XLVI

61 8 0
                                    

Następnego dnia rano obudziłem się sam z siebie. Marcus nadal spał, opierając się na moim ramieniu. Sięgnąłem po telefon, żeby sprawdzić czas. Mieliśmy jeszcze godzinę snu. Co jest ze mną nie tak? Nie dość, że siedzę do drugiej, to jeszcze wstaję za wcześnie.

Leżałem jeszcze przez chwilę, ale leżenie i nic nie robienie nigdy nie było moją mocną stroną. Nawet, kiedy mogłem popatrzeć, jak Marcus śpi. Poprawiłem Jego włosy i pocałowałem w czoło. I wstałem.

Tak jak się spodziewałem w Wieży nadal panowała cisza. Poszedłem do kuchni napić się wody, ale wiedziałem, że nie dam rady nic nie robić. Na telefonie też nie było zbyt wielu ciekawych rzeczy. A właściwie nie było żadnej. Wróciłem z powrotem do pokoju, złapałem za gitarę mamy i ruszyłem do sali muzycznej.

Nastroiłem ją, bo jak się okazało jej wydźwięk był w fatalnym stanie. Ale czego ja się spodziewałem, skoro od ośmiu lat nikt jej nie używał?

Usiadłem na stołku od perkusji i już po chwili z gitary wybrzmiały pierwsze nuty. Zdecydowałem się na piosenkę, która jako pierwsza skojarzyła mi się z mamą. Z początku tylko grałem, ale w połowie „Dream On" zacząłem też śpiewać. Gdy skończyłem uśmiechnąłem się smutno.

W tym samym momencie usłyszałem otwieranie drzwi. Spojrzałem w tamtą stronę i zobaczyłem tatę z Marcusem. Obydwoje się uśmiechali. Ale oczy taty były zaszklone.

- Nie chciałem Cię budzić - stwierdziłem do Marcusa.

- Czemu nie mówiłeś, że tak świetnie śpiewasz - wzruszyłem ramionami na słowa Marcusa?

- W porządku - zwróciłem się do taty?

- Tak, po prostu... Twoja mama uwielbiała tą piosenkę.

Uśmiechnąłem się niemrawo i wstałem ze stołka.

- Która godzina - spytałem?

- Chyba musimy się już zbierać - odparł Marcus, gdy zacząłem chować gitarę do futerału.

- Będzie dobrze.

- Nie byłbym tego taki pewny.

- A ja jestem - odwróciłem się do Niego. - W końcu musi być dobrze.

- Odezwał się w Tobie wewnętrzny optymista?

- Może. Nie zabiją nas przecież. Może nie będzie z tego, aż takiego wielkiego problemu. A nawet jeśli będzie, to będziemy na to przygotowani. Uśmiechnij się, Marcus.

Marcus wymusił uśmiech, a ja podszedłem do Niego i Go pocałowałem. Wtedy rzeczywiście się uśmiechnął.

- Widzisz? Nie takie trudne.

- Powiem Ci, Peter, że Cię nie poznaję - stwierdził tato.

- Nic dziwnego, w zasadzie to mnie nie znasz. A ja nie znam Ciebie, więc obecnie to głównie zaskakujemy się nawzajem. Ale czas się ogarnąć - włożyłem ręce do kieszeni i się uśmiechnąłem. - Nie wiem jak Wy, ale ja jestem głodny.

Niedługo później razem z Marusem pojechaliśmy do szkoły. Marcus się w jakiś sposób stresował, a ja w sumie starałem się Go uspokoić. Najwyżej nas wyjebią.

- A co jeśli...

- Marcus Miller - przerwałem Mu. - Oddychaj, proszę Cię. Wejdziemy do szkoły, najwyżej pójdziemy do dyrektora, postaramy się wybronić, a jeśli nie wyjdzie to trudno.

- Jak możesz mieć takie podejście? Nie ma, że trudno. Naprawdę lubię tę pracę.

- A ja lubię tę szkołę. Ale w życiu nie wszystko idzie zgodnie z planem. A to akurat było do przewidzenia. Jeśli mam wybierać między byciem z Tobą, a chodzeniem do normalnej szkoły, do której nigdy wcześniej okazji chodzić nie miałem, wybieram Ciebie. Ale to Twoja praca wisi na włosku, więc to są Twoje decyzje.

- Nie zerwę z Tobą, bo prawu się to nie podoba.

Uśmiechnąłem się.

- W takim razie pójdziemy tam, starając się zachować jak najbardziej profesjonalnie - Marcus uniósł brwi, po czym przewrócił oczami.

Do szkoły weszliśmy jak gdyby nigdy nic. Marcus od razu skierował się do dyrektora, a ja do sali, w której miałem mieć lekcję. Przez cały dzień stresowałem się, co z tego wszystkiego wyniknie. Nie pomagały też skupione na mnie spojrzenia właściwie to całej szkoły. Ale starałem się tym nie przejmować.

Aż w końcu nadeszła godzina wychowawcza. Wszyscy weszli do sali, a Marcus oparł się o biurko i czekał, aż się ogarniemy. Nie mogłem nic wyczytać z Jego twarzy. Była kompletnie pozbawiona wszelkich emocji.

W pewnym momencie wszyscy ucichli, a cisza stała się cholernie krępująca.

- Jak pewnie wiecie, po szkole krąży pewna plotka. Jeśli ktoś nie wie, mówi ona o tym, że jestem z Peterem. Nie będę ukrywał, że jest to prawda. Z tego powodu od poniedziałku będziecie mieć nowego nauczyciela. Więc... Chciałem Wam podziękować, że tak miło mnie przyjęliście. Mimo, że nie byłem tu zbyt długo, naprawdę polubiłem tę pracę, a szczególnie Waszą klasę. I nie żałuję przyjścia tutaj, nawet mimo problemów.

Mówili mi Ozzy | złσ∂zιєנкα мαяzєńOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz