Mia była wkurwiona na Dylana. Poprzedniego dnia w drodze powrotnej nieco się pokłócili. Określenie "nieco" było niedopowiedzeniem roku. Obydwoje krzyczeli, padły różne obraźliwe określenia... Ta kłótnia przypominała trochę te z początku ich relacji. Problemem jednak było miejsce kłótni. Znajdowali się w samochodzie pośrodku niczego, więc chcąc nie chcąc nie mogli wyjść, kończąc dyskusję. W pewnym momencie Sanchez aż chciała, żeby zatrzymał samochód w lesie, przez który akurat przejeżdżali. Stwierdziła, że złapie stopa albo taksówkę. Oczywiście Dylan się na to nie zgodził. Zatrzymał samochód, ale zablokował drzwi, żeby nie mogła wyjść. Zmusił ją do rozmowy i koniec końców mu się to udało.
Trochę czasu im to zajęło, ale doszli do kompromisu, z którego obydwoje byli równie niezadowoleni. Pojadą pod wskazany adres, ale po kilku lekcjach. Mia upierała się, że sprawa jest na tyle pilna, iż nie mogą czekać. Powinni pojechać z samego rana. Z kolei Dylan upierał się, że nie może opuszczać tak wielu, bo ostatnio zdarzało jej się to dość często i będzie mieć problem z przejściem do następnej klasy, jak tak dalej pójdzie. Niby miał rację i się o nią troszczył, ale... Istniały rzeczy ważniejsze niż szkoła. Tak trudno to zrozumieć?
- Cześć, co ty tutaj robisz?- zapytała ją Lila, zbliżając się do niej. Ciemnowłosa obrzuciła ją pełnym niezrozumienia spojrzeniem.
- Jak to co ja tutaj robię? Przyszłam na lekcje. To takie dziwne?
Lila wzruszyła ramionami, ale jej mina mówiła "tak". Cooper nie mógł mieć racji. W życiu mu tego nie powie.
- Ostatnio rzadko się pojawiasz na lekcjach. Przeważnie widzimy cię z Thalią w pokoju. Dobrze, że mamy wspólny pokój, bo tak to byśmy się w ogóle nie widziała. Oczywiście cię rozumiem, nowy związek...
- Czekaj- przerwała jej Mia.- Ty myślisz, że tak często opuszczam lekcje przez Dylana? Wcale nie. W życiu nie zwariuję aż tak na punkcie żadnego faceta, zwłaszcza takiego, który myśli, że wie co jest dla mnie najlepsze lepiej niż ja sama.
Gdyby nie Dylan, nie byłoby jej tutaj teraz, stwierdziła w myślach ze złością. Powinni sprawdzić co kryje się pod tym adresem, a nie tkwić w Madison!
- Pokłóciliście się- zagadnęła od razu Lila.- Co się stało?
Sanchez nie wdając się w szczegóły, opowiedziała o tym, że sprawa jest bardzo ważna, a Dylan z nią zwleka, żeby poszła na lekcje. Rzecz jasna, nie powiedziała swoim przyjaciółkom o wizycie w psychiatryku i adresie. Czuła z tego powodu minimalne wyrzuty sumienia, ale co miała zrobić? Narazić je na niebezpieczeństwo? To nie wchodziło w grę. Powiedziała, że chodzi o sprawy gazetki, materiał do następnego numeru.
- Tylko się nie złość. Myślę, że... Dylan ma trochę racji. Strasznie się opuściłaś w nauce i masz mnóstwo nieobecności. Czasami z Thalią mogłybyśmy zapomnieć, że jeszcze chodzisz z nami do klasy, chociaż dobrze wiesz, że o tobie pamiętamy. On chce dla ciebie jak najlepiej, żebyś nie musiała powtarzać klasy. Jak słodko z jego strony.
Mia jęknęła, ukrywając twarz w dłoniach.
- Ty też?! Zmówiliście się czy co?!
Ciemnowłosa zaczynała podejrzewać zakrojony na większą skalę spisek skierowany przeciwko niej. To że zamknął ją w samochodzie i nie pozwalał jej z niego wyjść aż nie dojdą do porozumienia wcale nie było słodkie!
- Po prostu obydwoje chcemy dla ciebie jak najlepiej.
Mia przewróciła oczami. Naprawdę tak rzadko bywała na lekcjach? Czy to możliwe, że mieli rację? Musiała to przemyśleć. Miała na to jeszcze trzy lekcje.
CZYTASZ
Dyrektor
رعبPięćdziesiąt tysięcy dolarów i stypendium w dowolnie wybranym collegu tylko za wykonanie sześciu zadań. Banalne prawda? Tak przynajmniej wydawało się trzynastu licealistom... Do czasu aż nie uświadomili sobie, że w tej morderczej grze stawiają na sz...