ANGELIKA
W piździe mam takie nowe życie.
Siedziałam w jakichś ciemnych uliczkach przez około tydzień. W sumie to przestałam liczyć. Nawet nie chce myśleć, ile meneli się mną zabawiało.
W ustach miałam chyba z dwadzieścia różnych kutasów. Wymiotowałam codziennie po kilka razy, chociaż nie miałam czym. Straciłam już rachubę i nawet nie wiedziałam, czy moje ciało jest brudne, czy posiniaczone.
Jedyne co mi zostało, to wielka bluza, którą znalazłam na śmietniku. Postanowiłam, że to nie ma sensu. Wole być gwałcona przez Martina niż śmierdzących bezdomnych.
Ostatkiem sił dotarłam do tego przeklętego miejsca. Willi Alessandro Costy.
Zadzwoniłam do furtki, ale przez dłuższy czas nikt nie otwierał. Pewnie już o mnie zapomniał.
Położyłam się w krzakach obok muru otaczającego budynek. Tu na pewno będzie bezpieczniej niż na ulicy.
Jakieś auto wyjechało z posesji i zatrzymało się obok mnie. Wysiadła z niego jakaś kobieta. Była wysoka i szczupła. Miała brązowe włosy splecione w dwa warkocze bokserskie i zielone oczy. Przy spodniach odznaczała się jej broń.
-Zgubiłaś się dziewczynko? Powinnaś stąd iść, to nie jest dobre miejsce do odpoczywania.
-Dzień dobry. Może pani przekazać Asowi, że chciałabym się z nim spotkać? - podniosłam się do siadu.
-Pan Costa nie ma teraz czasu, żeby przyjmować gości. Podrzucić cię gdzieś?
-Nie. A mogłaby pani do niego zadzwonić i dać mi do telefonu? Proszę. Bardzo mi zależy.
-Jak masz na imię? - zignorowała moje pytanie.
-Angelika Rossi.
-Angelika? Dziewczyno, trzeba było tak od razu. Zaraz wpuszczę cię do środka.
-Skąd pani mnie zna? - podniosłam się szybko, co było chujowym pomysłem, ze względu na to, że ostatnio jadłam dawno temu.
Nie licząc resztek znalezionych na ulicy.
-Każdy cię tu zna.
-Nie wiedziałam, że jestem tak rozpoznawalna - uśmiechnęłam się słabo.
-Muszę już jechać, więc dalej będziesz musiała poradzić sobie sama.
Otworzyła mi furtkę i podała kod do drzwi wejściowych. O dziwo, nie było żadnego ochroniarza. Może mają jakieś spotkanie czy coś.
Dotarcie do gabinetu Asa chwile mi zajęło. Zapukałam kilka razy, aż drewniana klapa w końcu się uchyliła.
-Dzień dobry panie Costa. M-możemy porozmawiać?
-Co ty tu robisz? - spytał oschle.
Spodziewałam się innej reakcji, ale w sumie to sama stąd uciekłam. Mogłam przewidzieć, że nie będzie z tego powodu zadowolony.
-Chciałam... chciałabym wrócić...
-Wrócić? - prychnął. - A niby z jakiej racji mam cię utrzymywać?
Czułam jak robi mi się słabo. Po jaką cholerę ja tu w ogóle przychodziłam?
-N-nie wiem... ja... - straciłam panowanie nad nogami, po czym uderzyłam mocno głową o podłogę.
Chyba straciłam na chwile przytomności, bo obudziłam się w swoim pokoju.
Znaczy... nie wiem, czy jeszcze jest mój.
CZYTASZ
ANGEL, IT'S TIME TO WAKE UP
RomanceCamil Rossi popadł w ogromne długi. W zamian za ich spłatę postanawia oddać swoją młodszą siostrę szefowi włoskiej mafii. On chętnie przystaje na tę propozycję, gdyż znudziły mu się już uległe dziewczyny, z którymi ma do czynienia na codzień. Ich re...