- Jak się czujesz - spytał Marcus, jednocześnie wchodząc do mojego domu?
- O wiele lepiej, odkąd Cię zobaczyłem - uśmiechnąłem się i pocałowałem Go. - Chodź do mnie.
- Nikogo nie ma?
- Nie. Nie wnikam w to, gdzie są. Nie ma Ich tutaj, więc jest dobrze. Tęskniłem za Tobą - powiedziałem i ponownie zacząłem Go całować. Poczułem woń Jego perfum i znowu się uśmiechnąłem.
Marcus nagle się oderwał.
- Nie przesadzasz trochę?
Zatkało mnie. Autentycznie nie wiedziałem, co powiedzieć. Nie spodziewałem się takich słów. Powoli odsunąłem się od Niego i przełknąłem ślinę.
- Nie, Pete, to nie miało tak zabrzmieć. Przepraszam. Po prostu mnie zaskoczyłeś.
Uśmiechnąłem się niemrawo, wymuszając to lekko.
- Pete... Przepraszam Cię. Zjebałem.
- Nie zjebałeś.
- Nie umiesz kłamać. Tak na co dzień - Marcus przysunął się do mnie i zaczął mnie przytulać. - Ja po prostu zdałem sobie sprawę, jak mało o sobie wiemy. Na weekend przyjeżdża moja siostra. Nie chciałbyś przyjść do mnie w piątek, który mielibyśmy dla siebie i zostać na sobotę, żeby Ją poznać? Jest w porządku. Chociaż Ona ułożyła sobie życie, jak należy.
- Przecież masz w miarę ułożone życie.
- W zawieszeniu?
- Chyba lepiej niż w więzieniu.
- Ktoś wpłynął na tych policjantów. Nie mówiłem Ci. Poza tym jestem jebanym nauczycielem, którym być nie powinienem.
- Nie mów tak, jesteś świetnym nauczycielem i wychowawcą.
- Mówisz tak, bo jesteś ze mną. A chłopakiem też jestem beznadziejnym.
- Marcus, co się dzieje - zobaczyłem, jak oczy Marcusa się zaszkliły? - Nie jesteś beznadziejnym chłopakiem. Coś jest nie tak i nie wmówisz mi, że nie. Zachowujesz się jak nie Ty.
- Nawet mnie nie znasz - przez moment patrzyłem na Niego i sam z trudem powstrzymywałem łzy.
- Masz rację, nie znam Cię. Jakoś nie myśleliśmy o tym, kiedy to wszystko się zaczęło. Ale to nie wyjaśnia, dlaczego się tak zachowujesz.
- Mogę wyjść, jak chcesz.
- Co? Marcus, kurwa. Nie chcę, żebyś wychodził. Chciałbym, żebyś powiedział mi, co jest nie tak.
- Masz dzisiaj psychologa. Nie będę przeszkadzał.
Podszedł do windy i nacisnął przycisk.
- Zawieźć Cię, czy...?
- Pojadę sam. Widzę, że nie chcesz ze mną być w jednym pomieszczeniu - stwierdziłem.
- To nie tak...
- Przepraszam, po prostu nie rozumiem, o co w tym wszystkim chodzi.
- Widzimy się na lekcji.
Wszedł do windy i odjechał. Nie zatrzymałem Go. Nie byłem w stanie. Do oczu naleciały mi łzy i chwilę zajęło mi ogarnięcie się.
- Peter, bo się spóźnimy - usłyszałem za sobą głos Mii.
- Pojedziesz na motorze?
- A mogę?
- Bez powodu nie pytam.
- Ale mogę prowadzić?
- Chyba Cię coś jebło. Pytam, czy w ogóle wejdziesz.
- A, no to tak.
- To weź se kurtkę - powiedziałem i zgarnąłem kluczyki do ręki. - I chodź do garażu.
Znalazłem swój stary kask i zapiąłem go Mii. Po czym otworzyłem bramę garażu i odpaliłem maszynę.
- Usiądź i trzymaj się mocno, bo jak coś Ci się stanie, to mnie zabiją.
Mia zdążyła na zajęcia. Ja już niekoniecznie. Nawet nie zahaczając o szafkę, poszedłem do sali lekcyjnej.
- Przepraszam za spóźnienienie.
- Nazwisko?
- Stark.
- Ale ten kask to może do szafki daj.
- Mogę iść teraz?
- Idź.
Do ostatniej lekcji czas mi się cholernie dłużył. Najgorzej było znosić ignorującego mnie Marcusa. Przed lekcją z Nim wszedłem do toalety. Muszę kurwa coś wziąć. Ja nie dam rady siedzieć tam czterdzieści pięć minut i to jeszcze w pierwszej ławce.
- Flash - podszedłem do Niego od razu, gdy zauważyłem Go idącego z MJ i Nedem.
- Wszystko okej? Dziwnie się dzisiaj zachowujesz.
- Uwierz mi, że to nie ja dziwnie się zachowuję. Masz coś?
- Myślałem, że z tego wyszedłeś. Chodzisz na odwyk i jest w porządku.
- Nie wysiedzę na tej lekcji na trzeźwym umyśle. Proszę Cię.
- Pokłóciłeś się z Marcusem - spytał Ned?
- Nawet nie umiem Ci odpowiedzieć na to pytanie - odparłem. - To jak, Flash?
- No dobra, chodź.
Kamień spadł mi z serca. Weszliśmy do kabiny w toalecie i Flash wyciągnął woreczek z plecaka.
- Nawet nie spytasz co to?
- Nigdy nie pytam.
Wysypałem trochę na telefon i wciągnąłem. Flash zrobił to samo. Poczułem, jak się rozluźniam i lekko się uśmiechnąłem.
- Dziękuję. Zwrócę Ci kasę za to.
- Nie musisz. Idziemy?
Pokiwałem głową i poszliśmy już spóźnieni w kierunku sali matematycznej.
- Przepraszamy za spóźnienie - powiedział Flash. Ja postanowiłem się nie odzywać.
- Możecie usiąść - powiedział powoli.
Usiedliśmy koło Neda i MJ w pierwszej ławce.
- Coś robimy, czy mogę mieć bardziej wyjebane niż mam - spytałem?
Poczułem wzrok Marcusa na sobie.
- Braliście - spytał cicho Ned?
- A żebyś wiedział.
- Peter, czemu znowu do tego wracasz?
- A nie wiem, mogłabyś spytać się Marcusa, ale chyba jest zajęty sprawdzaniem jednego zadania, odkąd tu wszedłem.
Znowu na mnie spojrzał. Tym razem bardziej wzrokiem z większym wyrzutem niż zmartwieniem. Nasze spojrzenia na chwilę się spotkały.
- Powiesz, co się stało - spytała MJ?
- Nie mam pojęcia. Ja też nie powinienem się tak zachowywać. Kurwa, na chuj ja brałem. Następnym razem mi nie dawaj, Flash. Muszę się ogarnąć. Jebać kurwa moje życie.
Jakoś dotrwałem do końca lekcji. Marcus chciał, żebym został po niej, ale ja ruszyłem od razu do wyjścia. Niestety mój plan mi nie wyszedł.
CZYTASZ
Mówili mi Ozzy | złσ∂zιєנкα мαяzєń
FanficPeter Stark, syn samego Anthonego Starka, to nastolatek, którego życie nadszarpnęło. W czasie zmiany, jaką jest pierwsze pójście do szkoły, dowiaduje się, że Jego ojciec poznał kobietę z dzieckiem, która zamierza się do Nich wprowadzić. Ale nowe oto...