31

384 42 33
                                    

Gdy Dursley'owie odjechali w towarzystwie Kingsley'a i dwóch innych członków Zakonu Feniksa, których Heather nie potrafiła zidentyfikować, dziewczyna sądziła, że wszyscy udadzą się do Nory, by uczestniczyć w skromnej uroczystości zaślubin Remusa i Tonks. Z uwagi na sytuację w świecie, państwo młodzi zdecydowali się na ceremonię i obiad dla najbliższych przyjaciół. Black zupełnie nie dziwiła się przyjaciołom. W obliczu śmierci Dumbledore'a, zdrady Snape'a, nikt nie miał ochoty na tańce.

Dziewczyna rozejrzała się w poszukiwaniu Pottera. Znalazła go, zaglądającego do schowka pod schodami. Uśmiechnęła się, nieco rozbawiona tym widokiem.

— Nie mów, że ten pokoik podoba ci się bardziej od tego, który masz na Grimmauld Place.

— Raczej miałem — odparł ponuro Harry, zerkając na Heather przez ramię. Zgasił światło i zamknął drzwi. 

— Chodź, wszyscy już czekają...

Harry ostatni raz ogarnął spojrzeniem dobrze znane pokoje. Nie przywodziły mu na myśl nic dobrego, w końcu nigdy nie dogadywał się z Dursley'ami, jednak wzbudziły w jego sercu pewnego rodzaju sentyment. Jeszcze kilka lat temu to tutaj spędzał wakacje, wyczekiwał powrotu do Hogwartu nawet nie zdając sobie sprawy, jak szybko miną spokojne czasy. 

Westchnął ciężko, podążając za Heather na podwórko.

Black i Potter stanęli w tym samym momencie, lustrując wzrokiem postaci, stojące na perfekcyjnym ogródku ciotki Petunii. Spojrzeli na siebie wyraźnie zdezorientowani. Poza tym, że było już ciemno, w ogrodzie stało o wiele więcej osób, niż przyleciało.

— Co się dzieje? — zapytała Black, zwracając na siebie uwagę Alastora, dotąd rozmawiającego z Syriuszem. 

Moody spojrzał na nią przelotnie, tuż potem spojrzenie przenosząc na drzwi prowadzące do domu. 

— Wszyscy do środka — nakazał, po czym sam pokuśtykał do domu.

Heather z coraz większym niepokojem słuchała tego, co mówił auror. Zakon spodziewał się pierwszego ataku Śmierciożerców. Harry, przybywając na Privet Drive dał im ku temu świetną okazję. Alastor zebrał więc najlepszych czarodziei, aby zapewnić chłopakowi ochronę w drodze do Nory. 

O ile Heather z całego serca popierała pomysł Moody'ego, tak nieco mniej podobał jej się nakaz wypicia eliksiru, aby zamienić się w swojego chłopaka.

— Pij bez gadania, lecisz ze mną — nakazał Syriusz, celując w córkę palcem wskazującym. — Harry, ty lecisz z Hagridem, w porządku? — upewnił się Black, kierując spojrzenie na chrześniaka.

Potter odszukał wzrokiem Hagrida, po czym uśmiechnął się ciepło w jego stronę, kiwając głową.

— Nie musisz słuchać przewrażliwionego tatuśka — prychnął Alastor, zerkając z ukosa na Heather, która krążyła wzrokiem za fiolką, niebezpiecznie się do niej zbliżającą. — Jesteś dorosłym członkiem Zakonu i Syriusz figę ci może nakazać...

Heather spojrzała na ojca, który słysząc Alastora, spojrzał na niego wściekły. Oparł ręce na biodrach, gotowy do konfrontacji. 

— Tak?! — zawołał czarnowłosy, podchodząc do aurora. — Ciekawe kiedy zdążyła wstąpić?! Kto ją przyjął, bo ja nic o tym nie wiem!

— I nie musisz — odparł Moody, opierając się beznamiętnie o laskę. — I Dumbledore, w swoim liście do mnie. Jeszcze jakieś pytania?

Heather wytrzeszczyła oczy na Alastora. Nie pamiętała, żeby wspominała profesorowi Dumbledore'owi o chęci wstąpienia do Zakonu. Oczywiście chciała to zrobić, ale na spokojnie, po zakończeniu nauki. Szczerze mówiąc, była mile zaskoczona faktem, że zmarły dyrektor przyjął ją w szeregi walczących zanim zdążyła o to prosić. 

Zaginiona || Syriusz BlackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz