XXXVIII

85 10 0
                                    

Czułem, że jestem w stanie prowadzić. Naprawdę. Widziałem normalnie, słyszałem też w miarę normalnie, więc nie było źle.

Ruszyłem za Marcusem i było naprawdę w porządku. Do momentu, w którym niezawodna drogówka nie postanowiła mnie zatrzymać. Marcus pojechał dalej, pewnie nie dostrzegając tego faktu. Za to ja musiałem zjechać na pobocze.

- Dzień dobry, rutynowa kontrola. Proszę nie zsiadać z pojazdu, zgasić silnik, przygotować dokumenty i położyć ręce na kierownicy.

Zrobiłem to, o co prosił. Stresowałem się masakrycznie, ale wiedziałem, że jeśli policjant by to zauważył, to byłoby już po mnie.

- Wygląda na to, że wszystko w porządku. Pojazd miał przegląd, prawo jazdy ważne bez punktów karnych. To jeszcze zostaje tylko, żeby pan dmuchnął do alkomatu. Może pan w tej chwili zejść z pojazdu.

W dalszym ciągu wykonywałem Jego polecenia. Kamień spadł mi z serca, kiedy wynik okazał się być równy zerze, a On nie dociekał.

Niedługo później mnie puścił, a sam odjechał. Nie wsiadałem jeszcze za kierownicę. Usiadłem na ziemi, stwierdzając, że tylko największy idiota mógł mieć takie jebane szczęście.

Z zamyślenia wyrwał mnie dźwięk dzwonka. Kątem oka zauważyłem, że dzwonił Marcus, więc odebrałem połączenie.

- Gdzie Cię wcięło? Zatrzymałem się po drodze na poboczu, bo nagle zniknąłeś.

- Drogówka. Zaraz będę jechać. Muszę się uspokoić.

- Dostałeś mandat?

- Nie. Ale prawie dostałem zawału. Nie zauważył, że brałem. Nie wiem jakim cudem. Tylko dmuchałem i sprawdzał motor i dokumenty. Ale chyba nigdy bardziej się nie stresowałem.

- Dobra, to daj znać, jak będziesz ruszał, bo głupio będzie, jak sam przywiozę Mię do domu.

- Zdecydowanie głupio. Daj mi chwilę.

Jakiś czas później cała nasza trójka dojechała na miejsce. Gdy Marcus się już zatrzymał, a Mia wysiadła, podałem Jej klucz i powiedziałem, żeby weszła do środka.

- Nie chcesz ze mną iść do psychologa - spytałem, siadając na siedzeniu obok Niego?

- Co? Skąd ten pomysł - nie odpowiedziałem? - Daję sobie radę.

- Mogę Cię o coś poprosić?

- Jasne.

- Powiedz to, co powiedziałeś mi, tylko mojemu terapeucie.

- Nie zrobię tego.

- Proszę Cię. Ja Ci nie pomogę, bo nie umiem.

- Nie uważam tego za najlepszy pomysł...

- Nie zaszkodzi Ci. W razie czego będziesz mieć mnie obok.

Marcus na chwilę zamilknął, jakby się zastanawiał. Chwilę później otworzył drzwi, wyszedł z samochodu i spojrzał na mnie.

- To czekamy u Ciebie, żeby potem tam pojechać, prawda?

Pokiwałem twierdząco głową i również wysiadłem. Poszliśmy do mnie, a kiedy zaczęła zbliżać się godzina mojej wizyty, pojechaliśmy w kierunku gabinetu mojego psychologa.

Przystanęliśmy przed Jego domem. Mieliśmy jeszcze chwilę.

- A jak nie pozwoli mi wejść w ogóle?

- Zabrałeś mi umiejętność panikowania - stwierdziłem, lekko się uśmiechając. - Jak nie pozwoli, to trudno. Umówimy Cię na najbliższy wolny termin. Albo się zamienimy. Ty pójdziesz teraz, a ja kiedy indziej. Potrzebujesz tego teraz.

- Nie będę Ci zabierać wizyty.

- Marcus. Nie zabierasz. Po prostu bardziej tego potrzebujesz niż ja. I chciałbym, żebyś to Ty tam poszedł.

Marcus spojrzał na mnie i połączył nasze usta. Dopiero po chwili zauważyłem, że pan Gilbert stał w drzwiach. Powoli odsunąłem się od Marcusa.

- Stoi za nami - powiedziałem, a Marcus gwałtownie się odwrócił. - Dzień dobry.

- Dzień dobry.

Przywitał się z nami i uśmiechnął.

- Zastanawiałem się, kiedy wejdziecie.

- Mógłby wejść Marcus?

- Na sesję?

- Tak. Ze mną, albo za mnie.

- Co na to Twój tato, że chciałbyś oddać Mu sesję?

- Nie wie...

- Masz opłacone już, więc nie będę was zamieniać, ale jak chcesz to może wejść z Tobą. Tylko, czy jest jakiś konkretny powód tego - zwrócił się do Marcusa?

- Myślę, że tak - odpowiedział...

- W takim razie zapraszam.

Pan Gilbert przepuścił nas w drzwiach i skierowałem się do pokoju, w którym byłem ostatnio.

- Napijecie się czegoś - obydwoje pokręciliśmy głową? - Będzie Wam przeszkadzało, jeśli pójdę teraz zrobić sobie kawę?

- Nie - odparłem, a ten wyszedł z pomieszczenia. Złapałem Marcusa za rękę i położyłem ją na Jego kolanie, które nieustannie było w ruchu. Ten na mnie spojrzał. - Tylko pamiętaj, żeby oddychać.

- Łatwo powiedzieć.

- Wiem. Ale staram się sprawić, żebyś się trochę rozluźnił.

- Nie rozluźnię się ze świadomością, że znowu muszę się z Nim widzieć.

- Będę tam z Tobą.

W tej samej chwili do pomieszczenia wszedł pan Gilbert.

- Rozumiem, że skoro jesteście tu we dwójkę, to coś się wydarzyło?

- Nie konkretnie. To bardziej... Chyba potrzebuję rady - zaczął Marcus.

- W takim razie słucham.

Marcus jeszcze raz spojrzał na mnie. Uśmiechnąłem się, chcąc zachęcić Go do mówienia. On zacisnął mocniej moją dłoń, wziął głęboki oddech i rzeczywiście zaczął mówić.

Prawie się nie wypowiadałem na tej sesji. Oczywiście odpowiadałem w razie potrzeby i starałem się jakoś wspierać i zachęcać Marcusa do mówienia, ale wolałem, żeby tym razem sesja skupiła się na Nim.

Minęło sześć lat, więc przestępstwa względem Marcusa uległy przedawnieniu. W piątek mieliśmy zdecydować, jak wyciągnąć z tego Jego mamę.

Wsiedliśmy do samochodu, ale Marcus z początku go nie odpalił.

- To ja miałem Ciebie w tym wszystkim wspierać, a nie Ty mnie z wydarzeniami z dzieciństwa.

- W związku chyba chodzi o to, żeby się wzajemnie wspierać. Pomogło Ci to choć trochę?

- Jest odrobinę lepiej, gdy to wszystko z siebie wyrzuciłem. Dziękuję.

- Nie dziękuj - powiedziałem i po chwili poczułem usta Marcusa na swoich. Podciągnął mnie do siebie, jednocześnie przesuwając fotel do tyłu po to, żebym mógł na Nim usiąść. Przełożyłem nogę nad skrzynią biegów i już po chwili znalazłem się nad Nim.

Pogłębialiśmy pocałunek, położyłem swoje dłonie na Jego karku, a On zaczął jeździć swoimi po moich plecach. Włożył je pod mój t-shirt i przez moje ciało przeszedł dreszcz. Chwilę później jednak Marcus odsunął mnie lekko od siebie.

- Chcesz jechać do mnie? Możemy dokończyć to w lepszych warunkach.

Uśmiechnąłem się i odsunąłem od Marcusa.

Mówili mi Ozzy | złσ∂zιєנкα мαяzєńOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz