54

337 41 54
                                    

Aven wiedział, że nie powinien był robić niczego za plecami Annaelle. Cała sprawa od początku do samego końca dotyczyła tylko jej. Jednak nie mógł tak po prostu tego zostawić. Ann nie była zdecydowana, co właściwie zrobić, ale on czuł, że właśnie tak należy. 

Dlatego wsunął wcześniej napisany list w kopertę, na której dużymi literami napisał SYRIUSZ BLACK.

— Dobra — odetchnął głęboko, odwracając się do sowy, która spokojnie skubała swoje piórka. — Nawet nie masz pojęcia, ile gazet przeczytałem... nie wiem do końca, jak to przymocować, ale... daj nogę, co?

Sówka podniosła bystre oczy na chłopca. Przekrzywiła nieco głowę, a jej wzrok spoczął na kopercie. Zatrzepotała szybko skrzydłami, przez co Aven cofnął się odruchowo. Zaraz jednak oniemiał, bo sowa autentycznie wyciągnęła nogę w jego stronę.

— Nie wierzę... — szepnął sam do siebie. Drżącymi palcami chwycił wcześniej przygotowany sznurek i delikatnie zawiązał list do stópki ptaka. 

Sowa zahukała, ponownie trzepocząc skrzydłami.

— Syriusz Black — powiedział twardo Aven, patrząc na sowę. — Nie wiem, czy mnie rozumiesz, ale... cholera, wszystko, co się ostatnio dzieje, wygląda jak pieprzona magia, więc... znajdź Syriusza Blacka. Zanieś mu ten list... i wróć do mnie...

Chłopak podszedł do okna i otworzył je na oścież. Z drżącym sercem obserwował, jak sowa wylatuje na parapet i ostatni raz zerka w jego stronę.

— Syriusz Black. Zanieś to Syriuszowi Blackowi.

~*~

— Gdzie on jest? — zapytała Heather, stając na środku kuchni.

Fleur i Bill spojrzeli po sobie. Blondynka wyglądała na nieco zdezorientowaną, natomiast rudzielec przełknął ślinę. To wcale nie tak, że ostatecznie dał się wciągnąć w chory plan Harry'ego, który zakładał uśpienie dziewczyny. 

Weasley westchnął ciężko, odkładając dotąd trzymany talerz na półkę. Otworzył usta, jednak z jego gardła nie wydobył się żaden dźwięk. 

— Ostrzegam cię, lepiej mów szybko i konkretnie, bo nie ręczę za siebie...

— Heather wiesz, że...

— Właśnie nie wiem, bo nikt nie raczył mnie poinformować! — warknęła Black, podchodząc bliżej. Po raz kolejny poczuła się pominięta. Potter znów zrobił to samo, co podczas wakacji. Po prostu zniknął, nie zaszczycając jej nawet krótkimi wyjaśnieniami. — Zresztą jak zwykle! Powinniście wszyscy podać sobie ręce!

— Harry nie spowiada nam się ze swoich planów i dobrze, bo dba tym nie tylko o nasze, ale i swoje bezpieczeństwo... — zaczął znów Bill, tym razem bardziej stanowczo. — Wiesz, że jego misja jest najważniejsza... Hermiona i Ron wyruszyli z nim, więc nie masz się o co martwić...

— Rzeczywiście — parsknęła Black, wywracając oczami. — Ostatnio też świetnie o niego zadbali. Tak, że wszyscy wylądowali w dworze Malfoy'a i gdyby nie Zgredek, zginęliby wszyscy! Łącznie z Ollivanderem i tym wrednym skrzatem z ban...

Dziewczyna rozejrzała się, jakby rażona piorunem. Goblin. Jak to możliwe, że nigdzie nie widziała goblina, który dotąd szwędał się po domu i opowiadał swoje anegdotki? Zaraz jednak, gdy skrzyżowała spojrzenie z Fleur, sama odpowiedziała sobie na pytanie.

— Nie gadaj, że Potter zamiast mnie, zabrał ze sobą tego pokurcza!

— Ma na imię Gryfek... — odchrząknął Bill, wciąż niewzruszony wściekłością Heather. — I tak. Wyruszył z Harrym, ale nie mam pojęcia gdzie i po co.... więc bądź łaskawa nie krzyczeć na mnie, bo cały ten pomysł z Eliksirem Słodkiego Snu, to pomysł Harry'ego...

Zaginiona || Syriusz BlackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz