XXV

118 14 2
                                    

- Jak to nie ma Stelli - spytałem?

- Wypuściłam Ją na ogród, ale furtka była otwarta i gdy wróciłam, to Jej nie było.

- Nie płacz. Znajdziemy Ją - powiedziałem, po czym zwróciłem się do Marcusa. - Jeśli chcesz iść do domu, to zrozumiem.

- Dlaczego miałbym chcieć? Będziemy szukać psa. Macie jakieś Jej zdjęcie?

Pokręciłem głową.

- Friday, prześlij mi jakiś dobry kadr Stelli - zwróciłem się do AI. - Trochę połazimy, postaramy się Ją znaleźć, a jak nasi rodzice wrócą, to zajmiemy się resztą, okej?

Mia pokiwała głową.

Chodziliśmy pół dnia. Pół dnia darcia się „Stella" i podchodzenia do randomów. Zaczęło się ściemniać. W pewnym momencie, jednak przystanąłem. Zaczęła mnie boleć klatka piersiowa. Cholernie. Oparłem się jedną ręką o ścianę i zacząłem ciężej oddychać, a zaraz potem się dusić.

- Peter, co się dzieje? Halo? Słyszysz mnie - słyszałem, ale ledwo? Jakby Go wcale tu nie było. A może Go nie było? Nie wiedziałem. Obraz mi się rozmazał i zacząłem się ksztusić powietrzem. - Spójrz na mnie. Oddychaj. Wdech. Wydech. Wdech. Wydech. Tak, super. Jestem tutaj. Dobra?

Pokiwałem głową i poczułem, że wokół mnie jest powietrze. Spojrzałem na Mię, była przerażona. Zaraz potem popatrzyłem na nachylonego nade mną Marcusa.

- Co... Co się stało?

- Miałeś atak paniki. Mia pójdziesz usiąść na tamtą ławkę, proszę - zaczął kontynuować dopiero, gdy poszła? - Ile nie bierzesz?

- Ostatni raz wziąłem, jak się wszystko wydało - wziąłem głęboki oddech.

- To pewnie po odstawieniu. Wracamy do domu. W sensie Twojego. Wiesz, o co chodzi.

- Co? Ale musimy szukać Stelli - powiedziałem i zacząłem się podnosić, ale poczułem pieczenie na brzuchu i niestety zasyczałem.

- Nie. Wracamy. Dasz radę iść sam?

Pokiwałem głową.

Wróciliśmy do domu. Mia poszła do siebie, a Marcus zaciągnął mnie do mnie. Zamknął za nami drzwi i się o nie oparł.

- Mógłbyś... Się rozebrać - spytał, a ja zauważyłem w Jego oczach tlące się łzy?

- Co?

- Muszę się upewnić. Nie będę Cię do niczego zmuszać, ale proszę. Tylko się rozbierz. Do bokserek.

On wiedział. Zrobiło mi się cholernie wstyd. Nie chciałem, żeby się dowiedział, że wszystko zjebałem.

Poczułem, jak do oczu nachodzą mi łzy, ale zdjąłem bluzę i spodnie.

- Pete... Dlaczego to robisz? Słuchaj, jestem przy Tobie, dobrze? Nie rób tego więcej, proszę. Nie tnij się, Peter.

Ubrałem się z powrotem i stałem, nie wiedząc, co ze sobą zrobić. Marcus podszedł do mnie i mnie przytulił. Potrzebowałem tego. Bardzo. Wtuliłem się w Jego klatkę piersiową i słuchałem, jak Jego serce powoli się uspokaja. Ale ja zacząłem ryczeć. Cholernie. Nie mogłem zapanować nad płaczem. Ale Marcus mnie nie puszczał, nie zostawił mnie. Mimo, że sam też zaczęły spływać Mu łzy po policzkach.

Nagle usłyszałem pukanie do drzwi. Spojrzałem na Marcusa, ale nie odpowiedziałem pukającemu. Marcus przetarł łzy. Drzwi chwilę później same się otworzyły. Odeszliśmy od siebie, ale widziałem po minie taty, że był w szoku.

- Wiem, że mnie tu nie powinno być, ale szukaliśmy psa. Jestem Marcus - powiedział, wyciągając dłoń w stronę mojego taty.

- Tony. Ojciec Petera. Jakiego psa?

- Stella uciekła.

- Mogę coś powiedzieć - spytał Marcus?

- Nie musisz pytać.

- To mam parę rzeczy. Dość ważnych - próbowałem Mu przerwać, ale spojrzał mi w oczy i zwrócił się do mnie. Po czym zupełnie przestał na mnie patrzeć. Wiedział, że gdyby to zrobił, to przestałby mówić. - Wiesz, że muszę. Zaczynając od tego, że Peter ma zaburzenia odżywiania, nie wiem, od jakiego czasu nie jadł, ale stanowczo za długo. Sam nie rzuci narkotyków, wiem, co mówię. Chodzę na odwyk i jest ciężko, więc nie wyobrażam sobie radzić sobie z tym sam. Ma na całym ciele ślady po cięciu. Jak szukaliśmy psa, dostał ataku paniki. I jesteśmy razem. Chyba nic nie pominąłem.

Wiedziałem, że tato się we mnie wpatruje. Ale ja nie odrywałem wzroku od Marcusa. Po policzkach popłynęły mi następne łzy.

Mówili mi Ozzy | złσ∂zιєנкα мαяzєńOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz