Rozdział 24

337 22 0
                                    

- Ble, ble, ble- z łazienki dochodziły odgłosy wymiotowania Łukasza. Znowu to samo. Doskonale wiedział, że tak się skończy i co? Nic mu to nie robi. 

- Łukasz - zapukałam do drzwi - Żyjesz tam?

- Taa- odpowiedział chrapliwym głosem. Poszłam do kuchni, żeby zrobić coś do jedzenia i zadzwonił dzwonek do drzwi. To pewnie dziadkowie przyszli z Zosią tak jak było umówione. Podeszłam do drzwi i jak tylko je otworzyłam Zosia rzuciła mi się na szyję. 

- No cześć mała - przywitałam się z trzyletnią dziewczynką. Nie mogę uwierzyć, że ona już jest taka duża, dopiero co babcia mi zasugerowała, że mogę być w ciąży, a tu ta pociecha stoi właśnie przede mną. Czas bardzo szybko leci. 

- Wszystkiego dobrego w nowym roku dla was kochani! - ćwierkotała babcia, ale dopiero teraz zauważyłam, że nie ma dziadka. Uściskałam się z babcią składając jej również życzenia. 

- Babciu, gdzie jest dziadek? - zaniepokoiłam się

- Źle się czuje i został w domu - powiedziała szybko babcia, ucałowała mnie w policzek i uciekła do siebie. Zdziwiło mnie to i zmartwiło. Dziadek nigdy nie skarżył się na zdrowie, no czasami tylko na serce w ostatnich czasach, ale tak to nie narzekał na nic. 

- Gdzie tata? - zapytała Zosia wyrywając mnie z zamyślenia. Założyłam kosmyk włosów za ucho i spojrzałam na córkę, która zdjęła już swoją jasno różową kurteczkę i rzuciła na ziemię. Tak samo zrobiła z rękawiczkami i białą czapką w pomponem. 

- Na górze, a ty młoda damo jak się rozbierasz? Gdzie ta kurtka powinna wisieć? - zapytałam ją stanowczo, a ona uśmiechnęła się do mnie szczerząc ząbki. Jednakże schyliła się i zabrała swoje rzeczy i położyła na komodę, bo nie dosięgła do wieszaka. Pomogłam jej z tym i poleciała się bawić. 

Zostawiłam ją na dole i poszłam na górę do męża, który już chyba skończył wymiotować, bo nie było słychać typowych odgłosów. Miałam rację, bo w łazience światło było zgaszone, a jak weszłam do sypialni to Łukasz zapinał pasek od spodni. 

- Jak się czujesz? 

- Trochę jakby mnie walec przejechał i głowa mi pęka, ale to nic nowego po imprezie z chłopakami - odpowiedział - Dziadkowie przyprowadzili Zosię? 

- Tak, tak bawi się na dole. Wiesz co babcia była sama i mówiła, że dziadek się źle czuje. Martwię się

- Będzie dobrze, dziadka nic nie weźmie - zaśmiał się i zbiegł po schodach na dół - Zosia! 

Dziewczynka wstała i podbiegła do taty rzucając się mu na szyję. 

Po południu wybraliśmy się na spacer, ale nie braliśmy wózka, żeby Zosia pobawiła się w śniegu. Bardzo go lubiła i zawsze rzucała się śnieżkami z Łukaszem. 

Szliśmy sobie przedmieściami naszego małego miasteczka i patrzyliśmy jak Zosia wpada w zaspy śniegu i cieszy się przy tym jeszcze bardziej. 

- Uważaj Zosiu - zawołałam 

- Dzień dobry - usłyszałam kobiecy głos obok siebie. Spojrzałam w bok i dostrzegłam znajomą mi postać, ale nie mogłam sobie przypomnieć skąd ją znam. Miała szarą beretkę i biały płaszczyk, a do tego beżowe długie kozaki na obcasie. Zmarszczyłam brwi i przyjrzałam się blondynce. 

- Ach dzień dobry! - zawołałam i przytuliłam się z kobietą. To była moja psycholog, do której chodziłam po gwałcie Grześka. Pomogła mi wtedy i wyszłam na prostą, ale zaraz po tym dowiedziałam się o Zosi. Jednak nie miałam już z nią kontaktu. 

Kłamstwo ma krótkie nogiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz