XLII

75 6 5
                                    

Ostatecznie Marcus wsiadł ze mną na motor bez żadnych protestów, pewnie ze względu na nasze ostatecznie dwudziestominutowe spóźnienie. Marcus poszedł na swoje zajęcia, a ja po prostu nie chcąc już przeszkadzać w prowadzonej pierwszej lekcji, udałem się pod salę, w której miałem mieć następną i przeczekałem pozostały już czas. Który swoją drogą był bardzo krótki.

Niedługo później przez muzykę lecącą w słuchawkach, usłyszałem stłumiony dźwięk dzwonka. Zaraz potem korytarze się wypełniły, a muzyka była stanowczo zbyt zagłuszana przez wszystko wokół. Nie żebym jej nie słyszał. To po prostu czyste pragnienie świętego spokoju.

Siedziałem, patrzyłem się przed siebie i ignorowałem wszystko. W pewnym momencie poczułem na sobie czyjś wzrok. Rozejrzałem się i zauważyłem dwie dziewczyny z mojej klasy, które natychmiast, gdy zwróciłem ku Nim swój wzrok odwróciły się. Ściągnąłem brwi i spojrzałem na telefon. Zobaczyłem na nim wiadomość od taty o treści równie tajemniczej, co zwięzłej i powodującej obawy. Mianowicie krótkie: „Musimy pogadać po lekcjach". Nic więcej, nic mniej. Odpisałem równie zwięźle, bo jedynie „ok" i wyłączyłem ekran urządzenia. Spojrzałem w miejsce, gdzie wcześniej stały te dwie dziewczyny, ale już Ich tam nie było.

Flash trzymał się na dystans. Przez cały dzień siedziałem tylko z MJ i Nedem. Było dziwnie. Nieustannie miałem wrażenie, że ludzie się na mnie gapią i coś komentują. Próbowałem spytać Flasha, o co chodziło, ale cały czas mnie zbywał. Co więcej, Ned i MJ też prawdopodobnie kłamali, mówiąc że nic nie wiedzą. Chcąc nie chcąc, zacząłem czuć się z tym cholernie chujowo i zacząłem żałować przyjścia do szkoły. Mój humor był doszczętnie w piachu. Nawet wchodząc do sali Marcusa, nie potrafiłem się uśmiechnąć. Ten chyba od razu zauważył, że coś było nie tak, ale nie odezwał się do mnie słowem. Jedynie zatrzymał mnie chwilę po lekcji. I tak wracaliśmy razem, więc nie zrobiło mi to większej różnicy. A wręcz dało możliwość powrotu do domu bez odprowadzania nas wzrokiem przez setkę uczniów.

- Co się dzieje - spytał, kiedy już przez dłuższą chwilę ograniczałem swoje odpowiedzi do „tak", „nie" i „nie wiem"?

- Nie wiem. Coś jest nie tak. Przez cały dzień mam wrażenie, że ludzie się na mnie gapią. Flash mnie unikał, a MJ i Ned stwierdzili, że nic nie wiedzą, ale doskonale wiem, że kłamali. Żałuję, że tu przyszedłem.

- W szkole są plotki o nas. Byłem u dyrektora.

- Na zasadzie, że co?

- Ktoś powiedział, że jesteśmy razem. Jeśli się wyda, że to prawda, to jesteśmy w dupie.

- Ale chyba nie pójdziesz siedzieć. Jestem pełnoletni.

- Ale kiedy się to zaczęło, nie byłeś. To stanowi dość spory problem. Zależy jak by na to spojrzeli.

- Ale przecież obydwoje się na to zgodziliśmy i mój tato wiedział o wszystkim prawie od początku, więc dlaczego miałoby być to problemem?

- Bo tego nie udowodnisz. Nie da rady. Jestem Twoim nauczycielem, a Ty moim uczniem. Nasz związek nie powinien istnieć.

- Ogarniemy to.

- Tak. Muszę się zwolnić.

- Co? Nie. Nie możesz.

- Czemu? W taki sposób będziemy mogli być normalnie razem.

- Ale klasa Cię lubi, w ogóle uczniowie Cię lubią, nauczyciele też, dobrze uczysz i wydaje mi się, że to lubisz.

- Jestem w stanie z tego zrezygnować dla Ciebie. Zacząłem pracować tu też dla Ciebie.

- Nie zgadzam się.

- Naprawdę?

- Tak, naprawdę. Nie próbuj się zwalniać.

- Nie chcę znowu wykorzystywać Twojego ojca. Wystarczy, że u Was chwilowo mieszkam. Więc ta opcja nie wchodzi w grę. Masz jakieś inne? Bo jak by nie było, skończę w więzieniu.

- Nie skończysz. Zaufaj mi. Możemy już wyjść z tej szkoły - spytałem niepewnie?

- Tak - zaśmiał się. - To zajebisty pomysł. Co nie zmienia faktu, że jutro złożę rezygnację.

Zatrzymałem się i spojrzałem na Niego z wyrzutem.

- Wiesz, że muszę.

- Właśnie, że wcale nie musisz. Po prostu uciekasz od problemów.

- Tak już mam. Wolę się nie wypowiadać, bo zwykle wtedy obrywam.

Chciałem coś powiedzieć, ale za dużo myślałem i nie mogłem dojść do niczego sensownego, a Marcus ewidentnie to zauważył.

- Nie - zaczął, ale się zaciął...

- Zrobisz to, co będziesz uważał za słuszne.

- Co Ty byś zrobił?

- Nie mam pojęcia. Nie mogą Cię zamknąć. Zakładam, że wolałbym odejść, żeby nie robić więcej problemów. Ale kocham Cię i nie chcę żebyś odchodził, ani niszczył sobie przeze mnie życie. Możemy się spytać prawnika.

- Nie mam kasy na prawnika i powiedziałem, że Twój ojciec już za dużo dla mnie zrobił.

- Mam dwóch znajomych, którzy są prawnikami. Bardzo dobrymi zresztą. Zwykle nie biorą pieniędzy, ale pomagają w wielu sprawach - Marcus spojrzał na mnie, unosząc brwi. - Zadzwonię do Nich.

Mówili mi Ozzy | złσ∂zιєנкα мαяzєńOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz