32

378 38 23
                                    

Atmosfera przy śniadaniu była arcygrobowa. Co prawda pani Weasley i Fleur rozmawiały na temat zbliżającego się ślubu, więc nie panowała dramatyczna cisza, ale tak się składa, że nikt poza nimi nie miał ochoty na rozmowy. 

Heather siedziała obok Hermiony, co jakiś czas biorąc gryza kanapki, wzroku nie spuszczając z siedzącego naprzeciwko Billa, który czuł się już wysoce niekomfortowo. Nie chciał jednak zbyt dużo mówić, bo córka Blacka nieco go przerażała. Poza tym słyszał od braci o jej niebywałych wręcz zdolnościach do przyrządzania eliksirów, jak również o żartach na poziomie wyższym niż bagno w korytarzu. Tak więc zdecydował, że przetrwa posiłek. 

Harry siedział tuż obok Rona i od pół godziny przekąsił może pół jajka. Jasne oczy chłopaka co chwila wędrowały w stronę Heather. W myślach błagał dziewczynę, aby choć na sekundę skrzyżowała z nim spojrzenia. Niestety, nie zrobiła tego ani na moment. 

Potter zastanawiał się nieco nad tym, co powiedziała mu Heather. I choć z jednej strony uważał, że zrywając z nią, zapewni jej bezpieczeństwo, z każdą chwilą wahał się, czy podjął dobrą decyzję. Moody nie był dla niego nikim więcej niż dobrym znajomym. Choć Voldemort będzie próbował skrzywdzić tych, których Harry kocha, celem staną się wszyscy, którzy opowiedzą się przeciw Riddle'owi. 

Heather, niezależnie od tego, czy będzie z Potterem, czy nie, będzie walczyć. Stanie przeciw Śmierciożercom, wciąż będzie członkiem Zakonu Feniksa i nic nie zmieni jej zdania nieważne, jak bardzo Harry będzie o to błagał. 

— Czy wam wszystkim języki obcięli? — zirytowała się pani Weasley, gdy Fleur odeszła od stołu i nastała głęboka cisza. Kobieta rozejrzała się po zgromadzonych, jednak nikt nie podniósł wzroku, jakby wszyscy celowo unikali spojrzenia Molly. — Harry, kochaneczku! Jak się spało? 

— Dobrze — burknął Potter. — Dziękuję. 

Rudowłosa odpowiedziała chłopakowi uśmiechem. Po chwili jej spojrzenie znowu wędrowało po domownikach, szukając kolejnej ofiary. 

— Heather, słoneczko... jakiś czas temu byłam na weselnych zakupach... natknęłam się na sukienkę, która idealnie do ciebie pasowała... pozwoliłam sobie szepnąć o niej Syriuszowi... — W tym momencie pani Weasley zerknęła na Blacka, jednak mężczyzna znajdował się w zupełnie innym świecie. — Kupiliśmy ją, skarbie... będzie idealna na wesele. Harry'emu kupiliśmy nową szatę w podobnym kolorze. 

Black wyprostowała się, przybierając na twarz wymuszony uśmiech. Odłożyła kanapkę, której już nie zamierzała dojadać. Wstała i zasunęła po sobie krzesło. 

— Dziękuję za śniadanie, pani Molly. Za sukienkę także, ale w obecnej sytuacji moją osobą towarzyszącą na wesele będzie George, więc szatę może pani oddać jemu. — Black odwróciła się na pięcie i nie reagując na zdziwioną minę pani Weasley, pobiegła na górę.

W tym czasie Harry zdążył poczuć na sobie pytające spojrzenia pozostałych, z których najbardziej obawiał się Syriusza. Ku jego zdziwieniu, Black jednak nie powiedział ani słowa. Siedział, spokojnie pijąc herbatę. Zupełnie, jakby nie słyszał słów córki. 

— George! — oburzyła się pani Weasley, na co rudzielec wzruszył ramionami. 

Był równie zdziwiony, co pozostali, bo Heather w ogóle nie poruszała z nim tego tematu i nie spodziewał się podobnej deklaracji. Nie miał jednak zamiaru wystawiać dziewczyny. Domyślał się, że doszło do maluteńkiej kłótni, pomiędzy Black, a jej Wybrańcem. A on, naturalnie, jako prawdziwy przyjaciel, musiał stanąć po stronie swojej Czarnej Zmory.

— Tym razem to nie jest moja wina! — zawołał rudzielec, sięgając po jeszcze jednego naleśnika. 

— Ktoś wyjaśni, o co chodzi? — zapytał Ron, marszcząc brwi.

Zaginiona || Syriusz BlackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz