9

588 42 29
                                    

Annaelle od kilkunastu minut siedziała przy biurku i wpatrywała się w swoje chaotyczne notatki. Dziwne sny zaczęły nawiedzać ją coraz częściej. Tym, co zdziwiło ją jeszcze bardziej, był fakt, że pojawiały się od momentu, gdy poroniła. 

Skrupulatnie zapisywała w zeszycie wszystko, co udawało jej się zapamiętać. W efekcie, miała przed sobą trzy kartki zapisane dziwnymi słowami, których znaczenia nie znała ba! sam Internet nigdy o takowych nie słyszał.

— Alohomora... — mruknęła kobieta, kręcąc nosem. Jej jasne spojrzenie powędrowało na kolejne nabazgrane w pośpiechu słowa. — Gryffindor, Slytherin... hipogryf... feniks... quidditch... 

Kobieta nie zareagowała, gdy Chris zjawił się w pokoju. Dopiero, kiedy poczuła jego pocałunek na czubku głowy, westchnęła ciężko.

— Jak się dziś czujesz? — zapytał mężczyzna, pocierając ramiona Annie.

— Lepiej — odparła, tym razem zgodnie z prawdą. Powoli przyzwyczajała się do obecnego stanu rzeczy. Nie winiła siebie za poronienie. Zrozumiała, że takie rzeczy się po prostu zdarzają. Nie zamierzała także doszukiwać się winy w Christopherze. W końcu kochał ją i robił wszystko, by chronić ją i dzieci. 

Poza tym Annie usiłowała zająć myśli dziwnymi snami. Uparcie twierdziła, że mają coś wspólnego z jej przeszłością i zamierzała dowiedzieć się czegoś więcej na ten temat. Niezależnie od dezaprobaty Chrisa i dziwnych spojrzeń Avena, który powoli utwierdzał się w przekonaniu, że jego macocha zaczyna świrować.

— Na tyle, by odwiedzić ginekologa?

Ann westchnęła ciężko, pocierając czoło. Chris znów poruszył drażliwy temat.

— Nie zaczynaj, bo znów się pokłócimy — ostrzegła, biorąc do ręki ołówek. Obok słowa "quidditch" nabazgrała znak zapytania i dopisała "sport".

Chris przez chwilę bił się z myślami, jednak nie chcąc kolejny raz denerwować Annie, sięgnął po stojące w kącie pokoju krzesło. Przysunął je i usiadł, po czym przyjrzał się notatnikowi żony.

— Quidditch? — zapytał, marszcząc drzwi ze zdziwienia.

— Tak. — Ciemnowłosa pokiwała głową. — Wydaje mi się, że to jakiś rodzaj sportu... coś... coś podobnego do piłki nożnej? Sama nie wiem... coś... to głupie, ale... wydaje mi się, że widziałam... we śnie widziałam coś na kształt małej, złotej piłeczki z dwoma skrzydłami... zupełnie, jakby... zwodnicy musieli schwytać tę piłeczkę?

Chris uniósł brew, nieco rozbawiony. Widząc, że Annie mówi poważnie, natychmiast pozbył się uśmiechu i pokiwał głową.

— Jak niby mieli ją złapać? Wybijając się na trampolinie?

— Nie! — zawołała Annaelle. Obok quidditcha dopisała kolejne słowo.

— Miotły? — Tym razem Christopher parsknął śmiechem, na co Annie darowała mu wymowne spojrzenie. Przez chwilę sądziła, że mężczyzna naprawdę zaczyna jej wierzyć i pragnie pomóc w poznawaniu przeszłości, jednak w takich chwilach zderzała się z brutalną rzeczywistością. — Wybacz skarbie, ale to niedorzeczne... te twoje sny... te wszystkie dziwne słowa...

— Wiem, teraz nie mają sensu... ale... brakuje mi czegoś... czegoś, co połączy je wszystkie... czuję to... 

— Czujesz? — powtórzył z powątpiewaniem Chris.

— Tak! — zawołała podekscytowana Annie. — Spójrz tutaj! Gryffindor i Slytherin... czuję, że czegoś mi jeszcze brakuje... dwóch... chyba dwóch nazw... 

— Ale co to w ogóle znaczy, Ann?! Co to jest?! Imiona, nazwiska, nazwy miejscowości?! 

— Nie wiem... — szepnęła. Chris, świadomie lub nie, zdołował ją tymi wątpliwościami, pytaniami. Za wszelką cenę starała się dotrzeć do prawdy, a on zamiast ją motywować, gasił jej entuzjazm.

Zaginiona || Syriusz BlackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz