56

639 40 21
                                    

— Czy... czy to jest smok? — zapytała Fleur, wskazując dłonią coś, co przypominało wielkiego ptaka. 

Heather zmarszczyła brwi. W tamtej chwili nie za bardzo interesowały ją smoki, feniksy, czy inne tego typu stwory. Tylko coś, co dosłownie przed chwilą zleciało z grzbietu stworzenia i wpadło do wody. Trzy niewielkie punkty, które z każdą sekundą wydawały się coraz to wyraźniejsze. 

— Nie obchodzi mnie to — wysyczała Black, owijając się bardziej swetrem. — Najpierw ubiję Pottera, potem możemy pogadać, co to za kura z nimi przyleciała.

Nie czekając na kolejne słowa Weasley, czarnowłosa ruszyła do brzegu, przy którym już pojawili się Harry, Ron i Hermiona. Mokrzy, podrapani, ale żywi. Black naturalnie odczuła ulgę, jednak z początku nie zamierzała dać po sobie tego poznać. Zbyt była wściekła na chłopaka, który znów ją oszukał i na przyjaciół, którzy najprawdopodobniej o całym tym pomyśle słyszeli. Co do Ronalda - Heather była pewna, że wręcz zaklaskał, gdy tylko usłyszał plan Pottera. 

— Kura? — zdziwiła się Fleur, po czym ostatecznie pobiegła za Black.

— POTTER! — krzyknęła Heather powodując, że chłopak odwrócił się w jej stronę przerażony. Ostatecznie jednak rozprostował ramiona, w które dziewczyna wbiegła. 

Była zła, oczywiście. Harry liczył się z jej wściekłością, ale najpierw chciał ją jedynie przytulić. Pokłócić mogli się nieco później, na to zawsze przyjdzie pora, zwłaszcza z temperamentem dziewczyny. 

— Jeszcze zdążysz na mnie pokrzyczeć — powiedział Harry, po czym złożył pocałunek na czole dziewczyny. — Najpierw się przebiorę, bo zaraz zamarznę.

Faktycznie Black musiała przyznać, że tamtego dnia wcale nie było tak ciepło, sama stała na dworze w sweterku, więc co dopiero miała powiedzieć ta trójka, która właśnie wyszła z wody. 

Skrzyżowała ręce na piersi, wpatrując się ostro w Harry'ego.

— Myślisz, że po prostu usiądziemy sobie przy herbatce i pogawędzimy? Że ci daruję?! — zirytowała się. 

— Nie byłabyś sobą — mruknął Ronald, ściągając z siebie przemoczone szaty. 

Heather natychmiast się skrzywiła.

— Merlinie, nie na moich oczach, Weasley... 

— Marznę!! — warknął Ronald. 

— A ja ci kazałam skakać z tego ptaka wprost do wody?! — oburzyła się. — Dostaniesz zapalenia płuc i umrzesz na własne życzenie! 

— Przynajmniej nie będę musiał słuchać twojego zrzędzenia... — syknął rudzielec, wymijając dziewczynę. — A smoki to ssaki.

Black wytknęła na chłopaka język, jednak nie miał zamiaru zareagować. Był zbyt zmęczony i zziębnięty. 

Kiedy tylko Weasley zszedł z pola rażenia, Heather wróciła wzrokiem do Pottera. Wyglądał żałośnie, na dodatek dziewczyna domyślała się, że gdziekolwiek byli, nie obyło się bez starć. W końcu wrócili na smoku.

— Chodź kretynie — syknęła, łapiąc Pottera za dłoń. Zaraz jednak zatrzymała się, odwracając się znów do Harry'ego. — Gdzie Gryfek?

— Wszystko w-wyjaśnię w domu... — zapewnił znów Harry.

Heather zacisnęła wargi, gdy dostrzegła, jak chłopak się trzęsie. Przyjrzała mu się nieco łagodniej, po czym poprawiła opadające na czoło kosmyki i bez zbędnych słów zawlekła do domu. 

~*~

— Zjedz coś jeszcze, Harry... — poprosiła Heather, podsuwając chłopakowi talerz z jedzeniem. 

Zaginiona || Syriusz BlackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz