XXIX

107 11 0
                                    

Poszliśmy do parku. Z daleka zauważyłem siedzącego na ławce Marcusa. On zobaczył mnie dopiero po chwili, gdy już byłem dość blisko Niego. Wstał i zaczął iść w naszą stronę.

- Cześć Mia - przywitał się i podszedł do mnie, żeby mnie pocałować. Odwzajemniłem gest i uśmiechnąłem się lekko. - I Peter.

- Hej.

- Jak było u psychologa?

- Dziwnie. Ale w porządku.

- To co jesteś taki smutny?

Nie odpowiedziałem. Poczekałem, aż Mia trochę odejdzie.

- Mój ojciec się obwinia o to wszystko. Że Go przy mnie nie było, kiedy tego potrzebowałem, że przez Niego zacząłem brać, ciąć się... A ja nie jestem w stanie Mu wytłumaczyć, że nawet gdyby był, to wszystko potoczyłoby się identycznie.

- Rozmawiałeś z Nim?

- Tak, ale nie sądzę, że coś to dało.

- To spróbuj jeszcze raz. Inaczej to się nie uda.

- Nie chcę, żeby miał przeze mnie wyrzuty sumienia, żeby szukał, co zrobił źle i to sobie wypominał.

- Porozmawiajcie. Wtedy znajdziecie jakieś rozwiązanie.

- A jak nie?

- Wierzę, że tak będzie.

- U mnie z tym gorzej.

- Zaraz się wyjebie z tym psem - stwierdził do mnie Marcus, nagle zwracając uwagę na Mię.

- Mia, czemu Jej nie spuścisz ze smyczy?

- A jak znowu ucieknie?

- Jak będziesz Jej pilnować, to nie ucieknie. Lepsze to niż żebyś miała się wywalić.

- Pilnuj swojego chłopaka, ja się zajmę psem.

Zatkało mnie. Otwierałem parę razy usta, żeby coś powiedzieć, ale bezskutecznie. Kątem oka widziałem, jak Marcus usiłuje powstrzymać śmiech.

- Wiecie co? Nie spodziewałem się tego, że będziecie przeciwko mnie. Naprawdę.

- Ale spokojnie, Pete. Nikt tu nie jest przeciwko Tobie. Po prostu - zaczął ciszej, zbliżając się do mojej twarzy - podoba mi się pomysł Twojej siostry.

- Dobrze Mia, ja popilnuję swojego chłopaka, a Ty zajmiesz się psem - poczekałem, aż odejdą, jednak nadal nie spuszczając z Nich wzroku, co nie przeszkodziło Marcusowi w pocałowaniu mnie. Położył dłonie na mojej twarzy, a Jego wargi zbliżyły się do moich i poczułem, jak ciepło rozchodzi się po moim ciele.

- Chyba nie powinniśmy tu tego robić. Jeszcze ktoś ze szkoły nas zobaczy...

- Jesteś po pracy. Ja po szkole. Niech nikt się nie wpierdala w to, co robimy.

- Muszę Cię chyba częściej całować, bo stajesz się bardziej wygadany.

- Nie będę marudził. Chcesz iść do mnie?

- Chciałbym, ale wiem, że masz sporo nauki i pewnie Twój ojciec by mnie wyjebał przez to.

Niedługo później pożegnaliśmy się. Wszedłem do domu z lepszym samopoczuciem niż to, które miałem zanim wyszedłem. Mia od razu poleciała do salonu, ja powolnym krokiem poszedłem za Nią.

- No i Oni... Oj - Mia spojrzała na mnie. Siedziała z moim tatą i Pepper na kanapie.

- Aha? Jeszcze mnie obgadujesz, mendo mała.

- Peter - rzucił głośno tato!

- Ja? Ona wcale nie lepsza. Wyleciała mi, „żebym pilnował swojego chłopaka, a Ona się zajmie psem". A Marcus się jeszcze bezszczelnie zaśmiał.

Tato się uśmiechnął, ale po chwili spoważniał.

- Po prostu bądźcie dla siebie milsi.

- Peter, jesteś starszy, możesz olać niektóre rzeczy.

- Ja nie umiem olewać niektórych rzeczy. Nie mam Jej tego za złe, po prostu... Sam nie wiem. Nieważne. Tato, możemy pogadać?

- Jasne, coś się stało?

Po chwili Pepper odeszła, a ja usiadłem naprzeciwko taty.

- To o czym chciałeś porozmawiać?

- O Tobie.

- Co zrobiłem?

- Nic. Chciałem spytać, jak się czujesz.

- Dobrze? Do czego zmierzasz?

- Nie chcę, żebyś się obwiniał, za cokolwiek, czego bym nie zrobił. Nie zniszczyłeś mi życia. Było mi ciężko, ale Tobie też. Kochałeś mamę i miałeś i nadal masz prawo do przeżywania tego i bycia smutnym. Wiem, jak to brzmi z moich ust, ale nie musisz udawać. I nie chcę, żebyś to robił. Pepper z Tobą jest, bo pomimo Twoich wad, masz też sporo zalet. Doceń je czasem.

- Nie miałeś tego brać do siebie...

- Skoro to powiedziałeś, to musiało mieć to znaczenie.

- Mówię wiele rzeczy, niekoniecznie istotnych.

- Tato. Wiem, że jest Ci ciężko. Może jest lepiej niż było, ale nadal jest ciężko. Ale masz prawo ułożyć sobie życie. A jeśli zrobię coś z czego nie byłbyś dumny, to nie jest Twoja wina. Mam własny rozum i prawie szesnaście lat. Czasami zachowuję się bardzo nieodpowiedzialnie, za co przepraszam, ale jesteś tu i wiem, że w razie czego mogę na Ciebie liczyć. Bo, gdy to wszystko weźmie się do kupy, to jesteś super ojcem. Każdy z nas radzi sobie, jak potrafi.

Tato przytulił mnie mocno, ale po chwili oderwał się i usłyszałem jedno zdanie:

- Muszę Ci coś powiedzieć.

Mówili mi Ozzy | złσ∂zιєנкα мαяzєńOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz