7

650 43 31
                                    

Heather była dość sceptycznie nastawiona co do zajęć z Eliksirów. Oczywiście nie tęskniła za Snape'em, ale w duchu przyznawała, że przyzwyczaiła się do tego starego zgreda i jakoś nie mogła wyobrazić sobie, aby lekcje prowadził kto inny.

W momencie, gdy profesor Sulghorn przekroczył próg sali, musiała spojrzeć prawdzie w oczy. 

Lekcja z nowym nauczycielem pozytywnie ją zaskoczyła. Horacy był wybitnym wręcz Mistrzem Eliksirów, w dodatku miał jakiekolwiek podejście do młodzieży, a to dla Heather oznaczało tylko jedno; w końcu mogła z przyjemnością przychodzić na zajęcia.

Była o tym przekonana przez pierwsze pół godziny. Aż do momentu, w którym w ramach przypomnienia kazano wykonać uczniom Wywar Żywej Śmierci. Zrobiła Eliksir bezbłędnie, co wpłynęło na jej niekorzyść.

— Panno Black, gratuluje! Fenomenalnie! — zaklaskał wesoło mężczyzna. — Dziesięć punktów dla Gryffindoru!

Heather uśmiechnęła się szeroko. Całkiem dobrze rozpoczęty rok. 

— Pamiętam, jak twoja matka uczęszczała na moje zajęcia! Wybitna czarownica... twój ojciec nie miał smykałki do eliksirów, o nie... za to Annabeth... potrafiła wykonać najtrudniejsze wywary z zamkniętymi oczami... 

Heather odchrząknęła, gdy tylko poczuła, jak krew odpływa jej z twarzy. Ledwo wróciła do Hogwartu, uczniowie patrzyli na nią spod byka, a Slughorn postanowił uciąć sobie pogawędkę na temat Syriusza i Annabeth w latach szkolnych. Kiepski dobór czasu i okoliczności.

— Bardzo jej żałuję, bardzo... co nie zmienia faktu, że byłaby z ciebie dumna... tak, bardzo dumna...

Na odchodne profesor poklepał dziewczynę po plecach i ruszył do kolejnego stolika. 

Black westchnęła ciężko. Tak, profesor zyskał już kilka minusów na samym starcie.

Następne lekcje nie zapowiadały się lepiej. Nadeszła pora, by po wakacyjnej przerwie, Black stawiła czoło profesorowi Snape'owi. Oczywiście Pamela bolała nad tym zdecydowanie bardziej, więc Heather musiała grać tę ogarniętą, pocieszającą. Średnio jej to wyszło zwłaszcza, że po przekroczeniu progu sali, na sam widok Severusa zupełnie odruchowo przyłożyła McMay książką, chcąc ją uspokoić.

Pamela powstrzymała się od płaczu, Snape dostrzegł blondynkę stojącą w drzwiach i sam prawie spadł z krzesła. A łudził się, że jakimś dziwnym cudem McMay nie wróci do Hogwartu.

Heather nawet zdawało się, że gdzieś w kącikach oczu profesora dostrzegła łzy, ale nie miała na tyle odwagi, by go zapytać.

Zamiast tego ruszyła do swojej ławki, gotowa przeboleć ten okropny czas.

Na samym początku nie było tak źle, Snape w ogóle nie zwracał uwagi na nią i na Pamelę. Oczywiście życie zbyt często płatało dziewczętom figle, by tak mogło być cały czas. Któraś z nich musiała zrobić coś, co zwróciło uwagę profesora. Padło na Pamelę, która niechcący wylała atrament.

— McMay, moczenie pióra w kałamarzu cię przerasta? — zirytował się Severus, na co blondynka wywróciła oczami. Sięgnęła po różdżkę i jednym ruchem wprowadziła atrament do pojemnika.

— Dziwnym trafem takie rzeczy zdarzają mi się na pana lekcjach — mruknęła, opierając podbródek na dłoni.

— Może jeszcze powiesz, że to ja wylałem zawartość twojego kałamarza? — prychnął mężczyzna, krzyżując ręce na klatce piersiowej. 

Heather natomiast z zaciśniętymi wargami przyglądała się całemu zdarzeniu. Nie życzyła Pameli szlabanu, ale gdyby go dostała, prawdopodobnie dziewczęta odrabiałyby szlabany razem. A to znaczyło, że Black spędziłaby kilka godzin z McMay, a nie sam na sam ze Starym Nietoperzem i jego niechęcią do świata. 

Zaginiona || Syriusz BlackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz