1

1.1K 55 66
                                    

— No, no, no... dostałeś plakietkę, Potter... — uśmiechnęła się Heather, stając w progu pokoju okularnika. Wskazała głową na drzwi, na których dostrzegła złotą plakietkę z wygrawerowanym napisem "H.J. Potter". — Nie sądziłam, że dla Syriusza są ważne takie szczegóły. Kolejny plus dla niego.

Harry uśmiechnął się pod nosem, rozpakowując ostatnie pudło. Dwa tygodnie musiał spędzić u wujostwa ze względu na zamieszanie związane z Syriuszem, jego uniewinnieniem i całą resztą papierologii. Potem Dumbledore osobiście zjawił się w Londynie, by obwieścić chłopakowi, że nadeszła pora, by przeniósł się na Grimmauld Place. 

Potter spakował same najpotrzebniejsze rzeczy i z prędkością światła wyniósł się z pokoju zajmowanego przy Privet Drive 4. Nie obeszło się bez ostrzeżeń wuja Vernona, na temat tego, że jeśli tylko chłopak coś zmaluje, ma nie liczyć na to, że Dursley'owie wyciągną go z kłopotów. Jakby w ogóle byli do tego zdolni.

Harry dostał więc swój własny kąt w domu ojca chrzestnego. W końcu mógł odetchnąć z ulgą i przygotować się na swoje pierwsze, prawdziwe wakacje. Co prawda liczył się z tym, że nie do końca będą takie, jakby tego chciał... w końcu Voldemort grasował sobie po świecie, jednak... nawet zamknięty na cztery spusty był pewien, że będzie to lepszy czas niż u Dursley'ów. 

— Zazdrosna? — zapytał, wrzucając ubrania do szafy.

— Nie schlebiaj sobie, mam własną — odparła ciemnowłosa, odsuwając się od drzwi. Powolnym krokiem weszła do środka, rozglądając się po pomieszczeniu. Pokój Pottera nie różnił się za wiele od tego, który ona zajmowała. Wielkie łóżko z kotarami, okna z grubymi zasłonami, kilka szaf i biurko. Tylko wystrój... Heather miała zdecydowanie więcej typowych dla dziewcząt pierdółek, a jej ściany były poobklejane wciąż rosnącą kolekcją zdjęć. — I ułóż te ciuchy, bo Remus przyjdzie i dostanie zapaści. 

Harry uśmiechnął się. 

— Jesteśmy razem dopiero dwa tygodnie, a ty już usiłujesz mnie ustawiać? — zapytał po chwili, krzyżując ręce na piersi.

Heather zagryzła wargę. Sytuacja, w której się znaleźli była stosunkowo nowa. Oboje musieli przyzwyczaić się do myśli, że postanowili spróbować jako para. Chwilami bywało jeszcze niezręcznie, ale Black cieszyła się, że w końcu do tego doszło. Przecież tak długo zabiegała o względy Pottera, który w końcu ją zauważył. 

— Bądź trochę ciszej... — poprosiła, jednocześnie przyciszając swój głos.

— I tak musimy mu powiedzieć — westchnął Harry, doskonale rozpoznając intencje Black. 

Syriusz jeszcze nie wiedział, że jego córka i chrześniak coś do siebie czuli. Właściwie Potter chciał powiadomić go od razu, jednak Heather na to nie pozwoliła. Stwierdziła, że musi jakoś przygotować ojca na wieści. Trochę obawiała się jego reakcji, w końcu Harry to nie byle jaki chłopak, tylko jego chrześniak. 

Poza tym, nawet nie wiedziała, jak zabrać się do potencjalnej rozmowy, dlatego wolała trochę odwlec ją w czasie. 

— Jeszcze zdążymy... póki co jest tak podekscytowany... to uniewinnienie i...

— Dobrze, możemy jeszcze chwilę poczekać — powiedział Potter, wstając. Podszedł do Heather i wyciągnął dłoń, którą dziewczyna natychmiast ujęła. — Byle nie za długo. 

— Dziękuję — uśmiechnęła się ostatni raz, po czym wtuliła się w chłopaka pozwalając, by objął ją ramionami. 

~*~

— Wychodzi.

— Ale tak ubrany?

— Wygląda rewelacyjnie! 

Zaginiona || Syriusz BlackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz