— Macie rozwód? — zapytała Pamela, siadając na ławce obok Harry'ego. Zerknęła na Heather, siedzącą nie po drugiej stronie Wybrańca, a dokładnie na przeciwko. Do tego nie zamienili ze sobą ani jednego słowa.
— A mieli ślub? — mruknął Ronald, wzdrygając się na samą myśl. Odkąd rozpoczął związek z Lavender, Black zauważyła, że nieco spokorniał. Nie był już tak złośliwy, nie rzucał swoimi niezbyt błyskotliwymi uwagami co pięć minut.
Jednak siedząc w tamtej chwili w Wielkiej Sali, jedząc śniadanie w grobowej atmosferze, jej najmniejszym zmartwieniem był Weasley. Jeśli miałaby sporządzić listę, ujęłaby go na szarym, mrocznym końcu swoich priorytetów. Na samym szczycie widniał obrażony jegomość o nazwisku Potter.
— Możecie zająć się swoimi sprawami? — rzucił znudzony Potter, nie podnosząc głowy znad naleśników.
Pamela przyłożyła dłoń do serca, udając skrzywdzoną. Wytknęła jeszcze język na Harry'ego i rozejrzała się po stole, szukając czegoś do zjedzenia. Zamierzała dać odsapnąć przyjaciołom dwie minutki, po czym przyrzekła sobie, że wyciągnie od nich powód dziwnego zachowania.
— Nie jak niektórzy — dodał Potter nieco ciszej, jednak nie umknęło to uwadze Heather. Dziewczyna podniosła wzrok, wbijając pełne złości spojrzenie w Harry'ego. Dobrze wiedziała, że ta mało błyskotliwa uwaga dotyczyła jej ostatniej rozmowy z Dumbledore'em.
Nie zamierzała jednak przepraszać. Zrobiła to, co uznała za słuszne. Martwiła się o Pottera. Chłopak powinien się z tego cieszyć, a nie robić jej awanturę. Dlatego słysząc jego słowa, złość tym bardziej się w niej zaogniła.
— Oni przynajmniej potrafią zrozumieć, gdy ktoś się o nich martwi — zauważyła, upijając łyk soku.
— Zarówno Ron i Pamela potrafią o siebie zadbać. Większość ludzi potrafi o siebie zadbać, a takie panikowanie nikomu nie służy...
Heather zacisnęła gwałtownie szczękę, nie zwracając uwagi na Ronalda i Pamelę, któzy wpatrywali się w siebie zdezorientowani. Wiedzieli, że coś ich ominęło, jednak żadne nie miało na tyle odwagi, żeby się zapytać.
— Wystarczyłoby dziękuję — syknęła Black tym razem powodując, że Harry uniósł na nią spojrzenie. — Poza tym co roku pakujesz się w śmiertelne niebezpieczne sytuacje, więc nie dziw się, że panikuję...
— Oh, przypominam, że w dwóch z nich mi towarzyszyłaś...
— I w obu niewiele brakowało, żebym straciła ojca! — warknęła, tym razem zwracając na siebie uwagę kilku osób, siedzących najbliżej. — Zresztą, powinniście podać sobie ręce. Obaj jesteście skrajnie nieodpowiedzialni, a przypominam ci, że ty już straciłeś rodziców, a on moją mamę!
Harry zacisnął gwałtownie szczękę, a Black już wiedziała, że poruszyła drażliwy temat. Nie zamierzała jednak przepraszać, bo wyglądało na to, że tylko takie argumenty mogą przemówić Potterowi do rozsądku.
— To nie ma nic do rzeczy.
— Jasne — prychnęła Heather. — Ofiara twoich rodziców i mojej mamy nie ma nic do rzeczy. Tak samo jak tych wszystkich, którzy zginęli w pierwszej wojnie. Mam tylko nadzieję, że jak już pozwolisz Voldemortowi się zabić, nie będą cię pamiętać jako Pottera, którego ofiara nie miała nic do rzeczy.
Black złapała swoje rzeczy i bez słowa ruszyła do wyjścia z Wielkiej Sali. Harry natomiast siedział w bezruchu, powoli trawiąc słowa dziewczyny. Wciąż wpatrywał się w jeden punkt, nie mogąc poradzić sobie ze złością. Heather kolejny raz przegięła. Zupełnie nie rozumiała misji, którą Potter ma do spełnienia. Poczucia obowiązku i dziwnego głosu w głowie, który powtarzał, że chłopak musi zrobić wszystko, żeby powstrzymać Voldemorta.
CZYTASZ
Zaginiona || Syriusz Black
FanfictionPo wydarzeniach w Departamencie Tajemnic Heather musi nauczyć się żyć jako córka Syriusza Blacka. Rodzina Malfoy otwarcie staje po drugiej stronie barykady, jednak dziewczyna nie może się z tym pogodzić. Ostatkami sił, kosztem przyjaźni i miłości pr...