IV

224 17 7
                                    

- Masz rozszerzone źrenice - stwierdziła Pepper, gdy weszliśmy do środka. - Piłeś, czy brałeś coś? Nie ukryjesz tego, jestem lekarzem. Więc?

- Wczoraj wrócił pijany - powiedział tato.

- No, dobra...

Już Jej nie lubię. Na wstępie się do mnie przyjebała. Ojciec nie może wiedzieć, że kurwa biorę. To byłby jebany koniec ze mną.

- Zjesz z nami obiad?

- Nie jestem głodny.

- Jadłeś coś na mieście?

- Tak.

- Co? No właśnie. Zjesz z nami obiad. Siadaj - uśmiechnąłem się sztucznie na słowa ojca i usiadłem przy stole. Kiedy się bierze, zwykle wszelkie potrzeby zanikają. I pojawiają się problemy. Na przykład mogą to być bóle brzucha przez zaburzenia funkcjonowania wątroby albo zaburzenia funkcjonowania nerek, którego skutkiem może być utrudniona mikcja, a właściwie jej brak, czyli prościej mówiąc siedzenie przez trzy godziny na kiblu, wijąc się z bólu i nadal nie mogąc się wyszczać. Nie żebym to przerabiał. Wcale tak nie było. Wcale. A już na pewno nie wielokrotnie.

Zjadłem tyle, ile mogłem. Naprawdę. To, że nie były to zawrotne ilości, nie świadczy, o tym, że było to niesmaczne, po prostu rzeczywiście nie byłem głodny.

Poza tym bolały mnie oczy. Rzadko chodziłem w soczewkach. Chodziłem tylko, gdy byłem na tyle przytomny, że stwierdziłem, że muszę zamaskować wszelkie objawy mojego stanu. Chociaż nie zawsze to coś dawało. Tak, jak dziś.

Rzuciłem się obolały na łóżko. Coś mi kiedyś od tego siądzie. Zwinąłem się, naciskając rękoma na brzuch, jakby miało coś dać. Nigdy nie dawało. Ale chyba każdy tak robi przy bólu brzucha, albo po prostu wszystkiego.

Po jakimś czasie walczenia z bólem wstałem do plecaka i wyjąłem z niego książki. Kiedyś wypadało to zrobić. To, że dzisiaj nikt nie miał do mnie problemu o pracę domową, czy niepotrafienie czegoś, wcale nie oznaczało, że następnego dnia to wszystko będzie wyglądało identycznie. A wręcz przeciwnie.

Z przerwami na pójście do toalety po to, aby powyć z bólu, jakoś udało mi się to wszystko ogarnąć. Przeczytałem niektóre rzeczy i stwierdziłem, że jakoś sobie dam radę. Najwyżej będę improwizować.

Rzuciłem się z powrotem na łóżko i wziąłem do ręki telefon. Usłyszałem pukanie do drzwi i po chwili zauważyłem, że się uchyliły. Pojawił się w nich tato.

- Wszystko w porządku? Wyglądasz na zmęczonego.

- Bo jestem zmęczony - odparłem, z trudem podnosząc się do siadu.

- Nie chcesz się z nami przejść? Poznałbyś się bliżej z Pepper i Mią i może nie byłbyś taki sceptyczny.

- Ojca też nie znam. Nie muszę Ich poznawać - wymusiłem uśmiech.

- Co masz na myśli?

- Że Ciebie nigdy nie było. I nie rozmawiamy. Przez tą przeprowadzkę uczepiłeś się mnie do takiego stopnia, że czuję się osaczony. Nie wiem, co robić. Mam trochę wywrócone życie do góry nogami. I dziękuję, ale nie mam ochoty iść na spacer.

- Wychodzisz gdzieś?

- Nie mam tego w planach - trochę nie jestem w stanie. Mogłoby być ciężko.

- A pomożesz chociaż Mii, skoro nie masz ochoty iść z nami wszystkimi?

- W czym?

- Ma jakieś zadanie. Skleić coś z liści czy coś - ściągnąłem brwi.

Mówili mi Ozzy | złσ∂zιєנкα мαяzєńOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz