Rozdział 53

130 10 2
                                    

- Grzesiek! Nie! Proszę puść! Pomocy! Nie chcę! Grzesiek nie! - krzyczałam i rzucałam się po łóżku, ale on cały czas mocno mnie trzymał

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

- Grzesiek! Nie! Proszę puść! Pomocy! Nie chcę! Grzesiek nie! - krzyczałam i rzucałam się po łóżku, ale on cały czas mocno mnie trzymał. Byłam bezbronna. 

- Marta - usłyszałam kojący głos Łukasza - Marta, jestem tu - dopiero po tych słowach otworzyłam oczy i zobaczyłam zatroskaną twarz mojego męża. Od razu mocno się do niego przytuliła. - Już dobrze Marta. Cała się trzęsiesz - mocno mnie oplótł swoimi silnymi ramionami. W nich czułam się bezpiecznie. Zawsze. Nawet po tym potwornym wydarzeniu poszłam właśnie do niego. Siedziałam tam cały weekend i nie wiem czy, gdyby wtedy nie zadzwonił po karetkę to zgłosiłabym ten gwałt. Tak naprawdę wszystko jest dzięki niemu. Jeszcze mocniej się w niego wtuliłam, ale to chyba już było niemożliwe, bo już ściskałam go z całej siły. Kocham go najmocniej na świecie. 

- Kocham cię - wyszeptałam płacząc w jego ramię, a on pogłaskał mnie po głowie 

- Ja ciebie też - Znowu ten sam sen? 

- Tak - odsunęłam się i pociągnęłam nosem. Było jeszcze ciemno, więc to jeszcze środek nocy. 

- Marta - złapał mnie za ręce - Jestem z tobą i nie pozwolę skrzywdzić. On nie wróci 

- Łukasz - zaczęłam łamiącym się głosem - Wróci, ja to czuję. Widziałeś jak się ożywił podczas spotkania, kiedy opowiadałeś o Zosi? Nie odpuści, tym razem nie 

- Ale czego on jeszcze chce? Nie ma do niej żadnych praw! Kto jest wpisany w akcie urodzenia? On czy ja? Kto ją wychował? On czy ja? Kto jest jej ojcem? Gdybyś wtedy...

- Nie kończ - powiedziałam i zacisnęłam powieki - Wiem, że mogłam cię posłuchać i tam nie iść

- Kochanie - zaczął czułym głosem, a ja zamknęłam oczy. Spod powiek znów wypłynęły mi łzy. Pociekły strumieniem niczym świeżo roztopiony wodospad na początku wiosny. - Nigdy nie powiedziałem, nie pomyślałem i nie powiem, że to twoja wina. Bo to nie jest twoja wina i nigdy nie była - złapał moją twarz w obie dłonie, a ja otworzyłam delikatnie oczy. Wokół nas była ciemność, delikatne światło padało tylko z ulicznej latarni, a ja widziałam tylko i wyłącznie jego twarz. Patrzyłam w te jego oczy, w których się zakochałam jeszcze w liceum i wiedziałam, że zrobi dla mnie wszystko. Nigdy niczego nie byłam tak pewna, jak jego uczuć do mnie. Jaki osiemnastolatek zdecydowałby się udawać ojca dla dziecka zgwałconej nastolatki. Tylko ten co ją kocha. A on mnie kochał jeszcze zanim ja pokochałam jego. Wtedy tego nie wiedziałam. Stąd mój strach i wątpliwości. Teraz już to wiem. Przeszliśmy razem tyle, że nie mam już żadnych wątpliwości. 

- Nawet nie chcę myśleć co by z tobą było, gdybyś nie przyszła wtedy do mnie. Myślisz, że zapomniałem co chciałaś zrobić wtedy w moim pokoju? 

- Minęło już tyle lat 

- Tak, dwanaście. Ja tak samo to przeżywałem jak i ty. Dlatego nie bój się o nic. Jeśli on tu wróci to wreszcie po tylu latach porządnie dam mu w gębę - powiedział pewnie, a ja zauważyłam jak na jego twarzy przebiegł uśmiech. Ja też mimowolnie się uśmiechnęłam. - A teraz chodźmy spać - otarł mi kciukami łzy z policzków - Bo zaraz Agatka się obudzi i nie da nam spać

Kłamstwo ma krótkie nogiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz