Święta nadeszły dużo szybciej, niż Heather się spodziewała. Ostatnie dni właściwie mijały jej dość szybciej głównie dlatego, że na dworze robiło się ciemno już późnym popołudniem. Śnieg spadł w połowie grudnia, i choć zwykle dziewczyna uwielbiała wpatrywać się w zimowy krajobraz Hogwartu, tym razem na samą myśl zamku, jej serce boleśnie się zaciskało.
Dzień przed świętami pan Artur i Remus planowali wybrać się na peron po Ginny. Black zaoferowała, że wybierze się z nimi, jednak obaj zaprzeczyli. Zamierzała polemizować, jednak powstrzymał ją widok Pameli, wchodzącej do salonu z małą Cynthią. Odwróciła się na pięcie i zaszyła w swoim pokoju. Aż do obiadu, gdy pani Molly poprosiła ją o pomoc.
Black chodziła podminowana, zmęczona ciągłym zbywaniem jej przez członków Zakonu, więc nikt za bardzo nie chciał się do niej odzywać. Poza tym, wciąż nie pozwalali jej robić niczego konkretnego, a jej jedynym źródłem informacji był George, który co jakiś czas meldował się w Norze.
— Kochanie rozłóż talerze — poprosiła pani Weasley, gdy tylko dziewczyna zjawiła się na dole. Kiwnęła głową i bez słowa zabrała się za przygotowanie stołu. Całą złość trzymała w sobie, powtarzając w duchu, że przecież Molly nie jest winna decyzji Shacklebolta.
Akurat, gdy odłożyła ostatni talerz, drzwi do Nory otworzyły się. Poza Remusem i Arthurem, pojawiła się w nich także Ginny. Black odruchowo zerknęła w stronę pani Weasley, która natychmiast rzuciła wielką chochlę z powrotem do zupy i podbiegła, by uściskać córkę.
— Kochanie, tak się cieszę, że cię widzę! Słońce moje!
Podczas, gdy pan i pani Weasley przepytywali córkę, Remus podszedł do Heather, darując jej niepewny uśmiech. Czuł, że dziewczyna wciąż była wściekła, jednak nie zamierzał przepraszać. W domu czekała Nimfadora i miała takie samo podejście, jak Black. Z tym wyjątkiem, że była w zaawansowanej ciąży.
Heather skrzyżowała ręce na piersi, gdy tylko Lupin połączył z nią spojrzenie.
— Nie wydarzyło się nic specjalnego — zaczął tłumaczyć mężczyzna, kładąc dłoń na ramieniu ciemnowłosej.
— Doprawdy? — prychnęła Black, strącając dłoń Lupina, który uśmiechnął się pobłażliwie. — Bo już myślałam, że z pociągu wylecą śmierciożercy, z nieba zaatakują was dementorzy, a spod ziemi wylezą gobliny. To dlatego nie mogłam iść z wami, nie? Bo to zbyt niebezpiecznie... — ostatnie zdanie wypowiedziała, imitując piskliwy głos pani Molly.
Odwróciła się na pięcie i chwyciła widelce, które również zamierzała rozłożyć.
— Heather, radziłem sobie tyle lat z fochami twojego ojca, że te twoje nie robią na mnie wrażenia.
— Będziesz pod wrażeniem, jak wbiję ci widelec w oko? — zapytała, wymachując garścią widelców przed nosem Lupina.
— Zrobisz mi przysługę, nie będę musiał patrzeć na twoją skwaszoną minę.
Black zacisnęła wargi, przepychając się między Remsuem i krzesłem.
— Podaruję ci budę na święta, żebyś miał gdzie spać, gdy Tonks już będzie miała dość.
— Dzięki, mam jeszcze taką po twoim tacie — odparł Lupin, wciąż niezrażony narzekaniem Black. Skrzyżował ręce na klatce piersiowej i tuptał za nią podczas, gdy Black nakrywała do stołu. — Nie zachowuj się jak dziecko, Heather.
— Dlaczego, skoro właśnie tak mnie traktujecie? — prychnęła, starając się nie reagować na wzmiankę o ojcu. Jemu też bardzo chętnie wbiłaby widelec w oko. Zostawił ją samą i tak po prostu sobie wyjechał. Bez prób tłumaczenia. Wolał napisać list, niż powiedzieć jej prawdę prosto w oczy.
CZYTASZ
Zaginiona || Syriusz Black
FanfictionPo wydarzeniach w Departamencie Tajemnic Heather musi nauczyć się żyć jako córka Syriusza Blacka. Rodzina Malfoy otwarcie staje po drugiej stronie barykady, jednak dziewczyna nie może się z tym pogodzić. Ostatkami sił, kosztem przyjaźni i miłości pr...