Gwoli ścisłości, Mia dzwoniła do Dylana. Była u niego w pokoju. Jedynie nie miała wstępu do sali gdzie miał aktualnie lekcje, ale czekała pod klasą na dzwonek. Niestety go tam nie było. Gdzie on się, do cholery, podziewał?! Ciemnowłosa tego nie wiedziała i nie miała na to czasu. Zostawiła Dylanowi wiadomość na poczcie głosowej.
Na szczęście kontakt z Deanem poszedł dużo łatwiej. On przynajmniej odpisywał. Obiecał, że zaraz do niej wyjdzie. Ciemnowłosa nie miała wyrzutów sumienia, że sama uciekła z lekcji, a teraz wyciągała jeszcze Deana. Potrzebowała jego pomocy z namierzeniem niejakiego Huntera. Chociaż raz się z nim widziała, nie wiedziała gdzie go znaleźć.
- Masz szczęście- oznajmił Dean z pełnym zadowolenia uśmiechem. Nie wiedział o wszystkim. Sanchez nie powiedziała mu, dlaczego szuka Huntera. Nie zdradziła, że ma kluczowe informacje. Informatyk był przekonany, że zwyczajnie sprawdza nowy trop.- Mam kumpla w tej samej klasie, do której chodzi Hunter. Podobno źle się dzisiaj czuł, tyle że to była jedynie wymówka. Podobno siedzi w pokoju przy komputerze i zgadnij kto zna numer jego pokoju.
- Jesteś geniuszem- stwierdziła Mia i szybko wyciągnęła od niego numer pokoju.- Jestem ci dozgonnie wdzięczna.
W tym momencie Sanchez odeszła za róg korytarza, po czym puściła się biegiem w kierunku odpowiedniego pokoju. Musiała jak najszybciej poznać prawdę. W końcu chodziło o grupę zaginionych osób. To było cholernie ważne. Sprzyjała jej również godzina. Jako że większość osób siedziała na lekcjach, korytarze były niemal całkowicie puste.
Zatrzymała się dopiero pod odpowiednimi drzwiami. Rwał jej się oddech. W duchu przeklinała swoją beznadziejną kondycję. Przecież to było jakieś pięćset metrów, dwa piętra i schody pomiędzy nimi. Obiecała sobie, że w przyszłości nad tym popracuje. Zapukała do drzwi z niecierpliwością. Nikt jej nie otworzył. Zapukała po raz kolejny. Dalej nic. Przyłożyła ucho do drzwi, próbując usłyszeć czy w środku ktoś był. Nic. Przeklęła. Myślała, że w końcu pozna prawdę i tożsamość tego słynnego Dyrektora, ale oczywiście pracującego dla niego informatyka nie ma w pokoju. To się nazywa szczęście.
- Wiesz coś jeszcze - powiedział z wyrzutem Dean, łapiąc oddech. Dobrze wiedzieć, że nie była odosobnionym przypadkiem w kwestii sportu, a raczej braków w jego zakresie.- Co się dzieje? Dlaczego dosłownie... Tutaj przybiegłaś? Ten bieg... Doprowadzi mnie... Do zawału. Chcesz... Mnie zabić?
- Przesadzasz. Poza tym kto ci kazał za mną biec? Nikt. To był pomysł. Najwidoczniej twój informator się pomylił. Nikogo tam...- zaczęła Sanchez, ale gwałtownie urwała, słysząc hałas po drugiej stronie drzwi. Zupełnie jakby właśnie rozbiła się o podłogę szklanka lub coś podobnego.
Tym razem nie pukała. Nacisnęła klamkę i weszła do środka. Mimowolnie pomyślała, że mogła to zrobić wcześniej. W środku zobaczyła coś, czego absolutnie się nie spodziewała. Młodsza kopia gościa z nagrania leżała na podłodze. Hunter był przeraźliwie blady i wyglądał jakby z trudem łapał oddech. Zresztą ledwie miał siłę utrzymać się w pozycji siedzącej. Mia od razu przy nim kucnęła.
- Dzwoń po karetkę- rzuciła w kierunku Deana, który zamarł w miejscu z uchylonymi ustami i strachem w oczach. Kilka sekund później informatyk wziął się w garść i wybrał numer. Okej, teraz mogła skupić się na Hunterze.- Co się stało? Hunter, halo? Nie trać przytomności. Powiedz mi co ci się stało. Pomoc już tutaj jedzie.
Brunet wskazał głową na swoją prawą stronę. Dopiero teraz Mia zauważyła rozbity kubek z napojem, który wyglądał jak kawa. Nic nie rozumiała.
- To kawa? Nie rozumiem. Co ci zrobiła kawa?- spytała ciemnowłosa. Zauważyła, że Hunter obficie się pocił i zaczął się trząść. Nie miała pojęcia co robić. Jak miała mi pomóc?! Coraz bardziej ogarniała ją panika.
CZYTASZ
Dyrektor
TerrorPięćdziesiąt tysięcy dolarów i stypendium w dowolnie wybranym collegu tylko za wykonanie sześciu zadań. Banalne prawda? Tak przynajmniej wydawało się trzynastu licealistom... Do czasu aż nie uświadomili sobie, że w tej morderczej grze stawiają na sz...