Rozdział 33

319 20 8
                                    

Spadł śnieg i przyszły święta. Zosia aż podskakiwała na myśl, że dostanie mnóstwo prezentów. Arek miał już pięć miesięcy i robił się z niego bardzo wesoły chłopczyk. Lubił bardzo wszystkich i do każdego chętnie chodził na ręce. Można powiedzieć, że jak mieliśmy gości to przechodził z rąk do rąk. Nam to tym bardziej odpowiadało, bo mieliśmy chwilę spokoju od noszenia. Bardzo lubił być na rękach i wcale nie chciał być w łóżeczku. W tym roku święta są u nas, bo nie chcieliśmy z Przemkiem obarczać babci, więc przenieśliśmy wszystko do nas.

- Zosia! - wołał Łukasz - Popatrz na Arka, bo leży na kanapie a ja nakryję do stołu - polecił Łukasz, a pięciolatka pobiegła do swojego braciszka. Jestem pełna podziwu jak bardzo jest za Arkiem i jak lubi się z nim bawić. Chociaż to jest jeszcze niemowlak, który dopiero zaczyna powoli się kołysać, żeby utrzymać sam równowagę i siedzieć, ale kiepsko mu to jeszcze wychodzi. 

Minęła godzina i powoli zaczęli schodzić się goście. Najpierw przyszła babcia, a za nią rodzice. Babcia oczywiście koniecznie chciała mi coś pomóc w kuchni, więc musiałam się zgodzić, bo nie dawała mi spokoju. Nim się obejrzałam pod dom podjechał samochód mojego brata, który chwilę później wkroczył z nosidełkiem na ręku i swoją narzeczoną do naszego domu. Pod choinką zrobiła się już spora sterta prezentów, a jeszcze czekaliśmy na naszych przyjaciół. 

Zosia zaglądała to na Julkę to na Arka i podskakiwała z radości kiedy oboje się uśmiechali. Karolina z mamą siedziały przy nich, a ja z Łukaszem ogarniałam w kuchni z małą pomocą babci. 

- Dzwonek! - zawołał Przemek, który stał przy choince i próbował znaleźć lampkę, która się przepaliła. 

- Otwarte! - wrzasnęłam i drzwi momentalnie się otworzyły. - Misiek, idź pomóż Przemkowi, ja tu już sobie poradzę

- Okej - odpowiedział i poszedł do swojego szwagra, który klęknął pod choinką z wypiętym tyłkiem i szukał jednej spalonej lampki. - Stary, wyłaź spod tej choinki, bo jeszcze ją przewrócisz

- Wesołych świąt! - usłyszałam głos swojej najlepszej przyjaciółki i wyjrzałam z kuchni. Nadia wpadła do salonu z częścią prezentów, a drugą część niósł jej narzeczony Michał idąc za nią. W maju mają brać ślub i mam być świadkową, a świadkiem będzie starszy brat Michała, który pięć lat temu brał ślub i Michał właśnie wtedy zaczął chodzić z Nadią, bo poprosił aby z nim poszła na ten ślub. Nadia już dawno do niego wzdychała i była przekonana, że on jej nie zauważał. Nie da się Nadii nie zauważać. Jest wszędzie. 

- Gdzie moja chrześnica! - wołała i wrzuciła na Michała swoje prezenty, a dwudziestoczteroletni chłopak poszedł do mojego męża i brata z pakunkami. - Zosia! Gwiazdeczko ty moja! 

- Cześć ciociu - przywitała się Zosia

- Jejku! Ty byłaś taka malutka tyle rozmów było o tobie, a ty już taka duża - trajkotała jak nakręcona, a ja wróciłam do swojej roboty. Zauważyłam, że Michał dołączył się do poszukiwania zepsutej lampki i teraz cała trójca stała przy choince i wyginała się na wszystkie strony, aby znaleźć złe światełko. Miałam przeczucie, że ta choinka długo u nas nie postoi. A to przeczucie się nasiliło, kiedy zobaczyłam że dołączył do nich mój teść. 

- Coś czuję, że potrzebne dzisiaj będą świece, bo ten zespół elektryków pozbawi nas prądu - szepnęłam do babci, która wybuchła śmiechem. Nadia teraz całowała małego Arka, który rechotał się przy tym jak mała żabka, a Karolina dyskutowała zawzięcie z moją teściową i co chwilę zmieniała kierunek raczkowania Julki, która pchała się koniecznie do choinki, gdzie stali chłopaki. 

- Czy ktoś tu tęsknił za największym przystojniakiem? - do naszego domu wpadł Maciek, ubrany w czarną, lśniącą skórę, czarne podarte jeansy, białą koszulę i czarne potężne czarne buty. Włosy miał roztrzepane we wszystkie strony świata, czarne i lśniące jak zawsze, a na twarzy dokładnie podcięty i zadbany czarny zarost, kiedy się odwrócił błysnął mi w jego ucho drobny srebrny kolczyk. 

Kłamstwo ma krótkie nogiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz