49

300 26 37
                                    

Heather przestała walczyć. Powoli wtapiała się w otoczenie, przechadzając się po domu niczym cień. Nawet fakt, że stała się animagiem nie napawał jej już takim entuzjazmem. Zniknęły jej chęci do przeciwstawienia się Kingsley'owi. A skoro Weasley'owie mieli jej już na tyle dość, że chcieli wcisnąć ją nowożeńcom, naprawdę zaszła im za skórę. I to o wiele bardziej, niż sądziła.

Zerknęła na spakowaną już walizkę. Wcisnęła do niej swoje rzeczy już w zeszłym tygodniu, choć wyjazd do tej całej Muszelki bardzo się opóźniał. Mijał już trzeci tydzień, ale Black nie łudziła się, że Fleur i Bill porzucą pomysł opuszczenia rodzinnego domu Marchew. Wiedziała, że Molly i Kingsley poruszą niebo i ziemię, by usunąć ją z pola widzenia.

— Proszę — mruknęła, gdy usłyszała ciche pukanie. Mimo to nie odłożyła książki. Skoro wszyscy mieli ją gdzieś, po co ona miała udawać, że jej zależy. 

Zaraz jednak, słysząc głos jegomościa, odłożyła egzemplarz.

— Przyszedłem się pożegnać — powiedział Remus, siadając na brzegu łóżka.

Black natomiast wywróciła oczami, po czym znów sięgnęła po książkę. Sądziła, że Lupin przybył z inną informacją. 

— W takim razie tam są drzwi — odparła spokojnie, przerzucając kartkę. 

— Przed sekundą wydawałaś się zainteresowana rozmową — zauważył mężczyzna, usiłując ukryć uśmiech.

— Przed sekundą myślałam, że obwieścisz mi, że Tonks urodziła. Żadna inna informacja nie spowoduje, że ucieszę się z jakichkolwiek odwiedzin. 

— Od kiedy lubisz dzieci? — parsknął Remus, zabierając Heather z dłoni książkę. 

Dziewczyna spojrzała na niego oburzona, jednak nic nie powiedziała. Jedynie skrzyżowała ręce na klatce piersiowej. 

— Molly wciąż narzeka, że nawet nie chcesz poznać Cynthii.

— Ej, zajmowałam się tym bąblem ostatnio i tyle wystarczy! Niech pani Weasley nie nadużywa mojej dobroci. Poza tym, Tonks to moja rodzina. I jestem pewna, że nie będzie zachowywać się jak przewrażliwiona mamuśka tak, jak robi to Mela. Więc wybacz, że jestem ciekawa, kiedy twój potomek ujrzy światło świata. A teraz, jeśli skończyliśmy tę niemającą sensu rozmowę...

— Bill i Fleur mówią, że po kolacji opuścicie Norę — przerwał spokojnie Remus.

Heather przełknęła ślinę, jednak nie dała po sobie poznać, że poruszyła ją ta informacja. Nie, żeby nie lubiła Billa, albo Fleur, po prostu nie za bardzo ich znała. 

— Więc? — odchrząknęła udając, że nie wie, o co chodzi Remusowi.

— Więc przyszedłem ci powiedzieć, że masz na siebie uważać i się nie wychylać, uparta oślico — odparł Lupin, przyciągając dziewczynę do siebie. 

Black nawet nie zamierzała oponować. Wtuliła się w Remusa mimo, iż trochę zalatywał jej psią sierścią. W końcu, był dobrym wujkiem. To on jako pierwszy usiłował przygotować ją na prawdę, którą lata przed nią ukrywano. 

— Obiecuję, że gdy tylko coś ważnego się będzie działo, dam ci znać. Jeśli Harry się odezwie... wtedy też. Tylko obiecaj mi, że nie zrobisz nic głupiego, ani pochopnego. Pamiętaj, że Harry nam nie wybaczy, jeśli coś ci się stanie. Nie lekceważ niebezpieczeństwa... wiem, że jesteś odważna i silna... i niczego nie musisz nam udowadniać... wszyscy w ciebie wierzymy i wiemy, na ile cię stać... ale w tym wszystkim ty musisz zrozumieć nas. Kochamy cię, Heather. Nie wolno ci o tym zapominać. 

Zaginiona || Syriusz BlackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz