50

303 36 20
                                    

— Czytamy, no już — zażądał Aven, siadając naprzeciwko Annaelle. Kobieta jednak nawet nie drgnęła. Siedziała i wpatrywała się w przestrzeń przed sobą.

Po powrocie z kawiarni usiłowała grać. Musiała pokazać mężowi, że nic się nie zmieniło i wcale nie poznała chwilę temu fragmentu swojej przeszłości. Aven przez dłuższy czas nie mówił nic. Po prostu obserwował przyszywaną matkę i z każdą chwilą martwił się coraz bardziej. Wyglądało na to, że Annie wcale nie chciała walczyć. Nie chciała choćby spróbować odnaleźć swojej córki i postanowiła tak po prostu uwierzyć tamtej wariatce. 

Otóż, Aven miał nieco inne plany. Gdy tylko Chris wyszedł na swoją nocną zmianę, a Cynthie położono do łóżka, chłopak wślizgnął się do pokoju ojca i jego żony. Dobrze znał okładkę zeszytu, który szukał. Bez mniejszych problemów odnalazł go pośród ulubionych romansideł Annie. Złapał go i bez zastanowienia ruszył do kuchni, gdzie zastał Annie. Ze łzami w oczach, na policzkach i kompletnie pozbawioną nadziei. Ale on miał zamiar jej tą nadzieję przywrócić. 

— Czytasz cały zeszyt, aż cokolwiek sobie przypomnisz.

Aven był uparty i Annie od zawsze o tym wiedziała. Nie zmieniało to jednak faktu, że nie widziała sensu w jakimkolwiek działaniu. Po co, skoro ojciec jej córki nie chciał jej znać? Widocznie nie żywił do niej nigdy żadnych, głębszych uczuć. Po co, skoro nigdy nie miała poznać swojego dziecka? Po co, skoro Heather wiodła dobre życia, z dala od niej. Nie miała prawa wchodzić z buciorami do życia kogokolwiek i oczekiwać, że przyjmą ją z otwartymi ramionami. 

Kobieta w kawiarni była okropna, ale miała rację. Skoro Annie dawno temu zdecydowała, że opuści swoje dziecko, tak musiało pozostać. Wybrała i musiała ponieść konsekwencje. 

— To nie ma sensu, Aven — powiedziała cicho, odsuwając od siebie zeszyt. — Spal to.

Nastolatek wywrócił oczami. Usiadł i bez słowa otworzył notes na pierwszej stronie. Nie zamierzał odpuścić. Według niego, Annie zaszła już za daleko i nie mogła tak po prostu się wycofać.

— Annabeth Rodden — powiedział, gdy tylko nabazgrał prawdziwe imię i nazwisko na okładce. — Heather Black. Syriusz Black. To podstawowe nazwiska, które...

— Aven — usiłowała przerwać mu Annie, jednak chłopak szedł w zaparte. Przełożył stronę, gotów czytać jeden ze snów, które Annaelle zapisała w zeszycie. — Było ciemno. Nie widziałam dużo, poza długim, wąskim korytarzem. Gdzieś na ścianach wisiały lampy, ale nie dawały dużo światła. Zrobiłam krok do przodu. Potem kolejny. I usłyszałam roześmiane głowy. Na końcu korytarza pojawiło się światło, wydobywające się z pomieszczenia. Chyba kuchni. Ruszyłam w tamtą stronę i dostrzegłam kilkoro młodych ludzi, siedzących przy stole. Rudowłosą dziewczynę, obejmowaną przez chłopaka w okrągłych okularach. Obok niego siedział brunet, jedzący czekoladę. Miał twarz w bliznach, ale wciąż emanował sympatią. Wzrok skierowałam na ostatnią z postaci. Czarnowłosy, o ciemnych oczach. Był piękny. Jaśniał miłością. Jego oczy migotały. Wstał, gdy tylko nasze spojrzenia się połączyły. "Wreszcie jesteś, skarbie! Już zaczynałem się martwić! Nie uwierzysz, co się stało!" Mówił. Ciągle mówił, na jednym wydechu. A ja, jak przez mgłę miałam wrażenie, że powinnam coś mu przekazać. Ale nie mogłam wpaść, co to takiego.

Aven przerwał na chwilę, zerkając na Annie. Kobieta wciąż siedziała nieruchomo, wpatrując się w swoje dłonie. Chłopak kontynuował, jednak przytoczył jeszcze kilka słów, nabazgranych w pośpiechu na marginesie. 

Raven... Ravenclaw... Quidditch... Lum... Lumon? To wilk? Czy...

— Lumos — szepnęła automatycznie Annie. W tej samej sekundzie wygaszone dotąd światła w pomieszczeniu, zapaliły się. Annaelle wymieniła zdziwione spojrzenia z nastolatkiem. 

Zaginiona || Syriusz BlackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz