W końcu nadeszła niedziela. Marcus chodził, jak na szpilkach. Ja też się cholernie stresowałem, ale nie chciałem nawarstwiać tego, co działo się z Marcusem. Nie pomagało też podejście Marcusa do szykowania tej całej kolacji. Uparł się, że musi być idealnie, wmawiając mi przy tym, że zawsze tak ma. Otóż nie ma. Nie chciałem, jednak się z Nim kłócić, więc odpuściłem tę kwestię.
Wieczorem sam zacząłem się stresować. Jako pierwsza przyjechała siostra Marcusa. Miała długie czarne włosy i była pewnego rodzaju damską wersją Marcusa. Madeline, Maddy, bo tak prosiła, żeby na Nią mówić, wydawała się sympatyczna. Można było z Nią normalnie porozmawiać, a Marcus też zachowywał się trochę swobodniej. Gorzej było przy kolejnym dzwonku do drzwi. Wtedy spiął się i przez moment tylko wpatrywał w przestrzeń. Inicjatywę przejęła Maddy, która pewnym krokiem zwyczajnie otworzyła drzwi i przywitała wesoło rodziców. Wstałem i dopiero wtedy Marcus zareagował. Poszedł się przywitać i zapoznać mnie z Ich rodzicami.
Z początku wszystko wydawało się być na miejscu. Wszyscy uśmiechnięci, sam też starałem się podtrzymywać złudne wrażenie szczęśliwego ze względu na to spotkanie. Siedzieliśmy przy stole. Ojciec Marcusa cały czas nawijał razem z Maddy, Marcus czasami się wtrącał, a ja i mama Marcusa tylko obserwowaliśmy sytuację. Do czasu.
- A co z Tobą, Peter - spytał nagle?
- W jakim aspekcie?
- No ogólnie. Ciekawi mnie Twoja historia. Znając Marcusa ograniczył Wasze kontakty do seksu, z czego nidgy nie rozumiałem, jak można dać komuś dupy, ale skoro tu jesteś, to coś musi być na rzeczy. Nie zaprosiłby Cię, gdyby czegoś nie oczekiwał. Nie jest zbyt bezinteresowny i zawsze Mu coś nie pasuje - ściągnąłem brwi, po czym otworzyłem szeroko oczy.
- Uspokuj się - rzucił Marcus w stronę ojca.
- Ja jestem spokojny. Chcę wiedzieć, co tu robi szesnastolatek, któremu robisz nadzieję, a w zamian dajesz tylko ograniczone możliwości porzuszania się. Ale w sumie zawsze lubiłeś na ostro...
- John, daj spokój chłopakowi - chyba pierwszy raz od początku spotkania odezwała się mama Marcusa, pod wpływem wzroku męża, swój własny opuściła, a usta zamknęła.
- Mary, może się przymkniesz? Rozmawiam.
- Tato, o co chodzi - spytała nagle Maddy? - Co zrobił Marcus?
- Tylko się puszcza na lewo i prawo z jakimiś przybłędami i przynosi wstyd naszej rodzinie pieprząc dzieci i sprzedając narkotyki - zatkało mnie.
- Niech robi, co chce.
- Masz rację, córeczko.
- Muszę zapalić - powiedziała Maddy. Gdy wyszła Marcus natychmiast wstał, a zaraz po Nim też Jego ojciec.
- No i gdzie leziesz - usłyszałem z kuchni? Nie widziałem sytuacji, bo zostałem z mamą Marcusa w salonie. - Jak się zaprasza gości, to się z Nimi siedzi.
- Nikt Cię tu nie zapraszał - stwierdził, ale Jego głos zadrżał.
- Przepraszam za Niego - powiedziała nagle ze smutkiem w głosie mama Marcusa. - Taki już jest.
- Nie może się pani godzić na takie zachowanie względem pani. Nawet doskonały makijaż nie zawsze ukryje ślady wszystkiego.
- To znaczy czego - spytała nerwowo?
- Chyba pani to musi powiedzieć. Wiem, że jestem nikim, ale chcę pomóc.
- Nie pomożesz. Tkwię w tym od lat. Cieszyłam się, że Marcus się z tego wyrwał i przeraziłam, że chce się spotkać - kobieta wstała od stołu i poszła w stronę kuchni. Również wstałem i usłyszałem trzaśnięcie drzwiczkami od szafki. Dość głośne. Z tego powodu przyspieszyłem kroku.
CZYTASZ
Mówili mi Ozzy | złσ∂zιєנкα мαяzєń
FanfictionPeter Stark, syn samego Anthonego Starka, to nastolatek, którego życie nadszarpnęło. W czasie zmiany, jaką jest pierwsze pójście do szkoły, dowiaduje się, że Jego ojciec poznał kobietę z dzieckiem, która zamierza się do Nich wprowadzić. Ale nowe oto...