40

341 29 25
                                    

George i Heather zgodnie stwierdzili, że bezpieczniej będzie chwilę odczekać. Poza tym Weasley patrzył niepewnie na Black, która zachowywała się nadzwyczaj cicho. Nie pytał już o nic, związanego z nieznajomą Skrzatką, ale Heather domyślała się, że to tylko kwestia czasu. Właściwie wcale mu się nie dziwiła. Miał prawo wiedzieć, przecież ją uratował. 

— Po co ci one były? — zapytał rudzielec, podając dziewczynie szklankę wody. 

Black przyjęła naczynie, ciemne oczy utkwiła w chłopaku. Zmarszczyła brwi, na początku nie rozumiejąc. Dopiero po chwili zorientowała się, o co pytał.

— Ach... o to pytasz... — mruknęła, pocierając czoło. Musiała wymyśleć jakąś dobrą wymówkę, ale w tamtej chwili mózg nie za bardzo współpracował. Była zbyt przejęta tym, co stało się z Mire. A właściwie tym, co mogło się jej stać.

— O to, dlaczego dla kilku ziółek ryzykujesz własne życie? Zdaje się, że ostatnio jest w cenie... — zauważył z sarkazmem George, krzyżując ręce na klatce piersiowej.

— Od kiedy jesteś taki rozważny? — zapytała z przekąsem dziewczyna. 

Weasley był znany ze swojego błahego traktowania spraw ważnych i poważniejszych, więc jego pytania dodatkowo irytowały Heather. Nie lubiła podobnych przepytywanek. 

— Ktoś musi być, kiedy niektórzy z nas wystawiają się Śmierciożercom na talerzu. Następnym razem zrób sobie transparent krzyczący "TU JESTEM VOLDI", zaoszczędzisz mi biegu.

Black wywróciła oczami, wstając. Z impetem odłożyła szklankę na stolik, po czym odwróciła się do George'a przodem. Poprawiła pelerynę, kaptur nasunęła na nos.

— Potrzebuję składników jeszcze tej nocy, w dodatku świeżych. Jeszcze jakieś pytania, czy jestem już zwolniona i mogę się oddalić?

Weasley uniósł brew. Wyraźnie oczekiwał kolejnych wyjaśnień, jednak Black wcale się do nich nie paliła. Nikogo nie wtajemniczyła w swój plan dotyczący animagii i szczerze mówiąc było dla niej nieco zaskakujące, że wciąż nikt się niczego nie domyślił, ani nie zadawał pytań.

Musiała jednak przyznać, że gdyby kazano jej wybierać, to powiedziałaby wszystko właśnie bliźniakom. Albo jednemu z nich, bo pewnym było, że wygada temu drugiemu. 

— Nie — odpowiedział George, sięgając po swój płaszcz.

Heather przyglądała się czarodziejowi w ciszy. Już domyślała się, na jaki genialny pomysł wpadł. 

— Odstawię cię do domu, bo matka i tak mi urwie łeb. A ty w tym czasie powiesz mi, po co ci te zielska i inne, dziwne rzeczy... ty wiesz jak ciężko było to zdobyć?! Ostatnio czarny rynek świeci pustkami!

Black wywróciła oczami. Wspominała coś kilka tygodni temu, że jeśli tylko George jej pomoże, to wtajemniczy go w swoje plany. Wyglądało na to, że tak łatwo się nie wywinie. Najpierw jednak musiała prosić go o całkowitą dyskrecję.

— Obiecaj, że nikomu nie powiesz — poprosiła, robiąc krok w stronę chłopaka.

Weasley pokiwał głową.

— Chcę zostać animagiem. Dzisiaj muszę dokończyć rytuał... jeśli wszystko się powiedzie... będę w stanie przybrać zwierzęcą formę.

George podrapał się po podbródku, wciąż wpatrując się w dziewczynę, nieco zmieszany. Nie wiedział za dużo na temat animagii, bo nigdy się nią nie interesował. Musiał jednak przyznać, że umiejętność zamiany w zwierzę, zwłaszcza w tych czasach, brzmiało całkiem dobrze.

— Tatko wie? — uniósł brew.

— On jakoś nie miał zamiaru powiedzieć mi, że wyrusza szukać matki. Dlaczego więc ja mam pytać o pozwolenie?

Zaginiona || Syriusz BlackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz