- I jak w szkole - spytał tato, gdy wszedłem do domu?
- Normalnie?
- To znaczy?
- Nikt mnie nie zabił, jak widzisz.
Tato pokręcił głową.
- Kaca nie masz czasem - zapytał?
- Nie... Dlaczego miałbym mieć?
- Byłeś wczoraj w stanie, po którym raczej ciężko nie mieć kaca. Chciałem Ci dać leki, ale skoro nie masz, to Ci one na nic.
Kurwa. Mogłem powiedzieć, że jednak mam.
- Poznałeś kogoś?
- Nie. Siedziałem z Flashem.
- Nie lubię Go.
- Wiem.
- Źle na Ciebie wpływa, naprawdę. Zastanów się nad tym czasem.
- Nie jest taki zły, na jakiego wygląda. Zresztą przyjaźnimy się już długo.
- No nie wiem. Zakładam, że sam nie paliłeś.
- Co - moja twarz prawdopodobnie gwałtownie pobledła?
- To, co słyszysz. Czuć od Ciebie papierosami na kilometr. Może nie było dobrym pomysłem, żeby Jego ojciec tu Go przyprowadzał, jak byliście młodsi. Teraz wychodzi to, co wychodzi.
- Jesteś dzisiaj już trzecią osobą, która wykazuje, że coś do Niego ma. Nie będziesz mi wybierać, z kim będę się przyjaźnić.
- Nie miałem takiego zamiaru - odpowiedział spokojnym głosem. - Ja tylko sugeruję, że to nie jest towarzystwo dla Ciebie. Palisz, pijesz, jeszcze brakuje, żebyś zaczął ćpać. Byłaby świetna kolekcja.
- Dobra, tato... Wiesz co? Mam pracę domową. Muszę ją zrobić, sorry.
Wszedłem do pokoju i zamknąłem za sobą drzwi. Zająłem się szkołą, żeby mieć to jak najszybciej z głowy, a gdy skończyłem, stwierdziłem, że mam jeszcze zbyt wiele czasu do nocy, żeby marnować go na siedzenie w domu.
Wyszedłem na korytarz i poszedłem w stronę salonu. Prawdopodobnie skrzywiłem się na widok, który zastałem. Mój kochany tatuś całował się z jakąś laską. Kiedy mnie zauważył od razu Ją od siebie odsunął.
- Peter, emm, to jest...
- Nie tłumacz się. Wychodzę.
- Nie, to ważne. To jest Pepper - powiedział wskazując na kobietę. - Moja dziewczyna. Wprowadza się tu.
- Co robi?
- To, co usłyszałeś. I wprowadza się razem ze swoją pięcioletnią córką, Mią.
- No chyba nie.
- Nie masz tu nic do powiedzenia, Peter.
- A gdzieś mam? Wychodzę. Nie zatrzymuj mnie, nie wiem, kiedy wrócę.
- Idziesz jutro do szkoły.
- Wiem - odparłem i wszedłem do windy.
Oparłem się o jej ścianę i powoli zacząłem zjeżdżać w dół. Jeszcze tego mi brakowało. Randomowej laski z dzieciakiem. Niech sobie nie myślą nawet, że będę się zajmować jakimś bachorem.
Wyszedłem z windy i niedługo później doszedłem do budynku, którego dach zwykle służył mi jako miejsce do przemyśleń lub pozbycia się myśli. Głównie to drugie. To miałem zamiar też zrobić teraz.
I już nawet wyciągnąłem woreczek, ale dotarł do mnie czyjś głos, więc zastygłem w bezruchu.
- Wydawał się spoko. Nieźle wyglądał, był miły i w ogóle. A okazało się, że kurwa przyjaźni się z Flashem. Jak można się z Nim przyjaźnić - dziewczyna pojawiła się w moim obszarze widzenia i zauważyła mnie? - I jeszcze do tego ćpa...
- Wiesz, że Cię słyszę?
- Zadzwonię później - powiedziała MJ do telefonu. - Oczywiście, że wiem. Ale skoro ćpasz, to i tak nie powinieneś tego pamiętać.
- Muszę Cię zawieźć... Nic jeszcze nie wziąłem. I muszę Cię spytać o coś. Co tak naprawdę macie do Flasha? Mam Wasze słowo przeciwko Jego, a Jego znam od lat. Ale chętnie posłucham.
- Przekonasz się sam.
- Ja pierdolę... Znam Go od dzieciaka. Nawet, jeśli coś odpierdolił, to nie zrobi tego ponownie przy mnie. Wie, na ile może sobie pozwolić.
- A jak Ci powiem, to uwierzysz? Skoro teraz uważasz Go za świętego, to myślisz, że po moich słowach zmienisz zdanie?
- Może jak się naćpam.
- Posłuchaj mnie, ćpunie. Flash Thompson to najgorszy dupek jakiego znam. Nie wiem, co Ci nawpierdalał do łba, ale zdecydowanie potrzebujesz się opamiętać. Chyba, że jesteś taki sam. To by wiele tłumaczyło. Ale na imprezie nie wydawałeś się być kimś pokroju Flasha. Więc nie wiem. O ile teraz nie wiesz, to niedługo przekonasz się, z kim się przyjaźnisz.
- Dobra, wiesz co - powiedziałem głośno, wstając? - Przyszedłem tu do kurwy, bo byłem wystarczająco wkurwiony na ojca. Potrzebowałem się wygadać, ale ten debil nie odbierał jebanego telefonu, więc skończyłem tutaj. Żeby posiedzieć w jebanym spokoju, którego w domu nie mam. Zresztą... Na chuj ja Ci to mówię. Przepraszam.
- Za co?
- Kurwa, nie wiem. Za wszystko. Stoimy tu i kłócimy się chuj wie po co. Jeśli całą trójką macie rację co do Flasha to trudno. Będę musiał to przeżyć. Albo się zaćpam i nie przeżyję. Trudno. I w ogóle tej kłótni nie powinno być. To bez sensu. Wszystko w ogóle jest bez sensu. Muszę iść. Hej.
- Peter - usłyszałem już o wiele mniej ostry głos niż wcześniej? Spojrzałem na Nią jeszcze raz. - To ja przepraszam. Po prostu nie ufam osobom, które się zadają z Flashem...
- Nadal nie wiem dlaczego. Podobno macie urojenia - uśmiechnąłem się smutno. - Naprawdę muszę iść. Cześć.
Założyłem słuchawki i kaptur na głowę i po jakimś czasie doszedłem do domu. W ogrodzie zobaczyłem bawiącą się dziewczynkę. To pewnie musiała być córka tej Pepper. Chyba Mia.
Wyjąłem słuchawki z uszu i zacząłem iść w stronę dziewczynki. Po chwili zwróciła na mnie swoją uwagę.
- Kim jesteś - spytała?
- Jestem Peter. A Ty pewnie Mia, tak?
- Mama mówiła mi, że mam nie rozmawiać z obcymi - odpowiedziała, bacznie mnie obserwując.
- Słusznie. Ale chyba od teraz nie będziemy sobie tacy obcy.
- Mia! Z kim Ty rozmawiasz - usłyszałem głos nowej dziewczyny taty?! Odwróciłem się w Jej stronę. - A, to Ty. Przepraszam, to jest po prostu...
- Nie, to ja przepraszam. Nie powinienem tak zareagować. Jestem Peter - powiedziałem i wyciągnąłem rękę w Jej stronę.
- Pepper. Mów mi po imieniu, proszę - odpowiedziała nieznacznie uśmiechając się.
CZYTASZ
Mówili mi Ozzy | złσ∂zιєנкα мαяzєń
FanficPeter Stark, syn samego Anthonego Starka, to nastolatek, którego życie nadszarpnęło. W czasie zmiany, jaką jest pierwsze pójście do szkoły, dowiaduje się, że Jego ojciec poznał kobietę z dzieckiem, która zamierza się do Nich wprowadzić. Ale nowe oto...