#14 "-No... no bo ja chyba wpadłem."

307 15 6
                                    

ASI

Wstałem w zajebistym humorze. Angelika przez całą noc mi towarzyszyła. No może nie było jej dosłownie obok, ale zajmowała całe moje myśli. Z jakiegoś powodu ta mała, różowa cipka utkwiła mi w pamięci.

Przewróciłem oczami, patrząc na swojego fiuta. Wszedłem pod prysznic, żeby szybko pozbyć się uwierającego problemu. Zarzuciłem na siebie szare dresy i czarną, obcisłą koszulkę opinającą moje mięśnie.

Schodząc na śniadanie, natknąłem się na Martina.

-A ty co taki zadowolony? Którą sobie wziąłeś na noc?

-Żadną. W końcu się wyspałem.

-Już ja widzę to twoje wyspanie się. Gadaj o co chodzi.

Spojrzałem na Angelikę w uroczym zaspanym wydaniu, przemykającą obok nas do kuchni. Chyba właśnie znalazłem odpowiedź na jego pytanie.

-No... no bo ja chyba wpadłem.

-Będziesz miał dzieciaka? Co ty pierdolisz?!

-Nie, nie w ten sposób.

-No to wytłumacz mi, co znaczy w twoim słowniku, że wpadłeś?

-No bo ja się chyba zauroczyłem.

-Kurwa stary - zaczesał włosy do tyłu. - W kim niby?

-No a w kim? - zerknąłem ukradkiem na Angelikę.

-Czy Ciebie już do reszty popierdoliło? W małolacie, która jeszcze niedawno od ciebie spierdoliła? Weź ty idź zaruchać, bo Ci sperma do głowy napłynęła.

Trzepnąłem go w głowę za ten tekst. Angelika się wystraszyła i pośpiesznie wyjęła z uszu słuchawki. Całe szczęście, że je miała.

-Mam wrócić do siebie? - cofnęła się o krok do tyłu. - Nie chciałam wam przeszkadzać.

-Nie, nie przeszkadzasz. Martin już wychodził.

-Em, nie? Przyszedłem zjeść i nigdzie się na razie nie ruszam.

-Ruszasz. Idź do drugiej kuchni.

-Bo?

-Bo tak powiedziałem. Już cię tu nie ma. I ani słowa, rozumiemy się?

-Dobra już dobra - uniósł ręce w geście poddania, oddalając się w głąb korytarza.

Angelika spojrzała na mnie niezrozumiale i wróciła do robienia sobie kanapek.

-Czyje to słuchawki?

-Maggie. Pożyczyła mi, aby milej mi się pracowało.

-Dostaniesz własne. Przyniosę Ci niedługo strój.

-Super, dziękuje - uśmiechnęła się. - Zrobić Ci śniadanie, czy czekasz na Lucię?

-Zdobię sobie sam, ale dziękuję. Też chcesz?

-Nie, mam kanapki - uniosła talerz z chlebem posmarowanym czekoladą. - Mogę zjeść w pokoju?

-Możesz, kawy?

-Chętnie. Przyda się. Pewnie szef ma dla mnie dużo pracy.

-Nie, ty masz tak naprawdę jedno zadanie.

-Powiesz mi jakie? - wadziła kromkę chleba do ust.

-Będziesz sprzątać w mojej sypialni.

-Tylko? Wiem, że jestem nowa, ale szybko to ogarnę.

-Tak, to tak dla twojego bezpieczeństwa.

Nie ma kurwa opcji, że ktoś poza mną będzie gapić się na jej cycki i tyłek.

ANGEL, IT'S TIME TO WAKE UPOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz