14

446 43 22
                                    

Skandowanie imienia najbardziej nielubianego z Weasley'ów nie napawało Heather szczególnym optymizmem. Ba! Po powrocie do Pokoju Wspólnego marzyła tylko  o tym, by w towarzystwie przyjaciół napić się Kremowego Piwa, albo poprosić Zgredka o coś specjalnego. Może dałby radę upichcić na szybko ciasto czekoladowe?

Jednak nic z tych rzeczy. W towarzystwie calutkiej drużyny Quidditcha i zdecydowanej większości domu Gryffindora, Heather została wręcz zaciągnięta do salonu Gryfonów, gdzie co druga osoba krzyczała głośne WEASLEY!

Tak, to brzmiało jak najgorszy koszmar. Ale okazało się prawdą. Prawdą, którą tak ciężko było jej przeboleć. Owszem, cieszyła się z wygranej, ale jej skromnym zdaniem przyczyniła się do tego cała drużyna. Co prawda Ronald bronił świetnie (czego naturalnie nie miała zamiaru przyznać głośno), ale więcej osób zasłużyło na owacje na stojąco.

— Jutro nikt z nich nie będzie mógł gadać, zobaczysz — mruknęła Black, opierając głowę na ramieniu Harry'ego. — Będą kwiczeć tymi zdartymi gardłami...

— WEASELY! WEASLEY! — ryknął Dean wprost do ucha Heather. 

Dziewczyna spojrzała na niego marszcząc nos. Najchętniej przyłożyłaby mu tłuczkiem, żeby już tylko się zamknął.

— Ty też, Thomas... — westchnęła, zaplatając ręce dookoła Pottera. Przymknęła na chwilę oczy wyobrażając sobie, że w pokoju panuje idealna wręcz cisza. 

— Co ja? — podłapał chłopak, zbliżając się do Heather. Czarnowłosa uniosła brew, wpatrując się z politowaniem w pomalowaną na czerwono twarz chłopaka.

Pokręciła głową, niedowierzając. 

— Mówię, że drugą część twarzy masz przemalować na zielono, bo jak farba nie zejdzie Snape nie wpuści cię na zajęcia. 

— Przyjemność po mojej stronie! — zapewnił Gryfon, po czym wrócił do skandowania imienia przyjaciela.

Black pokręciła głową z dezaprobatą. Spojrzała na Pottera, który wciąż uśmiechał się szeroko, obserwując Ronalda. Domyślała się, że Harry kipiał z dumy widząc przyjaciela w aktualnym stanie. Ona obawiałaby się, że rudzielec popadnie w samozachwyt, ale kto by tam ją pytał o zdanie. Gryfoni mieli to do siebie, że pytali ją już po szkodzie. Odetchnęła więc, delikatnie luzując uścisk. Zwróciła tym uwagę Pottera, który spojrzał na nią zaciekawiony.

— Zmęczona jestem — wyjaśniła.

Harry pokiwał głową i cmoknął dziewczynę w nos, wywołując tym jej uśmiech. W takich momentach zdecydowanie jej serce rozpływało się. I prawie nie zwracała uwagi na rumieńce na policzkach. 

— Chyba pójdę już spać, ta impreza szybko się nie skoń... — ucichła tak szybko, jak tłum zamiast skandować, zaczął głośno gwizdać. Odwróciła się przodem do Ronalda, który jeszcze przed chwilą był podrzucany przez siódmoklasistów, by dostrzec, jak migdali się z jakąś blondynką.

— Nie patrz, bo dostaniesz zawału! — roześmiał się Potter, zakrywając dłonią oczy Heather. 

Dziewczyna wzdrygnęła się wyraźnie, przeżywając to, co właśnie zobaczyła. Ronald całujący się z dziewczyną? Tego jeszcze nie było! Pozwoliła jednak, by Harry wciąż zakrywał jej oczy. Nie chciała tego widzieć.

— Potter, na święta chcę mydło do oczu... 

Harry nie odpowiedział, przez co Black wysiliła się, by wywrócić oczami. Odchyliła nieco palce Pottera, by móc zorientować się w sytuacji. Odetchnęła, gdy zauważyła, że Ron i Lavender skończyli wymieniać się zarazkami i tylko stali i szczebiotali. 

Zaginiona || Syriusz BlackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz