Ścisnąłem brwi i przez chwilę nie reagowałem.
- Masz urodziny - stwierdziła MJ.
- Zapomniałeś o własnej szesnastce - spytał Ned z lekkim wyrzutem?
- Mam urodziny za miesiąc.
- Nie, masz urodziny jutro. Myśleliśmy, że dlatego robisz imprezę.
Odwróciłem się i spojrzałem na zszokowanego Marcusa, po czym z powrotem zwróciłem wzrok ku MJ i Nedowi.
- Dziękuję, ale poważnie nie pamiętałem o tym. A. To jest Marcus, ale Wy to w sumie wiecie. Ned i MJ - zwróciłem się do Marcusa.
- Zaprosiłeś nauczyciela, którego znasz parę dni?
- Znamy się dłużej. I jest równie w szoku jak ja, że mam urodziny. Po prostu chciałem, żebyście się poznali na zasadzie nie relacji nauczyciel-uczeń, bo Marcus jest ważny w moim życiu? To skomplikowane. Poznaliśmy się na akcji, przez którą przestałem chodzić do szkoły.
- Spoko.
Niedługo później przestało być tak dziwnie i drętwo. Marcus normalnie rozmawiał z Nedem i MJ, a potem też i z Flashem. Szczególnie sytuacja poprawiła się w momencie, kiedy polał się alkohol i zaczęła grać muzyka. Każdy z nas coś wypił, więc szybko też doszło do tego, że każdy udawał, że potrafi tańczyć. Ale chyba o to chodzi w tańcu, nie?
Później, gdy wszyscy wypili już trochę więcej, ktoś wpadł na pomysł gry w butelkę. Byłoby to jak najbardziej uzasadnione, gdyby nie fakt, że nachlany jeszcze bardziej nie umiem kłamać, więc prawda musiałaby być naprawdę prawdą.
Graliśmy już przez jakiś czas. Za którymś razem Ned zakręcił butelką i wypadło na MJ.
- Pytanie czy wyzwanie?
- Wyzwanie.
- Zaprezentuj prognozę pogody na następny dzień.
- Dobra. To jest wskaźnik - powiedziała wstając, biorąc butelkę do ręki i odchrząknęła. - Witam państwa bardzo serdecznie w dzisiejszym wydaniu „pogody na życie". Jak widać na załączonym obrazku, jutrzejszy dzień w stolicy naszego kraju zacznie się od ulew oraz deszczy, więc każdy kto popije dzisiejszego dnia, nie będzie musiał martwić się tym, że ktoś będzie Go zmuszał do wyjścia na spacer i będzie mógł spędzić cały dzień lecząc kaca. Co więcej na zachodzie naszego kraju mogą wystąpić gradobicia, które, jak wiemy, nieustannie występują w czasie lata w Ameryce. Wisienką na torcie dla pogody naszego kraju, będzie wywołana przez naukowców burza śnieżna w Miami, dlatego jak najbardziej zachęcamy do wyjścia na świeże powietrze, którego i tak nie będzie przez dostające się do niego spaliny. Na następną prognozę zapraszamy jutro.
MJ usiadła z powrotem i zakręciła butelką.
- Marcus, pytanie czy wyzwanie?
- Pytanie.
- Co robiłeś zanim zostałeś nauczycielem?
- Studiowałem - powiedział, po czym napił się czegoś z kubka?
- To oczywiste, ale chodziło mi bardziej o coś czym się zajmowałeś, a niekoniecznie byśmy się tego spodziewali.
- Handlowałem narkotykami.
- Wiedziałam, że z Tobą coś jest. Uwielbiam tą grę. Czekaj, czyli skoro Peter ćpał, to tak się poznaliście?
- To drugie pytanie.
- Ale możesz odpowiedzieć.
- Mniej więcej tak to wyglądało.
- Dobra, kręć butelką.
- Peter. Pytanie czy wyzwanie?
- Wyzwanie.
- Zatańcz jak Michael Jackson.
- Ja normalnie nie umiem tańczyć, a co dopiero...
- Dobra, przymknij się, chciałeś wyzwanie.
- Spierdalaj - powiedziałem, wstając. - Friday, może jakaś muzyka, co?
Podszedłem do Neda i zabrałem Mu kapelusz.
I zatańczyłem. Co prawda, wszyscy lali, ale ostrzegałem, że to za chuja mi nie wyjdzie. Z uśmiechem usiadłem na swoje miejsce.
- Co jak co, Peter - zaczęła MJ, - ale talent muzyczny to Ty masz. Zajebiście śpiewasz i jak widać też tańczysz.
- Dzięki.
- Ale narobiłeś mi ochoty na tańczenie. Tego nie pochwalę.
Wkrótce wszyscy zaśpiewali mi „sto lat" i każdy zaczął po kolei odpadać. Ned jako pierwszy, później MJ i Flash. Każdy kolejny kładł się na kanapie w salonie, albo gdzieś tam obok niej.
- Peter - usłyszałem nagle cichy głos Marcusa? - Czemu nie mówiłeś, że masz urodziny?
- Bo nie pamiętałem o nich i ich nienawidzę.
- Czemu?
- Kiedyś miały sens, bo byli przy mnie rodzice, potem mama zmarła, a tato ograniczał się do dania mi prezentu. Uznałem, że to dzień, jak każdy inny i zazwyczaj się wtedy upijam, albo jestem naćpany. Idę gdzieś, gdzie nikt nawet nie pomyśli, że mam urodziny. I to mi pasuje. Tato pewnie zrobił to specjalnie, żebym z kimś spędził czas. Zakładam, że tylko dlatego dostałem od Niego zezwolenie na chlanie. Już go żałuję. Nigdy nie widziałem sensu w obchodzeniu urodzin. Ten dzień się niczym nie różni od pozostałych dni w roku.
- Ale dzisiaj już oficjalnie masz szesnaście lat.
- Jakoś mnie to nie pociesza. Pogadamy, jak wstaniemy, okej?
- Okej. Dobranoc.
- Dobranoc.
Ułożyłem się na klatce piersiowej Marcusa. Obok nas spała cała reszta, ale stwierdziłem, że to i tak nie będzie nikomu przeszkadzać. Nie musiałem długo czekać, żeby zasnąć. I musiałem przyznać, że czułem się całkiem dobrze.
CZYTASZ
Mówili mi Ozzy | złσ∂zιєנкα мαяzєń
FanfictionPeter Stark, syn samego Anthonego Starka, to nastolatek, którego życie nadszarpnęło. W czasie zmiany, jaką jest pierwsze pójście do szkoły, dowiaduje się, że Jego ojciec poznał kobietę z dzieckiem, która zamierza się do Nich wprowadzić. Ale nowe oto...