VII

208 14 9
                                    

Nie poszedłem do MedBaya. Wiedziałem, że jeśli tam pójdę, to coś wezmę.

Wszedłem do kuchni i z ulgą stwierdziłem, że przy stole siedziała Mia. Przy Niej na pewno nic nie wezmę.

- Hej - rzuciłem.

- Peter - Mia gwałtownie wstała i mnie przytuliła. Po czym gwałtownie się odsunęła. - Ja nie chciałam.

- Nie, spoko. Nic się nie stało. Co porabiasz - spytałem i odsunąłem sobie krzesło naprzeciwko Niej?

- Koloruję.

- Aha, spoko. Jesteś głodna - podniosła na mnie swój wzrok? - Nie musisz bać się odpowiedzieć. Ja jestem. Mam w planach zrobić jajecznicę. Lubisz jajecznicę?

- Lubię.

- Zjesz trochę? To istotne, żebym wiedział, czy robić więcej.

Pokiwała głową w dół. Czyli zje. Raczej. Wstałem z bólem, który i tak już się trochę zniwelował, i zacząłem robić jedzenie.

Gdy skończyłem, postawiłem przed Mią talerz i usiadłem w tym samym miejscu co wcześniej.

Jedliśmy w ciszy. Znaczy kto jadł, ten jadł. Ciszę przerwało dopiero wejście do kuchni taty i Pepper. A raczej nie wejście, a bardziej stanie w progu i gapienie się na nas. Mia była odwrócona do Nich tyłem, więc nie wiedziała, że tam byli, ale ja od razu podniosłem na Nich wzrok. I dalej jadłem. Chociaż nie byłem głodny, ale wiedziałem, że coś jeść muszę.

- Smacznego - powiedziała po chwili Pepper i weszła do środka. Dopiero wtedy Mia Ich zauważyła. Skinąłem głową i skierowałem wzrok na tatę.

- Co macie takie miny - spytał?

Zerknąłem na Mię. Nie wyglądała, jakby planowała coś powiedzieć, więc też zdecydowałem się na milczenie. Niby skończyłem jeść, ale nie chciałem wstawać. Zakładam, że coś z mojego zachowania mogłoby wskazać, że jednak nie jest w porządku.

- Gracie w króla ciszy, czy jak?

- Zagramy - spytała z entuzjazmem Mia?

- Nie.

- Czemu?

- Bo przegrasz. A jakoś nie chce mi się później Cię pocieszać - wstałem i od razu pożałowałem. Przymknąłem oczy i pochyliłem się do przodu.

- Peter, nie wmówisz mi, że nic Ci nie jest - zaczął tato.

- Słuchaj, jak nie zaczniesz się leczyć, to będzie jeszcze gorzej. Leciała Ci krew z nosa, tak? Boli Cię brzuch? Nie zatrułeś się czymś?

- Nie wiem - mam nadzieję, że nie przypomni sobie, o tym, że miałem jeszcze rozszerzone źrenice i zostaniemy przy tym zatruciu? - Ciężko stwierdzić. Nic mi nie jest. Będę żył.

- Chodź do...

- Nie. Idę do pokoju. Nic mi nie jest.

- Peter, to chociaż zrób coś dla mnie i nie idź jutro do szkoły.

Odwróciłem się na Jego słowa i uniosłem brew.

- To brzmi co najmniej absurdalnie z ust rodzica.

- Nie idziesz jutro do szkoły. I tyle. I idziemy w tej chwili do MedBaya.

- Nie, tato. Nie mam zamiaru tam iść. Nic mi nie dolega.

- Nie masz zamiaru iść do szkoły? To świetnie.

- Nie mam zamiaru iść do MedBaya.

- Zobaczymy jutro rano, w jaki sposób dostaniesz się do szkoły.

Mówili mi Ozzy | złσ∂zιєנкα мαяzєńOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz