XLV

75 7 0
                                    

- Dobrze, no to zaraz Ci pokażę, gdzie możesz spać - zwrócił się tato do mamy Marcusa. - Marcus, śpisz u Petera, czy chcesz osobny pokój?

- Ale dostaję wybór, czy jestem podpuszczany - spytał Marcus?

- Masz wybór. Obydwoje jesteście pełnoletni - Marcus spojrzał na mnie i lekko się uśmiechnął.

- Jak Peter nie ma nic przeciwko...

- Dlaczego miałbym mieć - uniosłem brew?

Niedługo później wszyscy, poszli do swoich pokojów. Zabrałem Marcusa do siebie i zamknąłem za nami drzwi. W tamtej chwili też Marcus lekko podciągnął mnie do siebie, położył jedną rękę na moim karku, drugą na klatce piersiowej i pocałował mnie delikatnie. Poczułem, że się uśmiecha, więc też się uśmiechnąłem. Pogłębiliśmy pocałunek, a Marcus zaczął rozpinać guziki w mojej koszuli. Jest to trudne, gdy nie da się ich widzieć. Ale udało Mu się. Mi poszło gorzej, musiałem się oderwać i spojrzeć, jakie to wszystko ma ustawienie. Uśmiechnąłem się niemrawo, widząc minę Marcusa, kiedy czekał, aż skończę i wtedy szybko zbliżyłem się do Niego i ponownie połączyłem nasze usta. Zdziwiłem się, kiedy Marcus nagle się oderwał, ale ucieszył mnie fakt, że zjechał niżej. Odchyliłem głowę, gdy Marcus był przy mojej szyi i poczułem, jak jednocześnie majstruje przy moim rozporku. Ściągnął mi spodnie do kolan i popchnął lekko na łóżko. Później całkowicie się ich pozbył. Spojrzał na mnie i zadał mi niewerbalne pytanie, o treści w stylu „co teraz?", „mogę?", „na pewno?", a ja w końcu się odezwałem:

- Friday, zamknij drzwi i wycisz pokój.

Marcus uśmiechnął się na te słowa i ściągnął moje bokserki, a zaraz potem złapał dłonią za moje przyrodzenie. Nachylił się i zaczął jeździć językiem po napletku, na co ja się spiąłem. Szczególnie wtedy, gdy Jego dłoń przesuwała się od góry do dołu po to, żebym następnie poczuł usta Marcusa. Wykonywał ten sam ruch, a ja chcąc, nie chcąc westchnąłem i doszedłem. Oderwał się i nachylił nade mną. Spojrzałem w Jego oczy i się uśmiechnąłem. Po chwili poczułem, jak Marcus trochę mnie obniża i we mnie wchodzi. Zacisnąłem ręce na narzucie łóżka. On natomiast położył je po dwóch stronach moich barków i wykonywał spokojny ruch, który później przyśpieszył. Nadal bolało, ale zaczynałem to lubić. Z moich ust wydobył się cichy jęk. Jego twarz była cholernie blisko mojej tak, że mogłem czuć na sobie Jego oddech. Był przyśpieszony, niezbyt regularny. Tak samo, jak i mój. Nachylił się bardziej i przygryzł skórę na mojej szyi. Dotknąłem dłonią Jego twarzy i przyciągnąłem do pocałunku. Wtedy też obróciliśmy się w taki sposób, żebym to ja był na górze. Zacząłem zjeżdżać pocałunkami po szyi, a na obręczy barkowej lekko przygryzłem Jego skórę. Kontynuowałem pocałunki aż do momentu, kiedy doszedłem do Jego przyrodzenia. Przygryzłem skórę przy jego nasadzie. Przejechałem językiem po Jego napletku i stopniowo brałem całość do ust, jednocześnie wykonując swobodny ruch ręką. Poczułem, jak dłoń Marcusa wędruje na mój kark, Jego ciało się spina, a do moich ust dostaje się ciepła wydzielina. Uśmiechnąłem się i nachyliłem się nad Jego twarzą po to, żeby Go pocałować. W tamtym momencie też wszedłem w Jego odbyt. Marcus, zapewne nieumyślnie, przygryzł mocniej moją wargę. Z początku poruszałem się powoli, a z czasem coraz szybciej. Widziałem, jak Marcus odchyla głowę i zaciska dłonie na narzucie. Starał się nie wydawać żadnego dźwięku, ale mimo wszystko usłyszałem cichy jęk. A zaraz później poczułem ciecz na swoim brzuchu.

Położyłem się obok Marcusa. Właściwie to z głową na Jego barku. Obydwoje uspokajaliśmy nasze oddechy. Wpatrywałem się w Jego tors, na którym jednocześnie kreśliłem palcami małe kółka.

Był już wieczór. Pewnie po jedenastej. Wiedziałem, że musimy rano wstać, nawet mimo plotki. Ale nie wiedziałem, jak mam się zachować jutro.

- Nad czym tak się zastanawiasz - spytał nagle, wyrywając mnie z zamyślenia?

- Nad tym, co będzie jutro. W szkole.

- Mam iść rano do dyrektora. Wtedy się okaże.

- Będzie dobrze. Prawda?

- Nie wiem. Jakoś się to chyba ogarnie, jak będziemy razem.

Podniosłem się do siadu i zacząłem przyglądać się Marcusowi, który pod wpływem mojego wzroku się speszył.

- Jesteś głodny - spytałem?

- Jest jedenasta.

- To co? Twojej figurze to nie zaszkodzi. Idź się umyć, ja zrobię coś do jedzenia.

- Nie idziesz ze mną - spytał z uśmiechem?

- Nie tym razem - odparłem, lekko się uśmiechając.

- Dziękuję.

- Nie musisz - pocałował mnie jeszcze raz i wszedł do toalety.

Mówili mi Ozzy | złσ∂zιєנкα мαяzєńOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz