8

608 42 18
                                    

— Widziałaś go? — zapytała Heather, odciągając Hermionę nieco na bok. Czarnowłosa zerknęła nerwowo w stronę Harry'ego, który odprawiał jeszcze nowych pałkarzy.

— Kogo? — Granger zmarszczyła brwi, jednak Black doskonale wiedziała, że mugolaczka dobrze wie o kim mowa.

— Draco. Głowę daję, że mignął mi na trybunach — powiedziała, przyciszając nerwowo głos. Nie chciała, by Harry słyszał tę wymianę zdań. Dość miała zgrzytów, powodowanych głównie pragnieniem kontaktu z blondynem. Potter, podobnie jak Syriusz uważał, że dziewczyna raz na zawsze powinna odciąć się od tej chorej rodziny kłamców i Śmierciożerców w jednym. Ona jednak nie mogła się przemóc, gdyż nadal zależało jej na bracie. Według niej Draco był pod silnym wpływem ojca i potrzebował pomocy. Nie był skazany na zatracenie, Heather miała jeszcze czas, by wyciągnąć go z grona popleczników Voldemorta.

— Może... — zająknęła się Hermiona, przewracając oczami.

Choć serce Granger zachowywało się, jakby miało zaraz wyskoczyć z piersi, za każdym razem gdy jej spojrzenie krzyżowało się z tym Malfoy'a, dziewczyna wciąż usiłowała słuchać zdrowego rozsądku, który mówił, że Potter miał rację. Jakikolwiek związek z Malfoy'ami przyniesie zgubę zarówno Heather, jak i samej Hermionie. Może kiedyś wydawało jej się, że pod powłoką obojętności i arogancji Draco kryje wrażliwą osobowość... Od zakończenia swojego piątego roku w Hogwarcie, brązowooka zrozumiała, jak bardzo się myliła. I jak wiele ją to kosztowało.

— Miona, wiesz że to dla mnie ważne...

Widząc desperacką prośbę, wymalowaną na twarzy Heather, Granger przeklęła w duchu swoją uległość i myślami wróciła do momentu, w którym Draco pojawił się przy wejściu na trybuny.

— Stał... przez chwilę tylko... — zaczęła, zakładając brązowy lok za ucho. — Widział, jak grasz... Akurat wtedy zdobyłaś punkty... — Hermiona zamrugała, przypominając sobie wyraz twarzy chłopaka. Rzadko widziała, by Draco uśmiechał się w taki sposób, przez co nie wątpiła, że jego uśmiech był zupełnie szczery. — Uśmiechnął się... i zszedł... To tyle...

Heather pokiwała głową, odwracając się z powrotem w stronę Harry'ego. Miło jej było, że Draco zdecydował się zobaczyć, jak próbowała swoich sił. Dlaczego jednak nie miał odwagi porozmawiać z nią na spokojnie przy śniadaniu? Dlaczego, skoro się nią interesował, w jakiś sposób nadal mu na niej zależało, nie chciał przyznać tego wprost.

— Co to za mina? — Dziewczyna uniosła wzrok, słysząc głos Pottera. Uśmiechnęła się nieprzytomnie, jakby ktoś dopiero wyrwał ją z długoletniego snu. Spojrzała nieprzytomnie na okularnika, którego oczy świeciły z radości. — Planujesz rozgromić wrogów taktyką Naburmuszonego Blacka? — zasugerował, obejmując czarnowłosą ramieniem.

Dziewczyna westchnęła, przybierając na twarz swój zwykły wyraz. Objęła chłopaka w pasie, a wzrok utkwiła gdzieś przed sobą.

— Na ciebie działa, dlaczego na innych nie ma. — Wzruszyła ramionami, mocniej wtulając się w Pottera, który w tamtej chwili był dla niej jedynym oparciem.

— Chodź, musimy uczcić twoje zwycięstwo — zaproponował Harry, ciągnąc dziewczyny w stronę zamku. 


~*~


— Profesorze, mogę już iść? — jęknęła Black, siadając po przeciwnej stronie biurka profesora Snape'a.

Mężczyzna wciąż nie podnosił wzroku, uparcie notował coś w swoim notesie. Heather westchnęła ciężko, chcąc zwrócić na siebie uwagę Severusa, jednak na nic zdały się jej próby. W końcu zmarszczyła brwi, poirytowana postawą czarnowłosego.

Zaginiona || Syriusz BlackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz