Nie poszedłem do MedBaya. Wiedziałem, że jeśli tam pójdę, to coś wezmę.
Wszedłem do kuchni i z ulgą stwierdziłem, że przy stole siedziała Mia. Przy Niej na pewno nic nie wezmę.
- Hej - rzuciłem.
- Peter - Mia gwałtownie wstała i mnie przytuliła. Po czym gwałtownie się odsunęła. - Ja nie chciałam.
- Nie, spoko. Nic się nie stało. Co porabiasz - spytałem i odsunąłem sobie krzesło naprzeciwko Niej?
- Koloruję.
- Aha, spoko. Jesteś głodna - podniosła na mnie swój wzrok? - Nie musisz bać się odpowiedzieć. Ja jestem. Mam w planach zrobić jajecznicę. Lubisz jajecznicę?
- Lubię.
- Zjesz trochę? To istotne, żebym wiedział, czy robić więcej.
Pokiwała głową w dół. Czyli zje. Raczej. Wstałem z bólem, który i tak już się trochę zniwelował, i zacząłem robić jedzenie.
Gdy skończyłem, postawiłem przed Mią talerz i usiadłem w tym samym miejscu co wcześniej.
Jedliśmy w ciszy. Znaczy kto jadł, ten jadł. Ciszę przerwało dopiero wejście do kuchni taty i Pepper. A raczej nie wejście, a bardziej stanie w progu i gapienie się na nas. Mia była odwrócona do Nich tyłem, więc nie wiedziała, że tam byli, ale ja od razu podniosłem na Nich wzrok. I dalej jadłem. Chociaż nie byłem głodny, ale wiedziałem, że coś jeść muszę.
- Smacznego - powiedziała po chwili Pepper i weszła do środka. Dopiero wtedy Mia Ich zauważyła. Skinąłem głową i skierowałem wzrok na tatę.
- Co macie takie miny - spytał?
Zerknąłem na Mię. Nie wyglądała, jakby planowała coś powiedzieć, więc też zdecydowałem się na milczenie. Niby skończyłem jeść, ale nie chciałem wstawać. Zakładam, że coś z mojego zachowania mogłoby wskazać, że jednak nie jest w porządku.
- Gracie w króla ciszy, czy jak?
- Zagramy - spytała z entuzjazmem Mia?
- Nie.
- Czemu?
- Bo przegrasz. A jakoś nie chce mi się później Cię pocieszać - wstałem i od razu pożałowałem. Przymknąłem oczy i pochyliłem się do przodu.
- Peter, nie wmówisz mi, że nic Ci nie jest - zaczął tato.
- Słuchaj, jak nie zaczniesz się leczyć, to będzie jeszcze gorzej. Leciała Ci krew z nosa, tak? Boli Cię brzuch? Nie zatrułeś się czymś?
- Nie wiem - mam nadzieję, że nie przypomni sobie, o tym, że miałem jeszcze rozszerzone źrenice i zostaniemy przy tym zatruciu? - Ciężko stwierdzić. Nic mi nie jest. Będę żył.
- Chodź do...
- Nie. Idę do pokoju. Nic mi nie jest.
- Peter, to chociaż zrób coś dla mnie i nie idź jutro do szkoły.
Odwróciłem się na Jego słowa i uniosłem brew.
- To brzmi co najmniej absurdalnie z ust rodzica.
- Nie idziesz jutro do szkoły. I tyle. I idziemy w tej chwili do MedBaya.
- Nie, tato. Nie mam zamiaru tam iść. Nic mi nie dolega.
- Nie masz zamiaru iść do szkoły? To świetnie.
- Nie mam zamiaru iść do MedBaya.
- Zobaczymy jutro rano, w jaki sposób dostaniesz się do szkoły.
CZYTASZ
Mówili mi Ozzy | złσ∂zιєנкα мαяzєń
FanficPeter Stark, syn samego Anthonego Starka, to nastolatek, którego życie nadszarpnęło. W czasie zmiany, jaką jest pierwsze pójście do szkoły, dowiaduje się, że Jego ojciec poznał kobietę z dzieckiem, która zamierza się do Nich wprowadzić. Ale nowe oto...