63

350 39 19
                                    

— Wyglądasz zupełnie, jak James — powiedziała Annabeth, wpatrując się niczym zaczarowana w Harry'ego. Od momentu, gdy Syriusz przekazał jej wieści o śmierci dawnych przyjaciół usiłowała pogodzić się z tym, że już nigdy ich nie zobaczy. Tymczasem dane jej było spojrzeć niemal w odbicie Jamesa i piękne, szczere oczy Lily. — Jestem... Annabeth... 

— Matka Heather. — Kiwnął głową Potter, odruchowo zerkając na dziewczynę, uśmiechającą się delikatnie. — I... moja matka chrzestna.

Annie pokiwała głową, nie mogąc się powstrzymać. Podeszła, złapała Pottera za ramiona i przytuliła do siebie. Choć przez chwilę chciała poczuć, jakby znów przytulała tego urwisa Jamesa. 

— Jak dobrze w końcu być w domu... — szepnęła, zamykając oczy.

Sądziła, że będzie żałować wyjazdu i tego, co zrobiła. Zostawiła Chrisa bez wyjaśnień, po prostu pozbawiając go wspomnień. Wybrała najprostsze dla siebie rozwiązanie mimo, że w jej sercu trwał lęk. Że zechce wrócić do dawnego świata, do dawnej rodziny. Tymczasem, czuła się dobrze. Wiedziała, że to właśnie tutaj powinna być. Wśród prawdziwej rodziny, obok swojej córki, obok chrześniaka. 

W końcu puściła Harry'ego i odsunęła się nieco, ukradkiem zerkając na Syriusza. Jeśli o niego chodziło, sprawa była wciąż zagmatwana i kobieta wciąż nie potrafiła powiedzieć, co zrobi. Nie widziała się z nim kilkanaście lat, więc powrót do ich małżeństwa wydawał się dla niej nieco niezręczny. Nie chciała jednak rozmawiać o tym w tamtej chwili. Pragnęła nacieszyć się córką.

— Skoro o domu mowa... — wtrącił Syriusz — kazałem Stworkowi przygotować pokoje na nasz powrót... 

Heather przyjrzała się ojcu. Wyglądał dużo gorzej, niż ostatnio, kiedy się z nim widziała. Zresztą, oni wszyscy wyglądali mało wyjściowo, jednak Black wiedziała, że to nie z powodu walki jej tata wygląda, jak wrak człowieka. Przecież w Skrzydle Szpitalnym leżało ciało jego przyjaciela. Ciało, które należało zabrać, przygotować do pochówku. 

I znów przypomniała sobie o rozmowie, którą odbyła z Remusem, zaledwie kilka godzin temu. Łzy popłynęły po jej policzkach, gdy w głowie pojawił się obraz uśmiechającego się Lupina. Niemal czuła, jak ją przytula, oplata ramionami. 

— Słońce... — szepnął Syriusz, gdy tylko zauważył łzy, płynące po twarzy córki. Podszedł i przytulił dziewczynę. 

— Tęsknie za nimi — zdołała jedynie powiedzieć, zanim żal zupełnie ścisnął jej serce. 

Syriusz nie pytał. Doskonale wiedział. Wiedział, że nadchodzące dni naznaczone będą cierpieniem i łzami. Mimo, że wygrali, że Voldemort zginął, minie jeszcze sporo czasu, zanim świat wróci do normy, zanim ich rodziny zaczną normalnie funkcjonować. 

— Ron i jego rodzina... zabrali już Freda... — Heather odwróciła się, słysząc głos Hermiony. 

Zacisnęła wargi, by tylko nie rozpłakać się bardziej na wzmiankę o Fredzie. Kiwnęła głową, wyciągając dłoń do Granger. Dziewczyna natychmiast ją ujęła i przytuliła się do przyjaciółki. 

— Musimy zabrać Remusa i Nimfadorę... 

— Ja się tym zajmę — powiedział Syriusz, całując córkę w czoło. Czuł, że był to winien swojemu przyjacielowi. Starał się pokonać żal, rozrywający duszę i poczucie niesprawiedliwości, które go ogarnęło. — Ty zostań z mamą...

~*~

Blackowie wrócili do domu w poszerzonym składzie. Hermiona w końcu przyznała się, że musiała wyczyścić rodzicom pamięć, aby zadbać o ich bezpieczeństwo. Tym samym nie miała gdzie się podziać, na co Heather zareagowała automatycznie, zapewniając dziewczynie dach nad głową. Oczywiście Potter także zadeklarował powrót na Grimmauld Place i w ten sposób do starego domu znów wróciło życie. 

Zaginiona || Syriusz BlackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz