oddech, gdy zobaczyła, że Zack wciąga przez głowę ciepłą bluzę, ponieważ miał na sobie jedynie podkoszulek i otwiera drzwi. Dosłownie wybiegł na werandę i popędził w kierunku linii drzew. Ciągle było ciemno, więc widziała jedynie zarys jego sylwetki. Zack przygotował się i ubrał na czarno. Od stóp do głów. W tym samym momencie z salonu wychynęli Quinn i Joe, spoglądając na nią pytająco.

- To ty otworzyłaś drzwi, Pamelo? No chyba nie powiesz nam, że ktoś wyszedł...- zaczęła Quinn, ale nagle rozległ się strzał.

Rudowłosa nie odpowiedziała. W jej uszach strzał brzmiał niczym grom. Od razu spojrzała w kierunku, gdzie ostatnio widziała Zacka. Nie było go tam. Poza tym było zbyt ciemno, żeby cokolwiek zobaczyć. Nic nie widziała. Nic nie słyszała. Zapanowała przerażająca cisza. Zaczęła nerwowo przeszukiwać szafę przy drzwiach. W końcu wygrzebała z niej latarkę. Poświęciła wokół domu. W pewnym momencie kilkanaście metrów od domu zobaczyła coś co sprawiło, że jej serce zamarło. Albo może od razu pękło? Z jej ust wydobył się szloch. Gdzieś obok siebie usłyszała krzyk i wiązankę przekleństw. Pamela upadła na kolana, puszczając latarkę. Z jej oczu płynęły łzy.

DyrektorOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz